wtorek, 27 sierpnia 2024

Krynica Zdrój

Pomysł wycieczki na Jaworzynę Krynicką w celu podziwiania widoków wydawał się bardzo interesujący - do czasu porannej pobudki, kiedy okazało się, że całą okolicę spowiła mgła. Odczekawszy dłuższy czas stwierdziłam jednak, że pogoda pogodą, ale plany zrealizować trzeba. W górę ruszyłam kolejką gondolową. Tani taki przejazd to nie jest, trwa około 10 minut, chyba, że kolejka trzy razy się zatrzyma - wtedy wisi się w powietrzu 20 minut:)



 
Na  początku to się nawet wydawało, że mgła opadnie, ale płonne nadzieje... Im wyżej, tym mgliściej.





 

Ze szczytu widać wielkie nic, ale przynajmniej były otwarte restauracje (i tu tanio nie jest, ale rozumiem dlaczego:),  można coś zjeść i napić się herbaty, a potem... Potem pieszo na dół, ponad 2 godziny,  przez las, przez mgłę, trochę pod linią kolejki do Czarnego Potoku.



W centrum Krynicy na słońce nie trzeba było długo czekać, skwar 30-stopni przypominał, że lato jeszcze w pełni. To był ostatni dzień mojej wycieczki, więc ograniczyłam moją krynicką trasę miejską do Bulwarów Dietla. Musiałam jeszcze przed nocą wrócić do domu.
Ten piękny błękitny budynek to Willa Romanówka, XIX-wieczna, zbudowana w stylu szwajcarskim z przeznaczeniem na pensjonat.
 

Obecnie w willi mieści się Oddział Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu - Muzeum Nikifora, Galeria Sztuki „Romanówka”. Eksponowane są tutaj obrazy Epifaniusza Dworniaka (1895–1968) - Nikifora, malarza prymitywisty, samouka z Krynicy. Na wystawie można zobaczyć pamiątki i jego prace z różnych okresów twórczości i o różnej tematyce, a na froncie budynku tablicę pamiątkową z płaskorzeźbą przedstawiającą artystę. 










Z przyjemnością obejrzałam także wystawę prac malarki Władysławy Iwańskiej, nieżyjącej już prawie od 20 lat, uznanej przez znawców sztuki za jedną z najwybitniejszych reprezentantek współczesnego malarstwa intuicyjnego w Polsce. Jej twórczość jest umownie określana jako naiwna czy art brut i znana w wielu krajach Europy.





Po wyjściu z muzeum podreptałam po deptaku czyli po Bulwarach Dietla, wzdłuż których ciurka (bo nie da się powiedzieć, że płynie) niepozorny strumyczek o nazwie Kryniczanka, niedostępny (nawet dla psa, który chciał się napić tych resztek wody jaka w nim płynie), ogrodzony, ujęty w kamienne brzegi ułożonych ręcznie głazów. Nic ciekawego.

 
Można się wody napić z ujęcia z galerią zasłużonych dla Krynicy Zdroju:)

 
Willa Węgierska Korona

 
Pan Kaczyński, Bogusław, pośmiertnie siedzi sobie na skwerku:)


Willa Świteź




 
Willa Wisła z 1880 roku przeszła generalny remont i  mieści w swych wnętrzach hotel i restaurację. 


Pan Adam Mickiewicz z panną,  pomnik z 1906 roku w Parku Zdrojowym. Ta panna to albo Maryla Wereszczakówna albo Zosia z "Pana Tadeusza", na pomniku cytat z poematu: 
"Droższy niż laur Kapitolu
Wianek rękami wieśniaczki osnuty
Z modrych bławatków i zielonej ruty.


Po lewej willa Tatrzańska, po prawej Witoldówka. Willa Tatrzańska to rekonstrukcja oryginalnego budynku z 1855 roku, który  spłonął w 1987.  Z zewnątrz prezentuje się tak samo, jak 100 lat temu. 
Witoldówka  wybudowana został w 1888 roku i całość po licznych pożarach przebudowano jako budynek murowany, z zewnątrz natomiast pokryto całość drewnem, zachowując oryginalny wygląd

 
Willa Białej Róży  jest jednym z najstarszych pensjonatów w Krynicy-Zdroju. Wybudowano ją w XIX wielu w stylu szwajcarskim przez rodzinę Hubickich.




