sobota, 31 maja 2025

W powiecie chełmskim - po śladach historii

Miało być na rowerze, ale się rozpadało... Podjeżdżając autem, zwiedziłam więcej, ale nie wszystko to, co chciałam. Odpadły rezerwaty i polne drogi. Zawsze jednak można powtórzyć przy innej okazji.

Zaczęłam we wsi Klesztów. Do granicy z Ukrainą jest zaledwie kilka kilometrów w linii prostej. 



We wsi wyróżnia się zespół dawnej cerkwi greckokatolickiej, aktualnie kościół parafialny, barokowy, wybudowany przed 1772 r. pw. Wniebowzięcia NMP dla unitów, ufundowany przez Węglińskich. W 1865 zamieniono świątynię na prawosławną, a w 1920 roku została przejęta przez kościół rzymskokatolicki.
Węglińscy (vel Węgleńscy) to rodzina zasłużona dla ziemi chełmskiej i Klesztowa. W wyniku podziału majątku po ojcu w 1712 roku, jego najstarszy syn, Franciszek Węgleński herbu Godziemba otrzymał wsie Klesztów i Wołkowiany. W 1750 roku Franciszek założył we wsi Klesztów ogród włoski. Miał dziewięcioro dzieci.  
Znalazłam w czeluściach Internetu treść testamentu Franciszka, w którym wydziedzicza swojego syna Jana, kanonika chełmskiego i proboszcza w Żelechowie. Charakteryzuje go jako utracjusza, w przyszłości mogącego narazić na straty i kłopoty pozostałe rodzeństwo. Testamentem zapewnił środki na  należyte wykształcenie wszystkich pozostałych dzieci, także córek, i zapewnienie im dobrego życia.
Testament liczy 26 stron i ma formę pamiętnikarską. Zgodnie z życzeniem zawartym w testamencie pochowany został w kościele reformatów w Chełmie. Takiego oto pogrzebu sobie zażyczył:
"A kiedy będzie wyrok Boski na mnie wypełniony, ciało moje jako z ziemi wyszło, ziemi oddaję, i obliguję synów moich, aby złożone było i pochowane u OO. reformatów w Chełmie bez wszelkiej pompy światowej. Trumnę harasem kafowym albo suknem nie francuskim, i suknię harasową po tercjarsku, taką dawszy, ćwiekami prostymi białymi obiwszy, na aparencję nie ekspensując, ani na światło, sześć świec koło trumny, nie więcej, ile że fortunę zostawię długami obciążoną, byle tylko msze święte były za moją duszę. Lepiej, że to na msze święte po różnych kościołach pójdzie, niżeli na światło i aparencyę niepotrzebną, która pompa duszy nie pomaga."

Testament jest TUTAJ, bardzo ciekawa lektura:)

Był tu niegdyś także cmentarz otoczony murem z bramą-dzwonnicą (wymurowane z cegły po 1772 r.) W obrębie inne budynki zabytkowe, niezamieszkane: dla służby kościelnej i szpital dla ubogich. Plebania z kamienia i cegły z XVIII w.



Całe wnętrze kościoła pokrywa polichromia wykonana w 1772 przez Gabriela Sławińskiego, przemalowana w 1927 przez Tadeusza Korpala z Krakowa. Sceny religijne przedstawione są w oprawie bogatej, iluzjonistycznej architektury.

Ołtarze drewniane, także malowane iluzjonistycznie. W głównym  obraz MB Chełmskiej z 1745 r., po lewej stronie nawy  św. Łukasza z II poł. XVIII w., po prawej  MB Częstochowskiej. 


Na ścianie tęczowej od strony nawy znajduje się scena wręczenia kluczy św. Piotrowi.


Treść polichromii stanowią umieszczone na sklepieniach sceny z Nowego i Starego Testamentu, symbole oraz emblematy.



W kruchcie monogram "Maria" w otoczeniu główek puttów.




Pomnik z lat 90-tych XX wieku, stoi w tym samym miejscu, co postawiony w X rocznicę odzyskania niepodległości 1918 roku, który został w czasie II wojny zniszczony.

Ponieważ pada, nie jadę na cmentarz (nie wiem nawet czy są tam stare nagrobki, czy to nowa nekropolia) ani nad zalew w Puszczy.  Postanawiam odwiedzić Żmudź, skoro już jestem w temacie starych świątyń. 

