niedziela, 17 maja 2020

Kryłów nad Bugiem - Lubelszczyzna

 
Kryłów kojarzył mi się z Dniami Dobrosąsiedztwa, które co roku organizowane są na granicy polsko-ukraińskiej. W tym roku raczej będą odwołane, więc nie czekając odwiedziłam Kryłów już teraz.
Historię ta wieś ma imponującą. Pierwsze ślady osadnictwa pochodzą z X w. Znajdował się tu jeden z Grodów Czerwieńskich. W XV wieku powstał potężny zamek, a Kryłów tak się rozrósł, że otrzymał prawa miejskie, które utrzymał aż do XIX wieku. A któż tam nie mieszkał... Polacy wszelakiego obrządku: katolickiego, kalwińskiego, ewangelickiego; rusini, ukrańcy, żydzi....
Wiele sie działo na zamku. W 1651 na zamku w Kryłowie gościł król Jan Kazimierz udający się pod Bereteczko. 15 stycznia 1687 na kryłowskim zamku wysłannik papieski A. Cusani wręczył Michałowi Radziejowskiemu kapelusz kardynalski. Natomiast powstały przy zamku browar jeszcze w XIX wieku rocznie produkował 7000 wiader piwa (ile to butelek ???:).
Obecnie zamek Ostrorogów to - moim zdaniem - mało atrakcyjna ruina nad Bugiem, choć trzeba przyznać, że sądząc z usytuowania pozostałych resztek murów, musiała to być ogromna budowla.

I taka ciekawostka: wyspa zamkowa na rzece Bug została prawnie razem z zamkiem włączona do Polski dopiero w 1987. Wspaniałomyślnie ZSRR nie zażądał nic w zamian:) To dziwne, bo za kawałek dzikich Bieszczadów w 1951 zabrano dużą część Grzędy Sokalskiej.






Wykonano przy zamkowej wyspie dość przyjemną trasę spacerową (dla wytrwałych nawet do 10 km) z miejscem na odpoczynek, widokami na Bug i ruchomym mostem nad starorzeczem.









W tym miejscu w Dni Dobrosąsiedztwa  stawiany jest most pontonowy i można sobie chodzić z Polski na Ukrainę, z Ukrainy do Polski. A po obu stronach rzeki jest wielki piknik i impreza plenerowa.
Jest to jednak granica unijna,  o czym przypominają postawione co kilkadziesiąt metrów tablice i słupki graniczne.


Czasy historyczne, te bardziej współczesne nie przysłużyły się wsi Kryłów. Front z lat 1914-1918 wygnał ze wsi wielu mieszkańców, w znacznej części Żydów. Reszta z nich uciekła za Bug w 1939 albo zginęła z rąk niemieckich. Na czas wojny i tuż po, Kryłów wzięli w posiadanie nacjonaliści ukraińscy, mieli tu wielu sprzymierzeńców i dopuścili się wielu zbrodni na Polakach. Na przykład 25 marca 1945 roku przebrany w radzieckie mundury, oddział ukraińskich nacjonalistów z UPA pod dowództwem Marijana Łukaszewycza „Jahody” vel „Czernyk” zaatakował 17 funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej oraz 28 cywilów. Wśród zamordowanych milicjantów znalazł się legendarny były dowódca oddziału Batalionów Chłopskich mjr Stanisław Basaj ps.”Ryś”, który walczył z UPA w okresie partyzanckim. Obecnie w sprawie zbrodni w Kryłowie toczy się śledztwo prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej. Spośród sprawców zbrodni świadkowie rozpoznali znanych z imienia i nazwiska miejscowych  Ukraińców, obecnie mieszkańców Ukrainy.


No i pozatym, nic specjalnego nie ma w tym Kryłowie, oprócz Bugu i czystego powietrza. Nie ma też klimatu wschodnich rubieży na samej granicy, jak na Podlasiu lub Polesiu. Ot, zwykła wioska, wygląda jak w centralnej Polsce.

Pokręciłam się jeszcze po wsi i po cmentarzu, aby zaspokoić ciekawość tego miejsca:)

          Brama pałacowa – neogotycka brama z domkiem odźwiernego prowadząca do nieistniejącego już pałacu
 
 Resztki murów okalających nieistniejący obecnie klasztor reformatów.







Na cmentarzu wyraźnie widać, jak miesza się codzienna, ludzka historia Polski i Ukrainy, stara i nowa.

Niecałe trzy kilometry za Kryłowem znajduje się miejsce zwane szumnie Sanktuarium św. Mikołaja. Obecnie straciło na znaczeniu, jednak w XIX w. otaczane było kultem zarówno przez katolików obrządku łacińskiego i unickiego, ale również przez ludność prawosławną. Jak to często bywa, w tym miejscu najpierw oddawano cześć Wołosowi, bogowi słowiańskiemu. Potem zaanektowano miejsce przy źródle na potrzeby chrześcijaństwa i poświęcono Św. Mikołajowi. Nie wiadomo, dlaczego akurat jemu. Zdaje mi się, że musiały tu wystąpić wpływy prawosławia, gdzie Mikołaj jest najważniejszym świętym. Według tradycji bezpłodne kobiety, modląc się w sanktuarium o urodzenie dziecka, powinny nie tylko wykąpać się w pobliskim źródle, ale również usiąść nago na wilku, który towarzyszy Mikołajowi i pogłaskać go, wypowiadając swoją prośbę. No, z daleka zalatuje to pogaństwem:))