sobota, 17 września 2022

Roztocze Południowe

Są na Roztoczu miejsca, w których nie byłam, mimo, że jeżdżę tam od lat. Tym razem skierowałam się na Roztocze Południowe i Wschodnie i sięgnęłam polsko-ukraińskiej granicy. Ale po kolei...

Pierwszy przystanek w Brzezinach Bełżeckich. Jeszcze przed pierwszymi budynkami, na polu, stoi sobie krzyż z uśmiechniętym Chrystusikiem:)




W maju 2019 r. Stowarzyszenie "Ocalić od zapomnienia" zrealizowało w Brzezinach projekt „75 rocznica obrony Brzezin – śladami por. Stefana Kobosa „Wrzosa”- współfinansowany przez Ministerstwo Obrony Narodowej. W miejscu gdzie ukrywał się por. Stefan Kobos, odsłonięto dwie tablice informacyjne ku pamięci ww. i jego najbliższych współpracowników – Eugeniusza Szczepańskiego i Edmunda Szczepańskiego. Dokonano także odsłonięcia tablicy upamiętniającej żołnierzy Armii Krajowej, Kompanii Narol III plutonu Brzeziny Bełżeckie. 


Stowarzyszenie ma siedzibę w prywatnym gospodarstwie i posiada imponujące zbiory związane ze swoim bohaterem jak również zwiedzić tu można niewielki skansen.



Kopie listów pisanych przez "Wrzosa"


 
Jest i mój ulubiony Andrejkow:)




Stefan Kobos ps. "Wrzos" w czasie I wojny światowej walczył w Legionach Piłsudskiego, był uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej i walk o Wilno. W dwudziestoleciu międzywojennym pracował jako zawodowy podoficer WP. Żołnierz września 1939, w konspiracji od 1940 w ramach Konsolidacji Obrony Narodowej “KLON”,  kiedy to miała miejsce wielka wsypa spowodowana działalnością miejscowego konfidenta gestapo, w wyniku której aresztowano 44 członków i współpracowników. Aresztowanie tylu osób spowodowało kres działalności organizacji. Członkowie, którym udało się uniknąć aresztowania, głównie z terenu Narola, do których należał także Stefan Kobos, związali się z organizacją ZWZ-AK. Kobos został mianowany dowódcą placówki mającej za zadanie obronę przed oddziałami ukraińskimi powierzonego odcinka w Brzezinach Bełżeckich. 18 kwietnia 1944 r. oddziały UPA zaatakowały Bienaszówkę. W odwecie dowodzony przez „Wrzosa” pluton stoczył zwycięską batalię z UPA pod wsią Kołajec, wypierając nieprzyjaciela w kierunku Huty Lubyckiej. W akcji odwetowej oddział dowodzony przez „Wrzosa” spalił wieś Kołajce uznawaną za miejscowość sprzyjającą UPA. Aresztowany przez UB 21 stycznia 1956 r. we wsi Brzeziny, skazany został 28 września 1956 r. w pokazowym procesie na karę dożywotniego więzienia, zmienioną w wyniku zastosowania amnestii na 15 lat.

Wraz ze Stefanem Kobosem, w tym samym procesie osądzeni zostali jego najbliżsi współpracownicy: Eugeniusz Szczepański ps. „Turek” vel „Turski” oraz Bolesław Goch ps. „Dąbek”. Po aresztowaniu Stefana Kobosa przez UB do władz wpłynęła pisemna prośba o jego uwolnienie podpisana przez wielu mieszkańców okolicznych wsi. Prośba ta nie została uwzględniona. Po dziś dzień we wsi żywa jest pamięć o "Wrzosie", o czym świadczy powstanie Stowarzyszenia i coroczne obchody rocznicy obrony Brzezin przed hitlerowskim najeźdźcą.

 
W Brzezinach znalazłam wesoły przystanek oraz kolejnego Andrejkowa. Jest gdzieś jeszcze jeden na stodole, o czym dowiedziałam się już później.




Z Brzezin udałam się do Woli Wielkiej. Drewnianą cerkiew pw. Cerkiew Opieki Bogurodzicy  postawił w 1755 r. wójt wsi Wola Wielka, Bazyli Szcziry wraz z wiejską gromadą. Zbudowana została z drewna sosnowego, konstrukcji zrębowej, na kamiennej podmurówce. Po wysiedleniu grekokatolików w 1947 r. pełniła funkcję kościoła. Od 1994 po wybudowaniu nowej kaplicy, świątynia pozostaje nieużytkowana. Obecnie stoi opuszczona, aczkolwiek widać ślady remontu, dając świadectwo historii minionych wieków. Obok świątyni usytuowana jest drewniana, dwukondygnacyjna dzwonnica na rzucie kwadratu, konstrukcji słupowo-ramowej. Wewnątrz otaczającego cerkwię kamiennego muru, znajduje się cmentarz ze starymi nagrobkami, wykonanymi przez bruśnieńskich kamieniarzy.