Po bitwie pod Grunwaldem król Władysław Jagiełło w nagrodę osiedlił na tych ziemiach rodowitych Żmudzinów z dawnego Księstwa Żmudzkiego. W 1570 roku miał tu siedzibę starosta grodowy, urzędnik królewski, pełniący czynności administracyjne i sprawujący sądownictwo karne w obrębie starostwa chełmskiego. Niejaki Żmudzki posiadający znaczny majątek z dworem, był bliskim przyjacielem króla Stefana Batorego i razem z nim wyprawił się na Gdańsk i Moskwę, walcząc o Płock, Psków, Wielkie Łuki.


We wsi znajduje się XVIII-wieczny drewniany kościół, powstał około 1753 r. z fundacji Jana Zamoyskiego, wzniesiony jako cerkiew unicka, użytkowany następnie przez parafię prawosławną. W posiadaniu katolików obrządku łacińskiego pozostaje od okresu powojennego. Był gruntownie odrestaurowany, więc wygląda jak nowy.

 
W internetach są powielane informacje, jakoby w tej dzwonnicy wisiał XVII-wieczny dzwon, nawet wikipedia tak mówi. Zgłosiłam poprawkę do wikipedii, bo to nieprawda. Oryginalny zabytkowy dzwon z roku 1643 zaginął w czasie II wojny światowej. 




Po lewej stronie nawy obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem z XVIII w., po prawej stronie nawy obraz Jezusa Miłosiernego.

 
W ołtarzu głównym znajduje się unicka ikona Chrystusa Ukrzyżowanego z 1757 r. A ten Jan Chrzciciel po prawej... wyraźnie widać kanon bizantyjski. Co prawda na obrazie jest napis po polsku, ale po prawej stronie drugi cyrylicą, niestety, nie mogłam podejść i przeczytać, bo kościół był zamknięty kratą i oglądałam go z kruchty, z daleka. No to napisałam maila do parafii i po kwadransie otrzymałam odpowiedź: obraz jest jak najbardziej współczesny, ma kilka lat i autorem jest ksiądz Jarosław Kędzia. Poszukałam informacji o nim i okazuje się, że jest to  ikonopista, misjonarz ludowy z siedleckiego domu zakonnego, który  sprawuje liturgię w języku starocerkiewnosłowiańskim w jedynej na świecie parafii neounickiej w Kostomłotach koło Kodnia.
W świątyni znajdują się też relikwiarze św. Teresy z Lisieux oraz św. Marii Goretii, ale takie rzeczy mnie trochę przerażają:)


 Na chwilę zatrzymuję się w Białopolu przy cmentarzu żołnierskim z lat 1914 - 1944.


Dalej jadę do wsi Buśno, tu na skrzyżowaniu dróg mocno zarośnięty drzewami i krzakami teren dawnego cmentarza unickiego. Nie zachował się nawet jeden nagrobek. W 1992 roku mieszkańcy upamiętnili to miejsce granitowym obeliskiem. 



Buśno istniało już w XV wieku, położone  nad doliną rzeki Wełnianki, wśród podmokłej niziny i lasów. Już wtedy była tu parafia prawosławna i cerkiew. W 1783 roku założono tu filię grekokatolickiego seminarium diecezjalnego. Unici zbudowali tu świątynię i plebanię. W 1875 roku, po likwidacji unickiej diecezji chełmskiej, w Buśnie utworzono parafię prawosławną. W 1918 roku ludność katolicka Buśna i okolic stanowiła zdecydowaną mniejszość. W Buśnie było 113 domów ludności prawosławnej i tylko dwa domy katolickie. W 1943 r. wieś zamieszkiwało 599 Ukraińców, 21 Polaków.


Obecnie istniejąca świątynia powstała w 1795 roku jako cerkiew unicka pw. Wniebowstąpienia NMP, ufundowana przez biskupa Maksymiliana Ryłłę. Po przejęciu przez prawosławnych, cerkiew przebudowano, m.in. dodano kopuły, które usunięto po 1919 roku, kiedy to dobudowano te dwie frontowe wieże. 





Świątynia była zamknięta, a podobno w środku widoczne są pozostałości kilku warstw malowideł z różnych okresów. 





Jakieś 200 m od kościoła za skrzyżowaniem znajduje się cmentarz, ale raczej współczesny, starsze nagrobki nieliczne.



