niedziela, 7 maja 2023

U Pana Szopena - Żelazowa Wola

Już dawno umawialiśmy się na majową wizytę w Żelazowej Woli, oczekiwania były duże, wszak przyjeżdżają tu artyści z kraju i ze świata oraz uczestnicy Międzynarodowych Konkursów Pianistycznych im. Fryderyka Chopina, by wykonywać utwory kompozytora w miejscu jego urodzenia, ale ciężko było zgrać termin - wyszło nam, że w grę wchodzi tylko 6 maja. No to pojechaliśmy...

O 12.00 planowany był koncert pianistyczny. Ale czegoś nie doczytaliśmy, czy może wcale nic o tym nie było, w każdym bądź razie koncert wygląda tak, że pianista jest zamknięty we wnętrzu, w ogóle go nie widać, a widzowie siedzą na dworze i słuchają z głośników. Rozczarowanie nr 1. Bo myśleliśmy, że jak koncert na żywo, to zobaczymy żywego pianistę w czasie gry. Niestety. Równie dobrze mogliby puścić muzykę z płyty.

Na plus należy dodać, że jak zaczęło padać, to pan z obsługi przyniósł widzom kilkanaście parasolek.


Mieliśmy przez internet kupione bilety na zwiedzanie z przewodnikiem o godz.14.00. Koncert się skończył 12.35, zostało półtorej godziny, zatem szybki skok po fajne pamiątki w sklepiku i rozglądamy się za restauracją, żeby zjeść obiad. W Internetach stało, że jakaś jest. Owszem, jest jakiś bar, na stoliku tylko menu z winami i ciastkami. Pani przy barze zapytana, czy serwują także posiłki, powiedziała, żeby jej nie przeszkadzać i zapytać kelnera! Kelner podał kartę z dwoma posiłkami na krzyż (dwie zupy, w tym chłodnik! a na dworze plus 7:) i obraził się, gdy nie skorzystaliśmy. Rozczarowanie nr 2.  

Została nam ponad godzina do wejścia na zwiedzanie. Mimo deszczu poszliśmy na spacer po parku, wszak z cukru nie jesteśmy. 
















Park jest ładny, przyjemnie się spaceruje, choć niestety w temperaturze 7 stopni przy wciąż lejących się z chmur litrach wody, niby pod parasolami,  ale nieco zmokliśmy i zmarzliśmy:) Ale przecież park temu nie winien:)
Postanowiliśmy poczekać na zwiedzanie koło kasy biletowej. Pani tylko zapytała niezbyt uprzejmym tonem z posępną twarzą, czy aby na pewno mamy bilety i zamilkła. Mamy:) I uratował nas pan strażnik, który wyszeptał, że wcale nie trzeba czekać na godzinę rozpoczęcia, bo oprowadzanie jest na okrągło i możemy iść już teraz, a ta godzina na bilecie to pic i fotomontaż i nikt na to nie zwraca uwagi. Ucieszyliśmy się i poszliśmy do dworku. Rozczarowanie nr 3, bo mogli nam to od razu powiedzieć, szczególnie ta pani, co pytała o bilety. A my czekamy i marzniemy w mokrych kurtkach. No trudno. 


Tak naprawdę nie jest to dworek, tylko oficyna. Ojciec Fryderyka, Mikołaj Chopin był prywatnym nauczycielem i  był tu zakwaterowany w skromnych pokojach bez podłogi, jedynie z klepiskiem. Fryderyk tu się urodził i przebywał zaledwie kilka miesięcy, potem rodzina wyprowadziła się do Warszawy. Fryderyk bywał czasem w Żelazowej Woli latem na wakacjach jako dziecko, ostatni raz odwiedził wieś w wieku 20 lat, potem już nigdy tu nie wrócił.
W 1928 warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Domu Chopina i Komitet Chopinowski z Sochaczewa zakupiły oficynę i 3 ha ziemi wokół budynku za 40 000 zł od Rocha Szymaniaka, który był właścicielem terenu od 1918. Podczas II wojny światowej we dworku stacjonowali żołnierze niemieccy. Pod koniec wojny znajdował się tam szpital. W tym czasie z dworku zaginęło wiele cennych przedmiotów, m.in. fortepian koncertowy Pleyel oraz dwa fotele należące do Chopina. W 1951 roku dworek wraz z parkiem przekazano Muzeum Narodowemu, a od 1953 obiekt był pod opieką Towarzystwa im. Fryderyka Chopina w Warszawie. 
Zgodnie z art. 2 ustawy z dnia 3 lutego 2001 r. o ochronie dziedzictwa Fryderyka Chopina, Dworek w Żelazowej Woli wraz z otaczającym go zabytkowym parkiem został uznany za dobro kultury narodowej, podlegające szczególnej ochronie.














Wewnątrz pomieszczenia są malutkie i ich zwiedzanie w grupie jest bardzo niekomfortowe. Są skromnie wyposażone w przedmioty z epoki i nieliczne pamiątki. W pokoikach stoją też dwa współczesne fortepiany, na których podczas koncertów grają występujący pianiści ukryci za gęstymi firanami, a których w parku wysłuchuje się z głośników. Jeśli miałabym porównać to miejsce do miejsca urodzenia Sienkiewicza lub np. Kraszewskiego, to jest tutaj więcej niż skromnie i nie rozumiem fenomenu tego miejsca, a przecież co roku Żelazową Wolę odwiedza podobno około 200 tys. gości z kraju i ze świata. Muszę jednak pochwalić pana przewodnika, który posiadał wiedzę i odpowiedział na każde zadane przez zwiedzających pytanie dotyczące kompozytora i jego rodziny. Bo ze Szopen geniuszem był, to wiadomo bez dwóch zdań:)

No i po wycieczce. We wsi nie ma  niczego interesującego, czym można by było zająć resztę dnia, więc wróciliśmy do domu.