poniedziałek, 11 marca 2019

Piotrawin - Lubelszczyzna

W województwie lubelskim na wapiennym wzgórzu w dolinie Wisły leży Piotrawin.  Legenda mówi, że w XI wieku właścicielem tych terenów był szlachcic, Piotr Strzemieńczyk, który tuż przed śmiercią sprzedał wieś krakowskiemu biskupowi, Stanisławowi. Trzy lata po śmierci szlachcica,  jego rodzina i krewni wystąpili o zwrot ziemi, zarzucając duchownemu bezprawne przejęcie rycerskiego majątku. Biskup nie zgodził się na oddanie zakupionych terenów, więc rodzina szlachcica pozwała go przed sąd królewski w pobliskim Solcu n/Wisłą. Biskup, chcąc ratować swoją własność, poprosił króla o wstrzymanie się z wydaniem wyroku o trzy dni i obiecał, że przyprowadzi tego, kto mu te grunty sprzedał. Król przystał na prośbę duchownego. Biskup wrócił do Piotrawina i pogrążył się w modlitwie w miejscowym kościele prosząc Boga o przywrócenie życia rycerzowi. Gdy nadszedł dzień sądu, poszedł na cmentarz, stanął przy grobie Piotra, polecił odkopać zmarłego, aby dał świadectwo prawdzie. Kiedy obecni przy tym ludzie odpowiedzieli: Amen, biskup powstał z kolan, pastorałem dotknął trupa i wtedy stał się cud. Szlachcic wstał z grobu, a następnie zaświadczył przed królem, że sprzedał biskupowi wieś. Po wszystkim duchowny odprowadził Piotra na cmentarz, a kładąc się z powrotem do grobu, rycerz poprosił, by modlono się za niego.




Kościół parafialny pw. Tomasza Apostoła i Św. Stanisława w Piotrawinie oraz wolno stojąca kaplica pw. św. Stanisława BM zostały wzniesione w XV wieku z fundacji biskupa Zbigniewa Oleśnickiego. Uznawane są za najstarsze i najcenniejsze zabytki na Lubelszczyźnie, ale także za najstarsze i najcenniejsze budowle gotyckie w Polsce. Nowy piotrawiński kościół i kaplicę nad grobem Piotra Strzemieńczyka wybudowano w stylu gotyckim, z nieotynkowanej czerwonej cegły.

Kościół  jest orientowany, to znaczy, że prezbiterium skierowane jest ku wschodowi. Wewnątrz można zobaczyć m.in. obraz z początku XVII wieku przedstawiający św. Stanisława, prowadzącego Piotra Strzemieńczyka do króla Bolesława. Na dole obrazu widnieje napis Veritas de terra orta Est et justitia de coelo prosperit, co oznacza: "Prawda z ziemi powstała, ku sprawiedliwości z nieba spojrzeć raczyła".


W drugiej połowie XVIII w. planowano nadać sanktuarium w  Piotrawinie  rangę na skalę krakowskiego kościoła Na Skałce. Biskup Kajetan Sołtyk przygotowywał budowę nowej świątyni. Zesłanie na Syberię uniemożliwiło mu realizację tych planów. Zostały tylko leżące przed budynkiem kamienne kapitele kolumn.




 


 

 



sobota, 2 marca 2019

Zwierzyniec - krótki wypad na Roztocze

Luty sprawił w tym roku przyjemną niespodziankę zapewniając w swoich ostatnich dniach piękną słoneczna pogodę. Ulegając jej urokowi, z nadzieją na rychłą wiosnę, ruszyłam na Roztocze. Nie mając zbyt wiele czasu, za bazę wypadową przyjęłam Zwierzyniec i choć w drodze do i z powrotem zajrzałam jeszcze w kilka innych miejsc, ten wpis poświęcę temu miastu.
W samym centrum przywitała mnie wielka tafla lodu na stawie kościelnym. Trochę mnie to zdziwiło, bo w moich okolicach, a także po drodze widziałam zbiorniki wodne wolne od lodu. To chyba dlatego, ze w stawie jest woda stojąca, a w tych innych była płynąca.





