Fort XIII San Rideau w Bolestraszycach to dzieło pancerne klasy „Einheitsfort” projektu Moritza von Brunnera, marszałka polnego porucznika cesarskiej i królewskiej Armii monarchii austro-węgierskiej. Fort powstał w latach 1892-1896, w koszarach mieściły się m.in. pomieszczenia mieszkalne, kuchnie, magazyny amunicji, żywnościowe, izby opatrunkowe i schron centralny. Uzbrojony był w 3 haubice, 3 moździerze, tradytory strzeleckie z armatami. Głównym zadaniem fortu było osłanianie linii rzeki San od strony wschodniej oraz osłona dróg komunikacyjnych łączących Przemyśl z Krakowem. Podczas II oblężenia twierdzy Przemyśl, fort został wysadzony 22 marca 1915, w dniu poddania twierdzy. Uległ kolejnym zniszczeniom podczas III oblężenia w maju 1915 roku i po kolejnych rozbiórkach w latach 1923-1925. Dalsze niszczenie fortu zostało powstrzymane dopiero w roku 1968, po uznaniu fortów Twierdzy Przemyśl za chroniony prawem zabytek architektury.
Z fortem XIII związana jest legenda, o której słyszałam jako dziecko, pamiętam jakie wywoływała we mnie wrażenia, potem kompletnie zapomniałam. Wizyta w forcie wydobyła tę historię z zakamarków mojej pamięci:) Według legendy podczas prac rozbiórkowych w 1923 roku odnaleziono w zasypanej części fortu żywego jeńca rosyjskiego, któremu udało się przeżyć osiem lat w podziemiach korzystając z zasobów wojskowych magazynów. Jeden z robotników, po sforsowaniu przez ekipę stalowych drzwi opowiadał, że w pomieszczeniu za drzwiami stała mara, upiorna postać, niemal nagi kościotrup z masą splątanych siwych włosów, który na hałas reagował zatykaniem uszu i wydawał z siebie chrapliwe dźwięki. Przerażeni robotnicy natychmiast wezwali służby i powiadomili przełożonych. Odnaleziony w podziemiach człowiek został przewieziony do miejskiego szpitala, gdzie kilka godzin później zmarł. Śledztwo wykazało, że dostęp do pomieszczeń był możliwy tylko przez żelazne drzwi, które zostały zasypane w 1915 roku, gdy obrońcy przed kapitulacją zdecydowali się wysadzić forty. Wewnątrz przebywało w tym czasie dwóch jeńców rosyjskich, o których nikt nie pamiętał. Udało im się przeżyć tylko dlatego, że przebywali w części, w której znajdowały się zapasy oraz dostęp do wody pitnej. Drugi żołnierz zmarł, jego szkielet został również odnaleziony w podziemiach. Popełnił samobójstwo zostawiając swojego kompana kompletnie samego. Według relacji jednego z robotników, w pomieszczeniu znaleziono także skrzynkę po konserwach, w której znajdował się nóż, ołówek i zeszyt, z którego wypadła fotografia młodej kobiety. Na jej odwrocie zachowało się kilka słów dedykacji w języku rosyjskim: strzeże Bóg i moja miłość (…) wszędzie z Tobą, zawsze Twoja – 25/VII 1914. Autor opisał dzień, w którym zostali żywcem pogrzebani w podziemiach twierdzy oraz przemyślenia, które towarzyszyły mu przez cały czas uwięzienia oraz sposoby na przeżycie w podziemnym grobowcu. Oficer czas swojej niewoli odmierzał za pomocą własnoręcznie skonstruowanego „zegara” przelewającego wodę z beczki do kociołka. Rosjanin opisuje również załamanie psychiczne jego współwięźnia oraz jego samobójstwo przez podcięcie sobie gardła za pomocą kawałka blachy. Czy to prawda czy nieprawda ? Nigdy się nie dowiemy...