czwartek, 9 listopada 2023

Gdzie Lubelszczyzna spotkała się z Podkarpaciem - Stary Dzików i okolice

Korzystając z ciepłej listopadowej pogody, pojechałam na tereny leżące na pograniczu lubelskiego i podkarpackiego. Moim celem był Stary Dzików. Właśnie przeczytałam biografię Isaaca Beshevica Singera i dowiedziałam się, że jego ojciec Pinchos Menachem Zynger był w Starym Dzikowie rabinem, a że już od dawna chciałam też zobaczyć tamtejszą cerkiew, to niewiele się zastanawiałam nad kierunkiem wycieczki:) Oczywiście, po drodze zobaczyłam jeszcze kilka interesujących miejscowości.

Różaniec - zacytuję tu cudzy tekst z okresu tuż po wojnie: "Droga wiedzie przez wieś Różaniec, gdzieś koło Tarnogrodu. Kapliczka, wokół niej mogiły dorosłych i mogiłki niemowląt. Istne wzgórze śmierci! To ofiary rzezi, straszliwej zbrodni niemieckiej. A wśród mogiłek bracia i siostry, matki pomordowanych. Wszystko tu płacze wspomnieniem, wbrew woli. Nie można oprzeć się łzom. Wieś ogromna, ale bez chaty, bez stodoły. Wstępuję do szkoły: barak o ścianach świecących niebem, natłoczony. Dzieci około sto pięćdziesiąt. Pytam: „Dzieci, kto z was był wywieziony do Niemiec?”. Podniosły się niemal wszystkie rączki. Iluż nie wróciło!? A ci co wrócili, zastali we wsi Różaniec pustkowie i różaniec... mogił przy kapliczce. Chodzi się tu bez butów; nawet do szkoły, ale szkoła pełna. Nie ma tu chat, nie ma obór, spichlerzy, nawet drzew, nawet całych kamieni, ale jest szkoła, jest dziatwa, jest wiara w Boga, jest wola życia! "

Autorem powyższego cytatu jest kardynał Wyszyński

18 marca 1943 jednostki niemieckiego Wehrmachtu, SS i żandarmerii otoczyły miejscowość Różaniec    i przeprowadziły pacyfikację wsi. Był to odwet za pomoc partyzantom i zbiegłym z obozów jeńcom sowieckim. Okupanci podpalili zabudowania. Spłonęło 260 gospodarstw z dobytkiem i inwentarzem. Niemcy zamordowali około 70 osób, większość z nich spłonęła w palących się domach.

26 czerwca 1943 okupanci ponownie obstawili wioskę i wydali rozkaz wysiedlenia Polaków. Większość wywieziono do obozu w Zamościu. Podobne akcje miały miejsce w kolejnych miesiącach 1943 roku.

Za tą tablicą jest szkoła, Wyszyński jest jej patronem, a przy szkole boisko zbudowane na terenie starego cmentarza prawosławnego, w tym celu zrównanego z ziemią. Taki paradoks losów.



Do 1936 roku w Różańcu istniała cerkiew prawosławna, którą rozebrano. Prawdopodobnie znajdowała się w tym miejscu, gdzie teraz stoi ten kamienny krzyż, a na drzewach umieszczone są krzyże drewniane - niestety nigdzie nie znalazłam poparcia na moją tezę, ponieważ prawie w ogóle się o tym fakcie nie pisze, ale teren ten leży naprzeciwko miejsca, gdzie był cmentarz prawosławny, więc może jest to prawdopodobne. A może tu była ta kapliczka i groby, o których pisał Wyszyński ?



A to nowy kościół św. Antoniego Padewskiego w Różańcu, naprzeciwko szkoły, za nim teren, gdzie wśród drzew są drewniane krzyże.

Wola Obszańska - 22.10.2023 w Woli Obszańskiej miało miejsce uroczyste odsłonięcie tablicy upamiętniającej pomordowanych podczas II wojny światowej mieszkańców. Tablica została umieszczona przy pomniku, który w 1987 został  postawiony z inicjatywy ZBoWiD’u. Pomnik powstał ku czci 89 mieszkańców zamordowanych przez Niemców, nie zostali oni jednak wówczas wymienieni z imienia i nazwiska. Pochodzący z Woli Obszańskiej pan Stanisław Kozyra udał się do Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie i we współpracy z pracownikami zweryfikował nazwiska 71 osób.




Między Wolą Obszańską a Moszczanicą, jeszcze przed granicą województw, na skraju lasu po prawej stronie zauważyłam krzyż  poświęcony dwóm polskim żołnierzom zamordowanym przez sowietów we wrześniu 1939 roku.