Na stawie jest wyspa, a na wyspie Kościółek... na Wyspie:)) Wolę mówić: na wodzie. 
Najpierw żona III ordynata Jana "Sobiepana" Zamoyskiego (czyli Marysieńka, późniejsza żona Jana III Sobieskiego) nakazała stworzyć od podstaw w Zwierzyńcu staw z wyspą i teatrem w altanie na wodzie. Dopiero sto lat później ordynat Tomasz Antoni Zamoyski zmienił teatr w barokowy kościół, jako wotum dziękczynne za szczęśliwe narodziny syna Klemensa. Świątynia znajdowała się na terenie zabudowań pałacowych i pełniła funkcję kaplicy Zamoyskich. Usytuowanie kościoła na wodzie miało także przypominać męczeńską śmierć św. Jana Nepomucena, który na rozkaz króla Czech Wacława IV zginął w wodach Wełtawy, nie chcąc ujawnić tajemnicy spowiedzi. Kościół jest pod jego wezwaniem.
W środku są  iluzjonistyczne polichromie Łukasza Smuglewicza - malarza króla Augusta III, ale nie widziałam, gdyż kościółek był zamknięty.



Dzwonnica przykościelna z trzema dzwonami.


 Malowniczy most z lądu stałego prowadzi wprost do kościółka. Pod koniec maja, podczas odpustu ku czci świętego Jana Nepomucena, wokół kościoła na wodzie odbywa się widowiskowa procesja na łodziach, będzie okazja powtórzyć wyjazd, o ile nie będzie się pokrywał z zaplanowanym już wypadem w Beskidy.



 Nad głównym wejściem umieszczony jest  kartusz z herbem Zamoyskich „Jelita” (trzy skrzyżowane włócznie) i Michowskich „Rawicz” (panna na niedźwiedziu).




Przed kościołem św. Jana Nepomucena stoi figura Matki Bożej Łaskawej, z piaskowca, wyrzeźbiona w roku 1905 przez B. Madejskiego z okazji wizyty biskupa Franciszka Jaczewskiego w Zwierzyńcu.
Biskup  zasłynął z tego, że jako nominat został wezwany przez carskie władze do złożenia w kościele przysięgi w języku rosyjskim na wierność rządowi. W odpowiedzi biskup Jaczewski zaproponował formułę w języku łacińskim lub polskim, tłumacząc się brakiem zarządzeń o zastosowaniu rosyjskiego w liturgii, a także ewentualnym zgorszeniem wiernych. Ostatecznie przysięga została złożona po rosyjsku, ale w urzędzie gubernialnym w Lublinie. Uważa się, że z jego inicjatywy, do Kościoła wróciło 200 tys. dawnych unitów, wcześniej siłą zmuszonych przez cara do przejścia na prawosławie. Grób biskupa znajduje sie w lubelskiej katedrze, a jego bratanek Kazimierz Jaczewski jest także wielce zasłużony dla Lublina, gdy jako doktor medycyny w 1908 roku sprowadził do Lublina pierwszy w mieście aparat rentgenowski. Jego nazwisko nosi ulica, na której znajduje się jeden z lubelskich szpitali.



Niżej i wyżej: klasycystyczne budynki zarządu ordynacji Zamojskich. Pierwotnie zespół składał się z drewnianego pałacu, czterech murowanych i dwóch drewnianych oficyn. Do chwili obecnej przetrwały tylko murowane oficyny, z których jedna została nadbudowana w XIX w. Jest to tzw. "pałac administracji" - obecnie siedziba Zespołu Szkół Drzewnych i Ochrony Środowiska.



Browar Zwierzyniec -  browar angielski w 1806 roku rozpoczął warzenie doskonałych gatunków piwa. Remontowany po pożarach w 1810 r. i 1878 r., funkcjonuje do dnia dzisiejszego jako część grupy "Perła - Browary Lubelskie SA". Produkcja odbywa się w świetnie utrzymanych XIX-wiecznych budynkach. Obok znajduje się dawny budynek bednarni (ongiś piwo było w beczkach:) i dom dyrektora browaru, a po drugiej stronie ulicy parę kroków dalej jest ujęcie wody dla browaru.