Za wsią XIX-wieczna drewniana kapliczka, ustawiona na czterech słupach nad rzeczką. Wewnątrz umieszczona jest rzeźba św. Jana Nepomucena trzymającego krucyfiks o charakterze ludowo-barokowym. Rzeźba jest współczesna, co do tej oryginalnej, starej, nie ma pewności. Mówi się, że jest przechowywana w kościele, ale nie udostępniana nikomu do obejrzenia, ale też jest podejrzenie, że  to Narodowy Kijowsko-Peczerski Rezerwat Historyczno-Kulturowy z siedzibą w  Kijowie posiada drewnianą rzeźbę Jana Nepomucena ofiarowaną przez proboszcza cerkwi w Buśnie.




Z Buśna do Kurmanowa tylko dwa kilometry. Nic tam ciekawego, wieś jak wieś, oprócz tej oto ogromnej murowanej cerkwi unickiej z XVIII wieku położonej na ogrodzonym zamkniętym terenie będącym własnością prywatną.

Według legendy, w miejscu, gdzie powstała cerkiew, wcześniej żył w grocie pustelnik przybyły z Ławry Peczerskiej w Kijowie. Około 1790 roku z fundacji Michała Wydżgi, właściciela majątku Kurmanów,  wybudowano tu klasycystyczną kaplicę dworską. W 1875 roku zamieniona została na cerkiew prawosławną, a w 1925  zburzono kopułę i  przebudowano na szkołę.







I gdy tak ją podziwiałam zza ogrodzenia, jakiś pan grzecznie zwrócił mi uwagę, że to jego droga i stoję na jego ziemi:) No to sobie poszłam.


Ktoś pamięta jeszcze takie lochy ? W lecie było tam bardzo zimno, wstawiało się mleko w kamiennym garnku i za jakiś czas było tak mocno zsiadłe, że nożem można było je kroić:)


I tak oto znalazłam się w Turowcu. Od razu na wjeździe do wsi dwa cmentarze, nowszy i większy jest katolicki.



Tu leżą polegli zaraz po II wojnie żołnierze Kazimierz Sondej i Franciszek Błazucki.
Błazucki był żołnierzem 27 Wołyńskiej Dywizji AK. Jesienią 1945 roku aresztowany przez UB zbiegł z więzienia na ul. Reformackiej. Ponownie dołączył do oddziału „Młota”. Poległ z rak UB w sierpniu 1946 roku w  okolicy Putnowic. Chorąży Kazimierz Sondej „Wielgi”, „Długi” to także żołnierz 27 Wołyńskiej Dywizji AK, po przybyciu na teren powiatu chełmskiego żołnierz oddziału „Sokoła” zastrzelony przez UB w Turowcu 9 lub 10 lipca 1945 roku. 
Ciekawostka: „Młot” był jednym z tych dowódców AK, który współpracował z UPA - Ukraińską Powstańczą Armią. 





Na kilku sąsiadujących ze sobą nagrobkach zobaczyłam tę samą datę  tragicznej śmierci: 10 kwietnia 1944 roku. Zaraz wyjaśniła się ta zagadka. Co charakterystyczne, na pojedynczych grobach do tej pory nie umieszczono wyjaśnienia, co ta "tragiczna śmierć" oznacza.  Kiedyś nie było to możliwe, a teraz ?To nie autobus wpadł do rowu ani pociąg się nie wykoleił.
10 kwietnia 1944 roku, nacjonaliści ukraińscy w bestialski sposób zamordowali 30 mieszkańców okolicznych wiosek: Putnowic-Kolonii w gminie Wojsławice, Busieńca i Kurmanowa w gminie Białopole oraz Maziarni w gminie Żmudź. 
A co znalazłam o tym na ukraińskiej stronie internetowej poświęconej ofiarom wojny z tej okolicy z kwietnia 1944 roku (nie podam adresu, żeby jej nie popularyzować) ?  NIC. 
Ciekawostka:  Chruszczow 20 lipca 1944 r. prosił Stalina o zgodę na utworzenie obwodu chełmskiego ze stolicą w Chełmie. Chruszczow przyjął za podstawę swojej propozycji gubernię chełmską, jej terytorium i ludność, pisząc jednocześnie, że planuje się ją włączyć do Ukraińskiej SSR, w skład której weszłoby 8 nowoutworzonych powiatów, w tym: powiat włodawski, chełmski, krasnostawski, hrubieszowski, sokalski, tomaszowski,  zamojski, biłgorajski. Mało brakowało, a mieszkałabym na Ukrainie. I to wcale nie jest zabawne...


Gotowało się w tym tyglu całą wiosnę 1944 roku.