Po takim płaskim jak stół terenie dojeżdżam do Moszczanicy, gdzie wpadam w zachwyt nad starą małą cerkiewką. Osada powstała zapewne w drugiej połowie XVII w. Już w tym czasie podjęto próby założenia we wsi samodzielnej organizacji parochialnej. Zamiar ten zrealizowano dopiero w 1717 r., kiedy to Adam Mikołaj Sieniawski, hetman wielki koronny, właściciel wsi, wydał stosowny dokument. Cerkiew wzniesiono dwa lata później, w 1719 roku. Cerkiew św. Michała Archanioła, oczywiście orientowana, położona jest w centrum owalnego placu ujętego wieńcem bardzo wysokich drzew. Na osi cerkwi znajduje się też wolnostojąca, drewniana dzwonnica, wzniesiona przed 1890 rokiem. Po 1947 roku świątynia przejęła funkcje rzymskokatolickiej kaplicy filialnej. Przestała być użytkowana po wybudowaniu we wsi nowego kościoła filialnego w 1991 roku.





 
Stara salka katechetyczna





Dość podobna, ale późniejsza cerkiew pw. św. Dymitra znajduje się w pobliskiej wsi Cewków. Cewków jest wsią wymienianą w źródłach historycznych już w 1492 roku. Według miejscowej tradycji pierwsza cerkiew istniała na terenie przysiółka Wola. W 1650 lub wkrótce po 1689 r. świątynia została przeniesiona na obecne miejsce, do centrum wsi.  Na początku XIX w. cerkiew była już silnie zniszczona. Stąd też w 1840 roku za staraniem ówczesnego parocha ks. Antoniego Brylińskiego, przy wsparciu finansowym księcia Leona Sapiehy, zarządzającego dobrami cewkowskimi z ramienia ich właściciela hrabiego Władysława Zamoyskiego, rozpoczęto budowę obecnie istniejącej cerkwi. Po zakończeniu prac w 1842 roku starą cerkiewkę rozebrano. Po II wojnie świątynia został przejęta na Skarb Państwa i w szybkim tempie uległa zrujnowaniu. Wyposażenie, głównie ikony z XVI-XVIII w. zabezpieczone zostały w zbiorach muzealnych (Sanok, Kraków – Fundacja św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi Kijowskiej).



I oto jestem w Starym Dzikowie, który po raz pierwszy wymieniony został w kronice Jana Długosza około 1475 roku. W 1812 roku objęty został przez ród Zamoyskich, a następnie włączony do klucza cewkowskiego i przejęty przez generała Władysława hrabię Zamoyskiego; w tym czasie do połowy XIX wieku dobrami galicyjskimi Zamoyskich administrował ks. Leon Sapieha. Na przełomie lat 70 i 80 XIX wieku obszar dworski znalazł się w posiadaniu rodu Tarnowskich. Od około 1885 roku majątek należał do Józefa Laufera, następnie stanowił własność Brunickich i Wattmannów Maelcamp de Beaulieu (tych od PŁAZOWA ) I to właśnie wtedy, w miejscu starej zniszczonej cerkwi, powstała w 1904 roku nowa murowana cerkiew św. Dymitra w stylu neobizantyjskim zaprojektowana przez architekta Teodora Mielniczuka. Obecnie zniszczona i nieużytkowana.



Nad głównym wejściem uwieczniony został rok budowy cerkwi ("1904"). 


 
Wnętrze mnie zszokowało, nie tego się spodziewałam, więc mocno zdziwiona starałam się ustalić, co ja właściwie widzę ??





No i wszystko jasne. Cerkiew "zagrała" w filmie Wajdy pt. Katyń, a te drewniane konstrukcje to prycze, na których leżeli statyści udający uwięzionych żołnierzy po internowaniu.

 
Wyposażenie cerkwi nie zachowało się, to nieliczne odnalezione przedmioty sakralne.




Na elewacji południowej powyżej okna umieszczono plakietę z wyobrażeniem Matki Boskiej z Dzieciątkiem..,


...a na północnej dodatkowo św. Józefa.


Obok cerkwi zachowała się murowana dzwonnica parawanowa na 4 dzwony. W dolnej części wydzielona została półkolista brama, po bokach niewielkie pomieszczenia użytkowe. Całość zwieńczona jest trzema symetrycznie ustawionymi ośmiobocznymi wieżyczkami. W ich ściankach wydzielono półkoliste otwory dzwonowe, dziś już niestety bez dzwonów. 

