Trzy lata temu w Lublinie gościła wystawa 40 prac Zdzisława Beksińskiego. Byłam zachwycona, siedziałam w galerii ze dwie godziny nie mogąc się napatrzeć na te dziwne obrazy:) Akurat na wystawę wybrano te z lat 80-tych i późniejsze, moim zdaniem najpiękniejsze i najbardziej fascynujące. Postanowiłam sobie wtedy, że muszę wybrać się do Muzeum Historycznego w Sanoku, aby obejrzeć cały, największy na świecie zbiór dzieł mistrza. Okazja trafiła się 7 września, choć plan na ten dzień był inny. Po porannej pobudce stwierdziliśmy, że plany trzeba zrewidować, bo na dworze mgła, więc widoków na górskiej wycieczce nie będzie, a co najwyżej przemokną nam buty i odzież do kolan przy przedzieraniu się leśno-górskimi ścieżkami. Padło więc na pobliski Sanok.
W kościele pocerkiewnym w Rudence była akurat msza, więc wyjeżdżając ze wsi tylko zerknęliśmy z zewnątrz. Zbudowana w 1844 roku w miejscu starszej drewnianej cerkwi nosi wezwanie Soboru NMP. Po 1947 roku użytkowana była jako magazyn zboża. W 1971 roku cerkiew została przejęta przez Kościół rzymskokatolicki. Wtedy zachowany był jeszcze kompletny ikonostas z XIX w. oraz kilka starszych ikon z XVII–XVIII w. W 1976 nastąpiła kradzież większości wyposażenia, a ostatnie 3 ikony sprzedano Muzeum Historycznemu w Sanoku. Ikonostas pozbawiony ikon przecięty został na trzy części. Wrrr....



Muzeum Historyczne w Sanoku mieści się w budynku zamku wzniesionego przez starostę Mikołaja Wolskiego w latach 1523-48 w stylu renesansowym, z dobudowanymi później dwoma skrzydłami. Niestety, w swojej ponad 400-letniej historii zatracił pierwotny wygląd, ulegając potrzebom i gustom kolejnych gospodarzy i obecnie nie poraża urodą, mówiąc eufemistycznie. Największe szkody w wyglądzie zamku poczynili Austriacy w XIX w.
Muzeum na zamku posiada cenne zbiory, dla mnie najbardziej interesujące były zbiory sztuki cerkiewnej i galeria Beksińskiego.
Najstarsze
ikony z kolekcji sanockiej wykonane są na deskach lipowych, natomiast te późniejsze z XVII-XIX w. na tańszych i łatwiej dostępnych deskach jodłowych i świerkowych. Niektóre malowane są na płótnie lub na blasze. Ikony przedstawiają portrety świętych, epizody z ich życia (ikony hagiograficzne), a także sceny ilustrujące treść Pisma Świętego, apokryfy i legendy. Jest ich tyle, że mogłabym tam zamieszkać na tydzień i wciąż miałabym co podziwiać. Kolekcja jest fantastyczna i choć Muzeum Ikon przy pałacu w Łańcucie także posiada ogromne i cenne
ZBIORY, to tam nie ma na ich ekspozycję miejsca, natomiast tutaj poświecono im wystarczającą powierzchnię i wiele sal.

Dlaczego ikony tak wyglądają i dlaczego często są do siebie podobne ? Otóż drugi sobór nicejski z 787 r. określił kanon ikonograficzny (tzw archetyp) i obowiązek zgodności pisanych ikon z takim praobrazem. Z tych właśnie względów nie są możliwe jakiekolwiek odstępstwa od wzorca, a swoboda twórcza artysty jest ograniczona. Twórca ikony musi wyrzec się osobistej kreacji, aby skupić się na najistotniejszej sprawie, jaką jest oddanie pierwowzoru. Stąd też bierze się minimalizm elementów składających się na kompozycję, gdyż na ikonie wystarczy jedno drzewo, by ukazać cały las, jeden człowiek, by przedstawić całą ludzkość. W celu wiernego przedstawienia archetypu malarz posługuje się gotowymi schematami ikonograficznymi zawartymi w specjalnych podręcznikach malarskich czyli podlinnikach. Ikonopisiec, artysta malujący ikonę, jest wykonawcą tylko w sensie materialnym, jest osobą użyczającą swych rąk Bogu, aby On się objawił, dlatego też większość ikon jest niepodpisana.
Archanioł Michał
Matka Boża w stylu hodegetria (styl, w którym Matka trzyma Dzieciątko u boku, wskazując na nie jako źródło zbawienia dla ludzkości. Głowa Marii pochyla się w stronę dziecka, które unosi rękę w geście błogosławieństwa) /"
Bardzo interesujące było przyglądanie się detalom:)
Jan Chrzciciel, ikona z
ULUCZATrzech Króli trzech ras:)
Walka dobrego ze złem u stóp nowonarodzonego Jezusa.