Z braku miejsca wewnątrz cerkiewnych murów, reszta pochówków odbywała się  na cmentarzu na wschód od świątyni, przy drodze do Werchraty.





A oto i Werchrata, niezwykle malownicza i ciekawie położona wieś w gminie Horyniec na Roztoczu Wschodnim w niewielkiej odległości od granicy z Ukrainą. Leży, jak wskazuje nazwa, nad rzeką Ratą (werh Rata czyli powyżej/nad Ratą). Jej powstanie  datowane  jest na  XV wiek. Od początku istniała tu społeczność wyznania wschodniego. W pierwszej połowie XVII w. powstały tu drewniane budowle sakralne. Ostatnia  z nich przetrwała do początku XX wieku. Obecna murowana cerkiew w Werchracie  zastąpiła  drewniany budynek. Jej kopuła jest najbardziej charakterystycznym znakiem rozpoznawczym Werchraty. Wg źródeł ukraińskich w 1939 ludność we wsi stanowiło: 3500 Ukraińców, 30 Polaków, 25 rzymskich katolików posługujących się na co dzień językiem ukraińskim, 120 Żydów i 25 mieszkańców innej narodowości (razem 3700 osób). Zaraz po II wojnie światowej dochodziło tu do licznych konfliktów polsko-ukraińskich. Ukraińcy twierdzą, że to Polacy ich napadali i mordowali, ale spójrzmy na te liczby, co sami podają... Chyba jednak było na odwrót. W okresie 25-31 maja 1947 r. Wojsko Polskie deportowało z Werchraty na Ziemie Zachodnie Polski 645 obywateli narodowości ukraińskiej.









W środku cerkwi znajdują się cztery cenne figury z XVIII w. przywiezione z Uchnowa, stojące w ołtarzu głównym. W bocznym ołtarzu od strony północnej znajduje się obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem, ikona z końca XVII wieku. 

Z Werchraty ruszyłam w kierunku nieistniejącej już wsi Dziewięcierz. Powstała w latach 1565–1566, lokowana "na surowym korzeniu" czyli w totalnej dziczy:) przez starostę lubaczowskiego Andrzeja Myszkowskiego jako wieś królewska. W 1630 r. liczyła 56 domów. Wsią królewską pozostawała do 1778 r., potem była własnością szlachecką, a na początku XX w. majątek rozparcelowano. W XVII w. funkcjonowało tu 16 warsztatów garncarskich, a ponadto huta żelaza. We wsi był także młyn i karczmy. Dziewięcierz leżał przy rozgałęzieniu szlaków, na wschód do Potylicza i Rawy Ruskiej oraz na północ do Werchraty. Zapewne bogactwo miejscowych rzemieślników i dogodne położenie umożliwiły zrealizowanie potężnej inwestycji, którą była budowa monumentalnego założenia cerkiewnego w latach 1749–1750 (data na podstawie napisów na krzyżach na bramie wschodniej i zachodniej muru wokół cerkwi). Ostatnia cerkiew zbudowana tu została w latach 1837-1839, w miejscu starszej, drewnianej. Wg niepotwierdzonych szacunków ukraińskich  w 1939 r. wieś liczyła 2260 mieszkańców, w tym 2060 Ukraińców, 10 Polaków, 90 ukraińskojęzycznych rzymskich katolików, 40 Żydów i 60 Niemców Cerkiew została zniszczona w czasie II wojny światowej. Żołnierze radzieccy zdjęli blachę z dachu świątyni, a potem resztki ścian rozwalili żołnierze WOP, gdyż mogły dawać schronienie osobom nielegalnie przekraczającym granicę państwową (część materiału wykorzystano do budowy mostu w Horyńcu). Wsi też już nie ma. W tym miejscu jest teraz granica polsko-ukraińska. Po dawnych mieszkańcach pozostał cmentarz i resztki murów otaczających cerkiew.
