Przez cerkiewne okno widać było tutejszy kościół parafialny p.w. Św. Trójcy, murowany, późnobarokowy, wzniesiony w 1781 roku z fundacji Adama Czartoryskiego. W kościele znajdują się tablice poświęcone pamięci żołnierzy Wojska Polskiego, partyzantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich oraz mieszkańców wsi, zamordowanych przez Niemców, NKWD i UPA.



Była cerkiew, był kościół - czas na synagogę. 
Pod koniec XIX wieku społeczność żydowska w Starym Dzikowie zbudowała synagogę i założyła kirkut. Dzików był wtedy ośrodkiem ruchu chasydzkiego, gdzie rabinem (bardzo konserwatywnym) od 1921 roku był ojciec noblisty Isaaca Bashevisa Singera. Podczas II Wojny Światowej świątynia została zdewastowana przez Niemców. Po wojnie budynek służył miejscowej społeczności jako dom kultury i kino. Od lat 90-tych został opuszczony i niszczeje, zawalił się dach i stoją już tylko mury. Patrząc z zewnątrz, widać, że zamurowane zostały okna, przebito też drzwi w miejscu, gdzie był Aron ha-Kodesz, czyli miejsce na szafę ołtarzową.



Po cmentarzu żydowskim w Starym Dzikowie nie zostało już praktycznie nic. Podczas II Wojny Światowej wszystkie macewy zostały użyte przez Niemców do utwardzenia pobliskiej drogi, ulicy Cieszanowskiej. Po wojnie podobno ocalało kilka artefaktów z tego kirkutu, ale do dziś nie dotrwały.  Na tym cmentarzu pochowany został ojciec pisarza - noblisty Isaaca Bashevisa Singera, który nigdy nie interesował się grobem ojca. Jak i zresztą matką wywiezioną do Kazachstanu, jak i młodszym bratem i siostrą, i swoim synem. Bo ten noblista to był wredny mały człowieczek, choć pięknie pisał o żydowskim folklorze:)


Chwała rolnikowi, że jednak nie orze całego pola, tylko zostawił na środku kępę drzew tam, gdzie był cmentarz.

W latach 1940-1943 Niemcy dokonali zagłady ludności żydowskiej. W 1940 roku, w północnej części dawnego powiatu lubaczowskiego, Niemcy zorganizowali dla Żydów obozy pracy w Cieszanowie, Lipsku, Narolu, Płazowie i Starym Dzikowie, a getta zostały utworzone w Lubaczowie i Cieszanowie. Obozy pracy Niemcy zlikwidowali w końcu 1940 roku, natomiast getta przetrwały dłużej. Według niepełnych danych okupant wymordował ok. 4600 Żydów z terenu powiatu lubaczowskiego. Ponad połowę z nich (ok. 2500 osób) wywieziono do obozu zagłady w Bełżcu.

Po opuszczeniu Starego Dzikowa zamarzył mi się spacer po barwnym jesiennym lesie, więc udałam się na teren uroczyska "Na Laszce". Po drodze zauważyłam tablicę "Do Lebiedzia", musiałam sprawdzić co to takiego. Otóż  w środku lasu, tuz koło bagniska, gdzie bierze początek rzeka Przerwa, na pagórku znajduje się kamienny krzyż nieznanego pochodzenia, z zatartymi przez czas napisami.  Uznawany jest za jeden z najstarszych krzyży bruśnieńskich na ziemi lubaczowskiej, czasy jego ustawienia mają sięgać okresu najazdów Tatarskich w XVII wieku. Swoją nazwę wziął od nazwy wioski Lebiedzie, która tu kiedyś istniała, a która była przysiółkiem Starego Dzikowa.

Z Lebiedziami jest też związana legenda o bohaterskim Łabędziu, który podczas najazdu tatarskiego nie dał się złapać „żywcem”, lecz zginął w płomieniach zabudowań. Na pamiątkę tego wydarzenia postawiono kamienny krzyż w miejscu rozegrania się tragedii. Według Janusza Mazura z Muzeum Kresów w Lubaczowie, między połową a końcem XVII w., poprzez takie krzyże upamiętniano mogiły kryjące ofiary najazdów tatarskich. Krzyże takie miejscowa ludność nazywała „turkami”. W większości nie są one datowane, ale ich archaiczna forma, rodzaj użytego materiału oraz związane z nimi przekazy historyczne wskazują na wczesną metrykę. Tak więc może jest coś z prawdy w ludowej legendzie o Łabędziu:)





Uzbrojona w kijki ruszam na szlak, choć trzy panie goszczące się wesoło w wiacie zdziwiły się: Sama ? Nie boi się ? Nie boi. Bo kogo ? Zajęcy ?:)


 
No, ale przestraszyłam się wody:) Boberki zrobiły sobie tamę na potoku i woda rozlała się szeroko zalewając szlak, nie dało się obejść. Ponieważ ma on kształt pętli, to choć trochę pomaszerowałam pod prąd i tą samą trasą wróciłam. Nie byłam jednak tak do końca usatysfakcjonowana....








