niedziela, 9 marca 2025

Beskid Niski - Ferdel, Cergowa, Lackowa

Szczyt  nr 1, najniższy: Ferdel  - szczyt w Beskidzie Niskim, położony nad uzdrowiskiem Wapienne. Niezbyt wysoki, bo tylko 648 m, ale za to na szczycie jest wieża widokowa. Idziemy zobaczyć, co z niej widać.







  
Wieża ma 25 m wysokości, znajduje się poniżej właściwego szczytu Ferdel, ponieważ na jego wierzchołku gnieździ się będący pod ochroną orlik krzykliwy. Ptak ten jest symbolem Magurskiego Parku Narodowego.





  
Wejście jest dość łatwe, tam i z powrotem wystarczą 2 godziny, jeśli podjedzie się autem na początek szlaku. Jeśli z Wapiennego, trzeba dodać jeszcze godzinę.


I taki bonus nam się trafił w okolicy, zamarznięty uroczy wodospadzik:) Ale zjeść cokolwiek w Wapiennem nie dało rady, wszystko zamknięte oprócz jednej restauracji, gdzie nie wolno wchodzić z psem.





Szczyt nr 2, średni - Cergowa to górka tylko trochę większa, bo ma 716 m wysokości, ale za to przewyższenie przekracza 350 m, więc tak łatwo nie będzie:) Na zdobycie szczytu trzeba zarezerwować dobre pół dnia. Ma trzy wierzchołki, na jednym z nich jest wieża widokową. Leży niedaleko Dukli, przy granicy polsko-słowackiej. Ruszamy z parkingu Ciułówka.

Po 20 minutach od parkingu dochodzimy do Złotej Studzienki i ołtarza związanego ze Świętym Janem z Dukli. To miejsce mające znaczenie religijne. Jan z Dukli rozpoczął życie pustelnicze właśnie tutaj, co przyciąga licznych pielgrzymów i turystów zainteresowanych jego historią. Źródełko przy ołtarzu uważane jest za cudowne i posiadające właściwości uzdrawiające.



 
Tu można odsapnąć, bo kolejny odcinek wyciągnie z  człowieka siódme poty:)









 
Kiedy człowiek już traci wiarę, że dotrze żywy na szczyt, pojawia się ona - wieża:) Co prawda niebo wcześniej pięknie błękitne, nagle zaciągnęło się chmurami, więc szanse na widoki słabe, ale najważniejsze, że to już koniec wspinaczki:)













Szczyt  nr 3 - Lackowa

Szlaki turystyczne prowadzące na jej szczyt to mocne wyzwanie dla amatorów pieszych wędrówek. Lackowa to najwyższy szczyt Beskidu Niskiego, należy do Korony Gór Polski. Dzięki wysokości 997 m n.p.m. Lackowa bywa też nazywana Górą Policyjną:)

Zaczynamy koło stadniny koni w Izbach i tu skończymy robiąc pętlę przez Bieliczną. Najpierw drogą polną, potem przez las docieramy do Przełęczy Beskid idąc szlakiem wzdłuż granicy. 


W tym miejscu przebiega grzbiet europejskiego działu wód. Z jednej strony wody płyną do zlewiska Bałtyku, a z drugiej – do zlewiska Morza  Czarnego. Tu należy bobrze pobuszować w krzakach, aby znależć szlak. Zdecydowanie nie należy maszerować trasą jaka nam się w naturalny sposób narzuca przez las, bo dojdziemy na Słowację, a nie na Lackową. My poszłyśmy:) Zorientowałyśmy się dopiero, jak nam zniknął polski zasięg w telefonach:) Z przełęczy trzeba iść w lewo w małą, ledwo widoczną ścieżynę.



 
Zbliżamy się do prawie pionowej (noooo... prawie!:) ściany zwanej Ścianą Płaczu. Podobno jest to  jedno z najbardziej stromych podejść znakowanym szlakiem we wszystkich polskich górach, z wyjątkiem Tatr. Nachylenie wynosi 61% co oznacza, że pokonując 100 m szlaku podnosimy się o 61 metrów w górę.




 
Po pokonaniu ściany z radością widzimy grzbiet, w miarę płaski, pokryty głębokim śniegiem.






 
Szczyt zdobyty, piesa oczywiście pierwsza, to zapalona górołazka, nie odda palmy pierwszeństwa na żadnej górze:)




Za nic w świecie nie będziemy wracać przez Ścianę Płaczu, więc postanawiamy zrobić pętlę przez Przełęcz Konfederatów. Tu przynajmniej mamy namiastkę prawdziwej zimy.



W Izbach wstępujemy na obiad do restauracji Końska Dolina przy stadninie, nie ma problemu z wejściem z psem. Zresztą nasza piesa umie się zachować. Wchodzi dyskretnie i od razu układa się koło krzesła. Dostaje kawałki żeberka z mojej kwaśnicy, które pożera z apetytem, jak i ja swoją gorącą sycącą zupę. Po pysznym dwudaniowym obiedzie dostajemy od miłego pana kelnera firmowe krówki i rozgrzewającą nalewkę, której muszę z żalem odmówić, bo prowadzę auto:)