Parkując koło cmentarza czyli nieomalże na granicy, zorientowałam się, że nie mam portfela. Chwila paniki i przypomniałam sobie, że został w domu na biurku. To, że akurat jestem bez gotówki i karty, to nieważne - miałam blika i aplikację zbliżeniową w telefonie, gdybym po drodze potrzebowała za coś zapłacić. Ale nie miałam dowodu, prawa jazdy, dowodu rejestracyjnego, polisy ubezpieczeniowej... No jak nie miałam, mam przecież eObywatela:) No, nie - tam też nie miałam;) Zero zasięgu, a nawet jakby coś złapać to z Ukrainy czyli majątek za bajta. Niedobrze. No, ale znowuż z drugiej strony, po cóż mi w krzakach dokumenty ? I z tą myślą zapuściłam się w gęste zarośla za ogrodzeniem cmentarza, szukać cudownego źródełka, kapliczki i fundamentów plebanii. Schodziłam różne ścieżki, drepcząc w bagienku, oganiając się od komarów, grzęznąc w błotku i znikając w pokrzywach wysokich na dwa metry. Niestety, szukanego miejsca niet. Znalazłam tylko stare, dzikie skarłowaciałe jabłonki świadczące o tym, że kiedyś były tu wiejskie zagrody. Kiedy wyłaziłam z krzaków, zobaczyłam, jak na drodze około 50 metrów od cmentarza zawraca pojazd pograniczników. Nie widzieli mojego auta, zasłaniały je gałęzie. Mnie też nie zauważyli, bo od razu się schyliłam, jak jaki nielegalny uciekinier:) Poczekałam w krzaczorach aż zawrócą, poszłam do samochodu i odjechałam:) Uff... No, bo przecież tam wojna, a ja na granicy bez papierów, do ciupy by mnie wsadzili na pewno:)

A potem pojechałam do Radruża, bo sobie przypomniałam, że w cerkwi to byłam kilka razy, ale na tym dużym cmentarzu to ani razu. Na miejscu zauważyłam, że nagrobki są poddawane renowacji i te odnowione naprawdę świetnie wyglądają.













Przy okazji zajrzałam do cerkwi, akurat trafiłam na godzinę oprowadzania z przewodnikiem. Zespół cerkiewny od 2013 roku znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO i piastuje tytuł pomnika historii.




Na koniec parę ciekawostek:
1. W miejscu, gdzie teraz stoi cerkiew, 17 milionów lat temu była rafa koralowa. 
2. Wśród zachowanych nagrobków szczególną uwagę zwraca przepiękna wapienna płyta leżąca na trawie. Napis w starocerkiewnosłowiańskim języku głosi, że spoczywają tu prochy szlachetnie urodzonej Katarzyny Eliaszowej Dubniewiczowej, wójtowej radrużskiej. Według legendy Katarzyna była piękną dziewczyną, gdy wpadła w tatarski jasyr. W dalekich krajach pokochał ją bogaty władca, a gdy zmarł, Katarzyna wróciła do rodzinnego Radruża i za przywiezione skarby fundowała cerkiew.
3. Bywała tu często słynna pisarka Gabriela Zapolska.
4. Pod murawą zasypane jest wejście do podziemnej krypty rodu Andruszewskich, odkopywane tylko na czas pogrzebu.
5. Wsparte na drewnianych słupach „soboty” służyły za miejsce do spania dla wiernych. Przed soborem watykańskim msze odprawiano tylko do godziny 11. Żeby zdążyć na „sumę”, pielgrzymi, którzy mieszkali bardzo daleko, przychodzili już w sobotę. Tu pod podcieniami, na zewnątrz cerkwi nocowali.
6. W ścianie pomiędzy nawą a prezbiterium widnieje potężna “dziura” . Kiedy cerkiewkę zwiedzał znany aktor Jan Nowicki z grupą studentów, młodym przyszło do głowy, żeby coś zaśpiewać. Jedna z dziewczyn zaintonowała “Ave Maria”. Okazało się, że gdy studentka zaczęła śpiewać w cerkwi, słychać ją było daleko we wsi. Taki otwór w drewnianej ścianie sprawia, że wnętrze świątyni staje się pudłem rezonansowym. 
7. W skład zespołu cerkiewnego wchodzi 20 ogromnych lip pamiętających czasy króla Jana III Sobieskiego.

Pora do domu, ale jak przejeżdżałam przez Gorajec, zauważyłam, że gospodynie sprzątają cerkiew. Cerkwie w Radrużu i Gorajcu są najstarsze w Polsce, pochodzą z XVI wieku. Musiałam zajrzeć:) Dotychczas trafiałam na zamkniętą na cztery spusty. Okazuje się, że wnętrze przygotowano pod jakieś prace.



Po przeciwnej stronie cerkwi znajduje się Chutor Gorajec, dzięki któremu poznałam kiedyś na Folkowisku szalonego Joryja Kłoca ze Lwowa. Cerkiew zagrała w ich teledysku.


Ale teraz było tu cicho, nikt nie zwracał uwagi, że weszłam na teren obejrzeć kolejne ulubione Andrejkowy.



Piękne Roztocze, jeszcze do ciebie wrócę...