Szczawnica pozazdrościła redyku Jaworkom (od 50 lat na wiosnę) i 10 lat temu wymyślono jesienny redyk w Szczawnicy. Jako, że Szczawnica jest większa, no i ma status uzdrowiska i w ogóle prestiż, to i redyk szczawnicki bardziej wypasiony:) Podobno miejsc noclegowych nie było już od dawna. Mnie to nie robiło różnicy, bo od dwóch poprzednich dni nocowałam w pobliskiej miejscowości.
W dniu redyku było chłodno i mgliście, postanowiłam jednak przed imprezą udać się do pewnego rezerwatu, ale po drodze spotkałam... właśnie redyk:) Do rezerwatu pójdę innym razem.
Owce ruszyły na trasę do Szczawnicy, ruszyłam i ja, żeby dotrzeć zanim zamkną drogi.
W Szczawnicy były tłumy, parkingi pełne, ale byłam sprytna he he i znalazłam miejsce dla swojego auta w bardzo dogodnym miejscu przy trasie do Krościenka, już za przystanią techniczną flisaków. To sprawiło, że po imprezie bez żadnego problemu i kolejki wyjechałam ze Szczawnicy.
Na redyk czekałam ponad godzinę, ale było warto. Przemarsz rozpoczął korowód górali w regionalnych strojach, któremu towarzyszyła góralska orkiestra.
Po przejściu owiec (i kóz) cały ten ludzki tłum udał się za nimi całą szerokością jezdni na halę nad Dunajcem, gdzie rozstawiły się liczne punkty gastronomiczne, grille, kotły z zupą, stoiska z nalewkami, serami i innym dobrem spożywczym i niespożywczym oraz scena. Tu wystąpiły najpierw zespoły góralskie, a na koniec zespół Video. Impreza skończyła się w nocy góralsko-discopolową potańcówką:)
Byłam, widziałam, fajnie się bawiłam, wyszłam z imprezy przed wszystkimi, żeby następnego dnia zdążyć do pracy. Czy powtórzę ? Na pewno, ale już nie w Szczawnicy. Może wiosną w Jaworkach ? W końcu jeszcze nie zobaczyłam tam wszystkiego ani podczas poprzedniego pobytu ani teraz.