Złożenie do grobu Matki Bożej
Matka Boska w stylu eleussa (styl obrazu, w którym Dzieciątko Jezus przytulone jest do policzka Matki).
Matka Boża (eleussa), ikona z cerkwi w
Łopience
Jest tych ikon tutaj setki, a każda warta uwagi. Nie mogłam tu zostać przecież cały dzień, więc obejrzeliśmy jeszcze ekspozycje sakralne katolickie, ceramikę pokucką, militaria, zbiory archeologiczne, malarstwo portretowe i ceramiczne.
I na koniec zostawiliśmy do obejrzenia tę wisienkę na torcie czyli dzieła Zdzisława Beksińskiego. Artysta urodził się, mieszkał i przez jakiś czas tworzył w Sanoku, trochę nawet rzeźbił i fotografował, w latach 50-tych uważam, że był pod wpływem malarstwa Picassa, bardzo mi się jego grafiki kojarzyły z twórczością Picassa. Potem Beksiński poszedł w innym kierunku, tak jakby szukał, szukał i wreszcie znalazł kierunek, w którym chciał tworzyć. I dla mnie właśnie jego dzieła z lat 80-tych i późniejsze są najbardziej interesujące, fantastyczne, pełne symboliki, magnetyzujące wprost.
Jeden z moich ulubionych obrazów Beksińskiego..
Kolejny z moich ulubionych...
Napatrzyłam się do woli, w muzeum byliśmy ponad 4 godziny:) Do zachwytów dodam łyżkę dziegciu. Wystawa obrazów Beksińskiego jest fatalnie oświetlona. Z której strony nie patrzeć na obraz, zawsze odbija się w nim jakaś żarówka, okropność.
W Lublinie trzy lata temu było tak:
Widz w ciemności, obraz oświetlony rozproszonym światłem, nic się nie odbijało, obraz nie błyszczał, oglądało się wspaniale. Muzeum w Sanoku powinno wziąć przykład. Nie omieszkałam podzielić się uwagami z dyrektorem Muzeum, a końcu każde muzeum jest dla widza, a Mistrz powinien mieć najlepszą oprawę. Pan Dyrektor muzeum osobiście mi odpisał:
"Przyznaję szczerze, że niestety jakość oświetlenia pozostawia sporo do życzenia i sygnały w tym kierunku otrzymaliśmy już od kilku gości Muzeum, zresztą sami zdajemy sobie sprawę z takiego stanu rzeczy. Mam jednak też dobrą wiadomość: podjęliśmy zabiegi o środki na wymianę oświetlenia i inne, niezbędne prace remontowo-modernizacyjne w obrębie Galerii Zdzisława Beksińskiego, które będą przeprowadzone w przyszłym roku kalendarzowym. W efekcie powstaną dwie kolejne sale i Galeria zostanie wydatnie poszerzona. Zostaną też zaprezentowane dodatkowe obrazy, które Muzeum przejmie z kolekcji prywatnej (łącznie 25 obrazów). Mam więc nadzieję, że ten problem zostanie usunięty.
Za życzliwą i skierowaną wprost do mnie uwagę jestem wdzięczny: to najlepsza, nienacechowana złośliwością forma komunikacji, którą staramy się traktować poważnie.
Zgadzam się też, że prace w moim ukochanym Lublinie (CSK) były pokazane bardzo ładnie. Sami przygotowywaliśmy tę wystawę, więc taka opinia jest bardzo miła.
Z wyrazami szacunku
Jarosław Serafin"
I to jest bardzo dobra wiadomość:)
Beksiński to postać tragiczna, ale nie będę się tu rozpisywać, bo informacji na temat jego życia i śmierci jest w Internetach mnóstwo. Z Sanokiem jest nadal związany, bo tu jest pochowany oraz ... nadal sobie stoi na rogu w Rynku:)
Było już późne popołudnie, więc tylko pospacerowaliśmy po Sanoku przed powrotem do domu.
Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego - pierwotnie barokowy, ale przebudowywany wiele razy trochę tego stylu utracił. Za czasów monarchii austro-węgierskiej był tu areszt i sąd. W środku bogate freski, zaczynała się msza, więc szybko ewakuowaliśmy się.
Kościół Farny Przemienienia Pańskiego - Fundatorem pierwszej, drewnianej świątyni w tym miejscu był król Kazimierz Wielki. Z czasem większy, murowany kościół pobudował król Władysław Jagiełło i tutaj 2 maja 1417 roku zawarł związek małżeński z Elżbietą Pilecką – Granowską. Kościół spłonął w 1782 roku i odbudowany został dopiero po ponad 100 latach. Wieże dobudowano w latach 1903–1906. Ołtarze boczne są neobarokowe, a ambona i witraże powstały na początku XX wieku.
Niżej: XVI-wieczna płyta nagrobna Sebastiana Lubomirskiego, przeniesiona z dawnego, gotyckiego kościoła.
Na koniec zaglądamy do cerkwi, przy której parkujemy.
Żegna nas piękny zamglony krajobraz nad Sanem
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz