sobota, 31 grudnia 2022

Sławatycze - noworoczny obrzęd Brodacze

 Pomiędzy 29 a 31 grudnia sławatyccy Brodacze wychodzą na ulice i żegnają stary rok. Są ubrani w piękne, kolorowe czapki z ręcznie wykonanymi kwiatami z bibuły oraz długimi wstążkami, na sobie mają kożuchy z baranicą na zewnątrz, na twarzach mają ręcznie wykonane ze skóry maski i oczywiście długie brody z lnianego włókna. Na nogach mają słomianki, które na koniec obrzędu są palone w ognisku przez wszystkich Brodaczy, co ma symbolizować ostateczne pożegnanie się ze starym rokiem. W 2021 roku zwyczaj ten został wpisany na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego, tworzoną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Brodacze ze Sławatycz pretendują teraz do zaistnienia na liście tradycji chronionych UNESCO:)






























Szczęśliwego Nowego Roku:)

czwartek, 29 grudnia 2022

Różanka i Hanna

Różanka i Hanna to wdzięczne nazwy dwóch wsi położonych nad Bugiem, na granicy z Białorusią, na północ od Włodawy. Dzień był pochmurny- wręcz ciemny, zimny, ale na widok ruin w Różance, od razu zrobiło mi się ciepło z przejęcia:)

Różanka była kiedyś miastem prywatnym, leżała wówczas na terenie województwa brzeskiego w Wielkim Księstwie Litewskim. Różankę lokował w roku 1506 książę Andrzej Michajłowicz Hołownia, a w roku 1524 została obdarzona przywilejem na jarmarki. Współcześni mieszkańcy pamiętali o tym wydarzeniu i uczcili niedużym kamieniem z tablicą pięć wieków swojej miejscowości.

Jednakże już w XVII wieku Różanka utraciła prawa miejskie, pozostając ośrodkiem rozległych dóbr magnackich.  Według legendy, car Piotr I w początkach XVIII wieku wybudował w Różance wspaniały zespół pałacowy otoczony ogrodem francuskim. Mimo ogromnego majątku, właściciel hetman Ludwik Pociej tak zadłużył swe dobra, że po jego śmierci w 1730 roku, jak w swych pamiętnikach podaje Julian Ursyn Niemcewicz, zabrakło funduszy na wyprawienie mu odpowiednio dostojnego pogrzebu, w związku z czym niepogrzebane ciało przez kilka lat przechowywano jakoby w kościele Dominikanów w Terespolu.

Po hetmanie, który nie pozostawił męskiego potomka, jego bratanek zadłużony majątek sprzedał Janowi Jerzemu Flemingowi, podskarbiemu wielkiemu litewskiemu. Po jego śmierci dobra odziedziczyła córka, słynna Izabela, wydana za księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego, któremu wniosła je w posagu. Za jej czasów, w końcu XVIII wieku, w pałacu w Różance gościli m.in. Julian Ursyn Niemcewicz i poeta Franciszek Dionizy Kniaźnin. Wizyty te znalazły odbicie w ich twórczości. Pierwszy wspomina ten pobyt w pamiętnikach, drugi różańskie wrażenia zawarł w wierszach „Do Bugu” i „Z podróży”. Kolejną właścicielką Różanki i Włodawy została córka Izabeli i Adama Czartoryskich, Zofia. W 1798 roku poślubiła ona Stanisława Kostkę Zamoyskiego, późniejszego senatora i wojewodę Księstwa Warszawskiego, wnosząc oba majątki w dom mężowski. W rękach Zamoyskich pozostały one przez ponad stulecie. Po Stanisławie Kostce dziedziczył je jego syn August, a po nim wnuk Stanisława, August Adam. Po śmierci tego ostatniego w 1917 roku Różankę z ruinami zniszczonego podczas I wojny światowej pałacu, jednym folwarkiem i łąkami nad Bugiem dziedziczyła jego córka Róża, żona Tomasza Komierowskiego. W jej ręku majątek pozostawał do śmierci w 1931 roku, kiedy to dobra różanieckie otrzymały urzędowego kuratora. Dekret PKWN o reformie rolnej z 1944 roku, na mocy którego majątek Różanka przeszedł na własność Skarbu Państwa kończy dzieje rodzin szlacheckich w Różance.

Niżej zdjęcie pałacu z 1911 roku widzianego od strony Bugu.

Pałac w Różance został wzniesiony w latach 1713-16 na kilkunastometrowej wysokości skarpie nad Bugiem. Był wspaniałą rezydencją, zwaną (podobnie jak pałac Branickich w Białymstoku) Wersalem Północy. Jego projekt przypisuje się królewskiemu architektowi Józefowi Pioli. Pałac został zbudowany na rzucie prostokąta na dwupiętrowych piwnicach. Pierwotnie pałac posiadał wysoki dach kryty niebieską dachówką i zwieńczony miedzianą, pozłacaną banią z herbami Pociejów.

Z nieistniejącym już pałacem związane są różne legendy, na przykład taka, że Ludwik Pociej salwą z dział ustawionych na tarasie pałacu dawał znać przeorowi paulinów we Włodawie, ilekroć pił jego zdrowie. Paulini natomiast odpowiadali mu podobną salwą z włodawskiego klasztoru.

Pod pałacem mieściły się podziemia, w których Zamojski miał ukryć skarby. Lochów było tak dużo, że kto wszedł tam bez planu, nigdy już nie wrócił. Kiedy szło się ze świecą lub latarką, to po pewnym czasie one gasły, dlatego, że brak było tlenu. Do każdego lochu prowadziły żelazne drzwi, zawsze pozamykane.

Mówiło się dawniej także, że z kościoła we Włodawie prowadzą 6-kilometrowe podziemia do Różanki i tamtędy w czasie wojny ludzie uciekali przed wojskiem radzieckim.

W okolicach Różanki była kiedyś cerkiew, ale spłonęła w czasie wojny. Nad drzwiami wejściowymi namalowany był obraz św. Eliasza, który nie uległ zniszczeniu po spaleniu cerkwi. Eliasz z tego obrazu patrzył wiernym prosto w oczy, bez względu na to, z którego miejsca się na obraz patrzyło. W czasie odpustu wszedł człowiek i zauważył, że święty cały czas się na niego patrzy, zląkł się i rzucił kamieniem prosto w oko Eliasza, potem poszedł do kuźni i w czasie pracy wybił sobie oko.

Kiedy ruiny cerkwi zostały rozebrane, katolik, nowy właściciel gruntu postawił na miejscu popówki chlew i w tym chlewie straszyło. Rano konie były białe od piany ze strachu. Jego córka bała się tam chodzić i w końcu zlikwidował oborę. Za karę spotykały go same nieszczęścia. Jeden syn mu zwariował, drugi się powiesił, on sam i trzeci syn pochorowali się na nogi i dwie córki mu zmarły.

Do Różanki wjechałam obok dawnych zabudowań folwarku, większość w stanie ruiny, ale część nadal jest wykorzystywana.



Wiekowa kasztanowa aleja nie jest w dobrym stanie, były zakusy, aby dla bezpieczeństwa wyciąć drzewa, ale mieszkańcy stanowczo oprotestowali pomysł.  







Do wsi wjechałam bramą wjazdową w oficynie mieszkalnej z duszą na ramieniu, patrz tabliczka na murze o lewej:) Nawet okiem laika widać, że ruina długo  nie wytrzyma i wkrótce będzie już tylko nierozpoznawalną kupą cegieł.

Zarówno park jak i rezydencja Zamoyskich była szczelnie ogrodzona  ceglanym murem, który ciągnął się aż do samej rzeki Bug. Obecnie mur się rozpada, a teren jest zarośnięty krzaczorami. W XVIII wieku był tu wspaniały ogród francuski ze strzyżonymi szpalerami lipowymi i rabatami kwiatowymi.

Ten trzykondygnacyjny pawilon w formie wieży wzniesiony na terenie parku w połowie XIX wieku to pawilon na rzucie kwadratu, wybudowany z polecenia Augusta Adama Zamoyskiego. W późniejszym okresie wykorzystywany był jako kotłownia.

Niedaleko przy trójkątnym placyku w centrum wsi, będącym pozostałością dawnego rynku, stoi neogotycki kościół fundacji Zamoyskich, zbudowany w latach 1908-1913. Kościół zlokalizowany jest na terenie dawnego  zespołu pałacowo-parkowo-folwarcznego w Różance. Powstał dzięki staraniom i funduszom hrabiów Róży i Augusta Zamoyskich oraz dzięki pomocy okolicznych włościan. Wzniesiony w stylu neogotyckim według projektu Ksawerego Dionizego de Makowo Makowskiego.

W wyniku samowolnie wprowadzonych przez Zamoyskiego zmian do projektu kościoła (powiększenie rzutu przyziemia budowli) prace budowlane zostały czasowo wstrzymane, a między autorem projektu, a fundatorem prowadzony był proces sądowy, zakończony ostatecznie ugodą między stronami, a wskutek powyższego - projekt ten został następnie zmodyfikowany i uzupełniony przez architekta Jana Olearskiego. Kościół konsekrowano w 1919 r., równocześnie z powstaniem miejscowej parafii rzymskokatolickiej. 



W pobliżu znajduje się organistówka z tego samego okresu, z gankiem kolumnowym. Teraz jest tu lokalne muzeum.

We wsi są nowe ładne domy, ale one nie są ciekawe, są i jeszcze długo tu będą, dlatego swoją uwagę skupiłam na tych starych, których może już niedługo znikną z krajobrazu wsi.








Nad Bug od kościoła prowadzi uliczka o szumnej nazwie Aleja Róż o długości około 200 m, na początku wyłożona płytami chodnikowymi, potem ziemna. Kończy się na granicy, nad Bugiem. Spędziłam tu jakieś pół godziny na miłej pogawędce. Nie mogę napisać z kim i o czym, obowiązuje mnie tajemnica państwowa:) Wszak to granica polsko-białoruska. No, to już wszystko wiadomo.

Dodam, iż wyjaśniono mi, że nie można nagrywać i fotografować m.in. obiektów i obszarów obejmujących infrastrukturę graniczną, w tym wizerunku funkcjonariuszy Straży Granicznej, policji i żołnierzy. Wolno fotografować rzekę:) Oraz, że tzw. „wolność panoramy” - to prawo obowiązujące w Polsce, które pozwala na fotografowanie i swobodną publikację zdjęć przedstawiających zarówno prywatne, jak i publiczne budynki, dzieła sztuki, pejzaże pod jednym warunkiem: jeśli obiekty są elementem szerszej panoramy, widoku, przestrzeni publicznej. A więc proszę, bardzo - oto rzeka:) Nie sfotografowałam innej infrastruktury, a była! To było fajne spotkanie i rozrywka dla obu stron.

Ruszam do Hanny, to tylko kilka kilometrów.

Pierwsza pisemna informacja o Hannie pochodzi z 1546 roku i dotyczy nadania miejscowości praw miejskich przez Bohdana Bohowityna. Zgodnie z ustną tradycją, nazwa miejscowości pochodzi od Anny Jagiellonki, która podróżując na Ruś zatrzymała się tu na nocleg. Ponieważ została dobrze przyjęta, pozwoliła mieszkańcom osady nazwać ją swoim imieniem. W miejscowej mowie imię Anna to Hanna. W 1739 wybudowano w Hannie cerkiew, uposażoną w 1750 przez Hieronima Floriana Radziwiłła. Obecnie jest kościół rzymskokatolicki pw. Świętych Piotra i Pawła i stanowi on najcenniejszy zabytek Hanny. 