W bezpośrednim sąsiedztwie cmentarza katolickiego leży dawny cmentarz prawosławny założony w XIX w. Do II wojny światowej większość mieszkańców to byli prawosławni Ukraińcy. W 1832 roku Poletyłowie ufundowali tu cerkiew, przemienioną obecnie na kościół katolicki, który pójdę zobaczyć.







Za skrzyżowaniem po prawej stronie wypatrzyłam Kościół Polskokatolicki pw. Św. Wawrzyńca. Parafia została założona w latach 1927–1928 i jest jedną z najstarszych parafii Kościoła Narodowego w Polsce. 

 
Zdecydowanie starszy jest natomiast kościół św. Barbary, obecnie w trakcie remontu elewacji. W Turowie istniała dawniej parafia unicka. Drewniana cerkiew, także pod wezwaniem św. Barbary z XVII wieku była wzmiankowana w dokumentach od 1744 roku. Kolejna murowana została wzniesiona w roku 1832, prawdopodobnie z fundacji hrabiego Poletyłły, właściciela pobliskich Wojsławic. Po likwidacji unii czyli po 1865 roku funkcjonowała jako cerkiew prawosławna. Po uzyskaniu niepodległości przez Polskę, w  1919 roku cerkiew została zamieniona na kościół rzymskokatolicki.




Ołtarz główny pochodzi z XIX wieku, ma charakter barokowy. Znajdujący się w nim obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem (w typie ikony, przemalowany) pochodzi z przełomu XVIII i XIX wieku.  Nie podchodziłam bliżej, bo akurat zebrało się kilka osób z księdzem na nabożeństwo majowe.




A to już wieś Huta sąsiadująca z Turowcem. Na poboczu wypatrzyłam upamiętnienie ofiar pacyfikacji dokonanej prze NKWD i UB w czerwcu 1945 roku. Zaczęło się od tego, że mjr Mieczysław Pazderski ps. Szary, dowódca oddziału NSZ do zadań specjalnych, z 300 osobowym oddziałem i wozami taborowymi w nocy 7 czerwca 1945 roku dotarł do wsi Huta. Przybysze przedstawili się, że są wojskiem i  szukali kwater.  Ludność jednak obawiała się późniejszych represji. Wysłali delegację z petycją, żeby dowódca jak najszybciej wyszedł z wojskiem z wioski. Szary stwierdził, że pod jego opieką i jego oddziału są bezpieczni.

Ludzie Szarego i on sam święci nie byli.
24 kwietnia 1945 r. w akcji przeprowadzonej w majątku w Kaniach w gminie Pawłów,  oddział  kpt.  Szarego  opanował  bez walki zajmowane przez ok. 50 wojskowych WP zabudowania dworskie, po czym rozstrzelał pięciu żołnierzy pochodzenia żydowskiego. Polaków albo wcielono do oddziałów NSZ, albo zwolniono do domów. 

2 maja 1945 r. w Syczynie oddział Szarego dokonał zabójstwa 5 Ukraińców w wieku od 50 do 80 lat, w tym trzech kobiet. Sześciu innych gospodarzy, szykujących się do wyjazdu do USRR, żołnierze Szarego obrabowali. 

6 czerwca 1945 r. do wsi Wierzchowiny weszło zgrupowanie pod  dowództwem  kpt.  Szarego, mające dokonać pacyfikacji wsi.  Pojawili się   przebrani w mundury Wojska Polskiego i zostali przychylnie przyjęci przez mieszkańców, którzy nie zorientowali się, kim są naprawdę. Żołnierze  dokonali masowej zbrodni na cywilnej ludności ukraińskiej, ofiarą padło 196 osób w większości prawosławnych, ale wśród nich było też 16 świadków Jehowy. Aby podnieść swoje zasługi, Szary przechwalał się, że zabili prawie 400 osób, ale temu przeczy ilość wydanych aktów zgonu i pochówków.

Wracając do Huty. Około 6 rano, 10 czerwca 1945 roku wieś  zajętą przez oddział Szarego zaatakował oddział NKWD. Zginął Szary trafiony w głowę i 11 jego żołnierzy. Reszta oddziału wycofała się w kierunku Turowca. Na drugi dzień, 11 czerwca, funkcjonariusze NKWD i UB w odwecie spalili 86 gospodarstw i zabili 5 niewinnych mężczyzn wybranych według własnego uznania.

Sądzę, że takie historie można odgrzebać na całej wschodniej ścianie Polski. To jest tak tragiczne, że mimo upływu lat, trudno to przyjąć do wiadomości.

Wracam do domu, deszcz w końcu ustał, na sam koniec dnia...