Takich ciekawych budynków i pomników w Krynicy jest mnóstwo. Jest też mnóstwo ludzi, gwaru i ... odpustu typu wata cukrowa, baloniki i gokarty na pedały na minuty. Męczące towarzystwo. Czas naglił, więc opuściłam Krynicę. Byłam tu poprzednio 10 lat temu, wyglądała inaczej. Może za kolejnych 10 wpadnę znowu na chwilę:)


poniedziałek, 26 sierpnia 2024

Tylicz - wieś beskidzka

Tylicz to teraz wieś, co prawda ma ładne położenie w Popradzkim Parku Krajobrazowym, ale daleko mu do bogatych w infrastrukturę sióstr, Muszyny i Krynicy położonej w odległości 6 km. Tylicz jest miejscem cenionym przez amatorów zimowych sportów ze względu na dobre stacje narciarskie, wyciągi, wypożyczalnie itp. Najcenniejsze jednak w tej miejscowości to ... święty spokój i przyroda. Oraz kilka zabytków (Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła, Cerkiew św. Kosmy i Damiana, Pomnik Kazimierza Pułaskiego), z których jeden bardzo mnie zachwycił.

Nie zawsze tak było. W przeszłości Tylicz był miasteczkiem, co widać do dziś po jego układzie z niewielkim rynkiem i otaczającymi go domami. Należał do tak zwanego muszyńskiego państwa biskupów krakowskich czyli rozległych dóbr ziemskich znajdujących się w posiadaniu kurii krakowskiej. Jego mieszkańcami byli Polacy i Rusini. Historia miejscowości sięga bowiem aż XIII w. To na tym terenie znajdował się szlak handlowy między Polską a Węgrami i powstała osada pod nazwą Ornawa. Król Kazimierz Wielki nadał osadzie prawa miejskie w XIV wieku i zmienił jej nazwę na Miastko. Następnie Tylicz zyskał ponownie prawa miejskie w XVII wieku jako własność bp. Piotra Tylickiego, od którego pochodzi obecna nazwa miejscowości.

W Tyliczu nocowałam, przyjechałam wieczorem, już po ciemku, a rano przez okno zobaczyłam zamglony krajobraz. 


Gdy mgła opadła, poszłam szukać śniadania:) I tym sposobem znalazłam się na tylickim ryneczku. W jego centrum znajduje się mały skwerek z fontanną i kapliczką św. Floriana z 1808 roku.


Jest taka opowieść o tym, jak w Polsce rozpoczął się kult św. Floriana. Otóż biskup krakowski Gedeon wspólnie z księciem Kazimierzem, zwrócili się do papieża z prośbą o relikwie świętego męczennika, który byłby patronem Polski.  Biskup osobiście udał się wtedy do Rzymu i tam przyjęty przez samego papieża, udał się do katakumb. Papież pozwolił biskupowi, aby ten wybrał relikwie dowolnego świętego. Biskup  powiedział wtedy głośno, że może sam święty męczennik zgłosi chęć przeniesienia się do Polski . I wówczas dał się słyszeć głos z jednego grobu. Gdy się do niego zbliżyli, okazało się, że jest to grób zamęczonego w IV w. św. Floriana, żołnierza rzymskiego, który - co jest prawdopodobne - stacjonował z wojskiem rzymskim na ziemiach dzisiejszej Polski. Z wielką czcią w ozdobnej szkatule prochy św. Floriana zostały przewiezione do Polski. I tak rozpoczął się jego kult. W samym tylko Tyliczu ma trzy upamiętnienia.

Tylicki ryneczek otaczają stare drewniane domy.





W rejonie ryneczku znajduje się także Dom Kultury mieszczący się w budynku dawnego  ratusza, a kilka sal w budynku zajmuje także Muzeum Dziejów Tylicza
Naprzeciwko  muzeum można zauważyć pomnik w formie płaskorzeźby, na której została uwieczniona postać gen. Kazimierza Pułaskiego¸ bohatera narodowego Polski i Stanów Zjednoczonych.