Tuż  obok wejścia na teren Roztoczańskiego Parku Narodowego znajduje się Willa Plenipotenta czyli willa rządców Ordynacji Zamojskiej. Zbudowana w 1880-1890 w stylu szwajcarskim.




A przed willą pomnik konika polskiego, symbol Parku.



Wyżej Ośrodek Edukacyjno-Muzealny RPN w Zwierzyńcu. Na terenie wystawa różnorodnych uli, starszych i nowszych.



A także Wioska Krasnoludków:) Choć wyrosłam już z bajek, bardzo mi się podobała i cieszyłam się jak dziecko oglądając kolejne chatki:)




(...) Trawy milczą, ptak nie śpiewa,
słowa toną w leśnym smutku...
Czy już nic się zrobić nie da?
Czy to koniec krasnoludków?
- Myślę... świat się stał nieczuły -
pisnął Łezka, krasnal mały. -
Trzeba prośby słać do dzieci,
by znów o nas pomyślały (...)

Fragment książki: "Drzewo Krasnalowe" - autor Lusia Ogińska

Książki o roztoczańskich krasnalach do kupienia: http://lusiaoginska.pl/index.php/zloty-krasnal/2-uncategorised/88-ksiegi-roztoczanskich-krasnali










Zdjęcia robione są przez szybę, niekoniecznie czystą, a poza tym  ta kuchnia wyżej tak mi się spodobała, że mimo fatalnej jakości zdjęcia, postanowiłam je zachować:) Mosiężny czajnik wymiata:)



W Zwierzyńcu jest 68 pomników. Jeden z nich to „Głuszec z naszych łusek” autorstwa lokalnego rzeźbiarza Bartłomieja Sęczawy. Nazwa bierze się stąd, że powstał z łusek uzbieranych od myśliwych z każdego zakątka Polski w odzewie na projekt ogłoszony w prasie myśliwskiej. O mojej opinii na temat polowań na razie zmilczę:)



Pomnik konika Polskiego na terenie Ośrodka Edukacyjnego. Tu jest dużo o koniku na Roztoczu: http://roztoczanskipn.pl/pl/ochrona-przyrody/ohz/konik-polski.
Podczas poprzednich pobytów kilka lat temu widziałam w terenie koniki, nawet głaskałam, teraz chyba było im za zimno i pochowały się w stajniach, które są im udostępniane na zimę.


Tam wyżej jest coś bardzo fajnego. Jest to wystawa plenerowa "Drugie życie drzewa". Czytając poszczególne tabliczki dowiedziałam się, ze martwe drzewo jest specyficznym, dynamicznym, siedliskiem dla niezliczonych organizmów, w tym także roślin i zwierząt.



W Ośrodku znajdą coś dla siebie także milusińscy, mniejsi i więksi.



Niebieskim szlakiem przez las na wydmach poszłam nad Stawy Echo.



W lesie zielono mimo lutego. A to ogrodzenie oddziela teren, po którym hasają sobie polskie koniki. Teraz ich nie było, leniuszki schowały się w ciepłej stajni:)



Tutaj wykonano pobór żywicy czyli żywicowanie polską metoda żeberkową:)


No i zbliżam się do Stawów Echo. Zespół stawów założono w latach 1929 - 34 na miejscu rozległych mokradeł w dorzeczu strumienia Świerszcz. Prowadzona przez Ordynację Zamojską w okresie okupacji hitlerowskiej rozbudowa stawów dawała zatrudnienie i ochronę pracującym tu ludziom przed wywiezieniem na roboty do Niemiec. Obecnie istnieją cztery stawy (było och na początku 9). Stawy są napełniane wczesną wiosną, a na przełomie października i listopada woda jest spuszczana. Plaża z drobniutkiego jasnego piaseczku jest częścią wydmy, którą porasta las.