Wejście do kościoła (oprócz mszy) jest tylko z przewodnikiem od 1 kwietnia do końca października. W ołtarzu głównym znajduje się namalowany na płótnie obraz Matki Bożej Hanneńskiej, kopia ikony Matki Bożej Poczajowskiej - uważany za sprawiający cud uzdrowienia. A tak w ogóle, to ołtarzy w kościele jest pięć. Trzeba tu będzie wrócić wiosną, żeby te ołtarze zobaczyć.


Cytuję za stroną poświęconą miejscowości:

"Podczas I wojny światowej, mieszkańcy Hanny , wykonując zarządzenie cara, uciekają przed armią niemiecką paląc swoje domostwa. Wraz z nimi ucieka ksiądz prawosławny, zabierając z sobą cudowny obraz Matki Bożej Hanneńskiej. Z pożaru jako nietknięte ogniem ostają się jedynie kościół, dzwonnica, plebania i jeden budynek mieszkalny. Po pięciu latach tułaczki ksiądz prawosławny wraca do Hanny, lecz miejscowa ludność nie zgadza się na sprawowanie przez niego liturgii w tutejszym kościele. Pozwala jedynie sprawować liturgię w kaplicy cmentarnej. Przez następne cztery lata w Hannie nie ma żadnego kapłana. W czerwcu 1924 r. do Hanny przybywa ksiądz Ludwik Łęga, który obejmuje urząd proboszcza parafii pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła . Jest to początek kościoła katolickiego w Hannie, który trwa nieprzerwanie do teraz."

A czemuż to ludność się nie zgadza i zawłaszcza cerkiew ? A dlatego, że w dniu 18 marca 1921 roku granice między Polską a Rosją Radziecką ustalono na linii od Dźwiny przez Białoruś do Zbrucza i Dniestru, a nad Bug napłynęła ludność z zachodu, która nie miała nic wspólnego z prawosławiem i unitami.


Zegar Męki Pańskiej to miejsce modlitwy obejmujące czas życia Jezusa Chrystusa od godziny 18.00 w Wielki Czwartek do godziny 18.00 w Wielki Piątek,  czyli 21 kapliczek i 3 pale symbolizujące pobyt Chrystusa w ciemnicy,  z centralnie umieszczoną w nim Golgotą, na której stoi wysoki krzyż z kamiennym ołtarzem. Alejki  mają długość 505 metrów, co jest odpowiednikiem drogi krzyżowej Chrystusa w Jerozolimie .



W pobliżu kilka świątków.






Miejsce dialogu kultur i religii mieści się w budynku po dawnej plebanii z 1844 r. (wyżej) W tym obiekcie w czterech salach ekspozycyjnych ukazane są trzy religie : judaizm, islam, chrześcijaństwo i trzy chrześcijańskie wyznania: unickie, prawosławne oraz katolickie. Każda z sal ukazuje odrębną religię i wyznanie w zaprezentowanych eksponatach. Zwiedzanie jak w kościele, więc nie udało się wejść tym razem.

Obok kościoła znajduje się kilka starych drewnianych odrestaurowanych domów w ramach programu "Nasza dawna wieś".







I na koniec zagadka. Już za murem kościelnym, ale jeszcze przed "Zegarem" w kąciku siedzi sobie taki oto głaz. Wygląda porządnie, czysty i zadbany, a na nim rysunek hitlerowskiego hełmu oraz napis: 10 komp. LR 360, Nov 1939 oraz swastyka i symbol Krzyża Żelaznego


Przypuszczam, że upamiętnia hitlerowskich żołnierzy poległych podczas agresji na Polskę w czasie kampanii wrześniowej, co wydaje mi się trochę bulwersujące, niestety nigdzie nie znalazłam nic o tym obelisku. Napisałam do gminy maila, jeśli mi odpiszą, uzupełnię wpis o pozyskaną informację.

Hanna pożegnała mnie naściennym obrazem zapraszającym do wizyty latem:) Na pewno skorzystam:)