W tle płaskorzeźby wyłania się Lackowa oraz cerkiew w Muszynce, w której znajduje się ołtarz z obozu Konfederatów Barskich. W prawym górnym rogu możemy zobaczyć św. Barbarę, która w tamtych czasach uważana była za patronkę artylerzystów. 
Kazimierz Pułaski, mimo młodego wieku (24 lata), był czołowym dowódcą wojskowym konfederacji. Prowadził zaciągi i zorganizował pod Barwinkiem jeden z największych obozów konfederackich. Wsławił się także brawurową obroną Jasnej Góry przed wojskami rosyjskimi. Uczestniczył w spisku zorganizowania porwania króla, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Po upadku konfederacji w 1772, zaocznie skazany w sierpniu 1773 r. na śmierć za próbę królobójstwa, musiał emigrować z Polski. W międzyczasie prowadząc hulaszczy tryb życia, zadłużył się, nawet siedział w marsylskim więzieniu. Władze żadnego kraju europejskiego nie chciały go jednak przyjąć, dopiero w połowie 1777 r. wyjechał na zaproszenie generała Lafayette’a do powstających właśnie Stanów Zjednoczonych Ameryki. Kilka lat temu zbadano szczątki generała pochowane w Savannach i - uwaga, uwaga! - genetycznie mógł być osobą interpłciową z biologicznymi cechami kobiety:) 
W  niektórych źródłach mówi się o tym, że w czasach konfederacji Pułaski dopuścił się zdrady podczas zatrzymania w Berdyczowie w trakcie walk o klasztor, wspomina się także o jego okrucieństwie wobec rusińskich chłopów. Nie miał żadnego wykształcenia, ani cywilnego ani wojskowego, a jednak uchodzi za jednego z najlepszych dowódców polowych Konfederacji. 
Kilkukrotnie przebywał w okolicach Krynicy i Tylicza i jest na Podkarpaciu bardzo popularny.

Tym zabytkiem, który mnie w Tyliczu zachwycił jest drewniany kościół św. Piotra i Pawła z 1612 roku. Obok kościoła młodsza murowana dzwonnica parawanowa z 1803 roku.








Ołtarz główny rokokowy z 2 poł. XVIII w., w nim obraz Matki Boskiej Tylickiej z Dzieciątkiem, otoczony kultem; tradycja wiąże go z czeskim pochodzeniem, w rzeczywistości oparty jest on o niderlandzki pierwowzór przypisywany Adrianowi Ysenbrandtowi, zapewne XVI w.
Nad nim krucyfiks rokokowy z 2 poł. XVIII w.




Dzwon odlany w 1605 r. przez Michała Urlicha na Spiszu, pozostałe dwa odlane w 1960 r.

Przy starym kościele postawiono nowy, murowany, z tzw. Golgotą, Dróżkami Maryjnymi, Aleją świętych i Grotą Siedmiu Boleści Matki Bożej. Średnio mi się to podobało, bo widać, że proboszcz to myśliwy. W kościele ozdobę stanowią poroża zabitych zwierząt, a za kościołem pyszni się kapliczka św. Huberta, patrona morderców zwierząt.










Cytowanie niejakiego Pietrzaka w towarzystwie Kochanowskiego, to okrutny żart. A przynajmniej bardzo niesmaczny.
  



Na obrzeżach Tylicza znajduje się dawna cerkiew greckokatolicka pod wezwaniem świętych Kosmy i Damiana, zbudowana w l. 1738-44,  typ budownictwa cerkiewnego zachodnio łemkowskiego.






W Tyliczu można pospacerować ścieżką dydaktyczną, przejść się do źródełka albo ... pojechać do pobliskiej Krynicy, co też uczyniłam.

ps. Ciekawostka: po wojnie pięć polskich starych mieszczańskich rodzin: Królikowscy, Kieblesze, Bałucowie, Smolenie i Augustyńscy stanowili połowę ogółu ludności Tylicza.