Macham !:)










 
Za stawami znajduje się ostoja konika polskiego, latem często można je wypatrzyć gołym okiem.


Przez Zwierzyniec biegnie  trasa rowerowa Green Velo - Wschodni Szlak Rowerowy mający blisko 2000 km długości.

Pomnik Leśników.
Udział leśników w walce o wolność Ojczyzny upamiętnia około granitowych 60 głazów, ułożonych na planie krzyża. Niektóre z nich ważą nawet 10 ton. Na Pomniku jest wyryty napis: „PAMIĘCI POLEGŁYCH LEŚNIKÓW 1939-1944, 1939-1956”. Na jednym z głazów znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca orła oraz liść dębu.





Szlak na Bukową Górę.


Bo gdybyś przeszedł bory i podszyte knieje,
Trafi z w głębi na wielki wał pniów, kłód, korzeni,
Obronny trzęsawicą, tysiącem strumieni
I siecią zielsk zarosłych, i kopcami mrowisk,
Gniazdami os, szerszeniów, kłębami wężowisk.
(...)
Na dole jak ruiny miast: tu wywrot dębu
Wysterka z ziemi na kształt ogromnego zrębu;
Na nim oparte, jak ścian i kolumn obłamy,
Tam gałęziste kłody, tu na wpół zgniłe tramy (...)

 A. Mickiewicz, „Pan Tadeusz”









Bukowa Góra to obszar ochrony ścisłej oraz punkt widokowy z panoramą na strefę krawędziową Roztocza Środkowego, pierwszy w pełni chroniony obiekt przyrodniczy w Ordynacji Zamojskiej . Ścieżka trudna ze względu na znaczącą różnicę wzniesień wynoszącą ok. 80 m - wymaga pokonania stromego podejścia po schodach, których - miałam wrażenie - było chyba z tysiąc !:)  




Szlak kończy się bramą, spod której roztacza się rozległy przepiękny widok. Niestety, dysponuje tylko prostym automatycznym aparatem bez filtra słonecznego, więc zdjęcia absolutnie nie oddają urody tego miejsca, Robione pod słońce są zamglone i niewyraźne, ale i tak są dla mnie pamiątką z tego miejsca.


















Kolejną wycieczkę pieszą odbyłam do wsi Sochy.
Wypowiedź Anny Janko, poetki i autorki książki "Mała zagłada":
"1 czerwca 1943 r. o świcie rozpoczęła się w Sochach tzw. karna ekspedycja, czyli pacyfikacja połączona z eksterminacją. To było kilka apokaliptycznych godzin. Najpierw Niemcy schodzili ze wzgórz (Sochy leżą w niewielkiej dolinie na Roztoczu), strzelali kulami zapalającymi w zabudowania, a z karabinów maszynowych do mieszkańców wsi, którzy wybiegali z domów. Następnie Niemcy zeszli na podwórka i dobijali tych, którzy jeszcze nie zginęli, podpalali te domy, które dotąd nie spłonęły. A potem nadleciały samoloty w liczbie dziewięciu, które tę wioskę po prostu wbiły w ziemię bombami. Huk był podobno tak wielki, że wyrywał głos z płuc, wszyscy mieli poczucie, że to naprawdę koniec świata. A kiedy odleciały samoloty, taka cisza zapadła, że wydawało się, że nikt w ogóle nie przeżył. Potem ci nieliczni, cudem ocaleni, podnosili się powoli, sprawdzali, czy świat w ogóle jeszcze istnieje."

W odwecie za pomoc partyzantom z rąk funkcjonariuszy Schutzpolizei zginęło wtedy około 180 osób, w tym wiele kobiet i dzieci. Wieś została niemal doszczętnie spalona. 












Cóż, dni szybko lecą... trzeba było wracać... Nic to:) Wrócę tu latem, Na pewno! Jest jeszcze wiele miejsc do zobaczenia, trzeba policzyć wszystkie 68 pomników, obejrzeć wiele zakątków i przejść kilometry leśnych ścieżek.