Ponieważ jednak zbliżał się wieczór, udałam się w drogę powrotną do domu, z dwoma przystankami.





Pierwszy przystanek w Ułazowie.
16 września 1939 roku 21 Dywizja Piechoty Górskiej dowodzona przez gen. bryg. Józefa Kustronia stoczyła zaciekłą walkę pod pobliskimi Oleszycami z przeważającymi siłami niemieckiej 45 Dywizji Piechoty. Około godz. 14 w lesie między Koziejówką a Ułazowem generał Kustroń został zabity, uczestnicząc w ataku podczas próby przebicia się. Ciało generała Niemcy przewieźli do Ułazowa. Złożyli je na plebanii greckokatolickiej. Godzinę później pochowali Kustronia przy cerkwi. Była przy tym grupka cywili. Niemcy pożegnali polskiego bohatera salwą honorową. Order Virtuti Militari generała wraz dokumentami przekazali rodzinie.
W 1946 roku ówczesne władze zbierały ciała poległych żołnierzy z pól bitewnych. Chowano je na cmentarzu w Żelichówce koło Lubaczowa. Tam też trafiły szczątki Kustronia, a stamtąd w 1953 roku na cmentarz wojskowy w Baligrodzie .
Jesienią 1953 r. marszałek Rokossowski, na usilne prośby Aleksandry Kustroń, wdowy po generale, zezwolił na ekshumację bohatera i pochowanie go w Nowym Sączu.

Kamień pamiątkowy z tablicą i krzyżem znajduje się przy nieczynnej od 1993 roku greckokatolickiej cerkwi św. Dymitra. Cerkiew zbudowano w 1843 z inicjatywy proboszcza Symeona Pleszkiewicza na fundamentach poprzedniej starszej budowli z 1668 roku. Niestety, nieużytkowana, niszczeje...



Przystanek nr dwa zrobiłam w Osuchach. W czerwcu 1944 r., pod Osuchami rozegrała się największa bitwa partyzancka na terenach polskich w trakcie II wojny światowej. Dla większości partyzantów zakończyła się tragicznie, podobnie jak dla miejscowej ludności. Podczas operacji Sturmwind II oddziały niemieckie otoczyły kompleks Puszczy Solskiej, w którym znajdowały się zgrupowania AK, BCh, AL i partyzantów radzieckich. Dowódcy poszczególnych ugrupowań nie porozumieli się, wskutek czego oddziały walczyły oddzielnie. Do bitwy pod Osuchami doszło w wyniku próby przerwania okrążenia przez oddziały AK i BCh. Bitwa zakończyła się ich klęską. Nieznana jest dokładna liczba poległych, było ich kilkuset. 25-28 czerwca oddziały niemieckie z psami przeczesywały las w poszukiwaniu ukrywających się na drzewach, w zaroślach i na bagnach ludzi. Sytuacja bez wyjścia sprzyjała załamaniom nerwowym i samobójstwom. Pojmani partyzanci byli zabijani na miejscu lub po torturach. W trakcie akcji Sturmwind II dokonano również pacyfikacji wielu miejscowości. Zginęło kilkuset ludzi, tysiące wysiedlono. Spalone i spacyfikowane wówczas Osuchy nigdy już nie wróciły do przedwojennego stanu, żołnierze Wermachtu i Ostlegionu rozstrzelali ok. 40 osób, a ponad 100 wywieziono do obozu koncentracyjnego na Majdanku. Na cmentarzu partyzanckim znajdują się nagrobki 240 osób, obelisk i tablice z nazwiskami poległych. 





Ziemianka Wira, Konrada Bartoszewskiego - porucznika Armii Krajowej, pisarza, dowódcy oddziału partyzanckiego działającego pod Józefowem. Niemcy rozstrzelali publicznie członków jego rodziny - rodziców Janinę i Wacława oraz siostrę Wienisławę. Bezpośrednim powodem mordu była akcja oddziału Czesława Mużacza, pseudonim "Selim", który z miejscowego posterunku żandarmerii odbił, aresztowanych dzień wcześniej, "Wira" i jego zastępcę Hieronima Miąca, pseudonim "Korsarz".
On, jako  jeden z nielicznych polskich dowódców biorących udział w  bitwie pod Osuchami - przeżył. Pracował potem na KUL-u w Lublinie i tu zmarł.

Koniec dnia, koniec wycieczki. A jeszcze przecież jeszcze nie wszystko w okolicy obejrzane:)