Jaremcze zwane Perłą Karpat leży na tzw. Huculszczyźnie. Wieś Jaremcze została założona w 1788 r., z czasem przekształcona w wieś letniskową, a następnie w górski kurort. W 1928 r. miastu nadano status uzdrowiska, w którym wciąż działa sanatorium przeciwgruźlicze. W okresie międzywojennym Jaremcze było popularnym, letnim i zimowym kurortem górskim Rzeczpospolitej, konkurującym z Zakopanem i Krynicą. Obecnie jest to nadal spory ośrodek turystyczny w Ukrainie.
Do Jaremcza można przyjechać pociągiem, np ze Lwowa, choć kursuje tylko 2 razy dziennie. Dworzec kolejowy w Jaremczu jest koło targu, więc pociąg przejeżdża wprost przez gromady kupujących i sprzedawców, z daleka głośnym gwizdem sygnalizując swoje przybycie:)
Placyk przed dworcem kolejowym, obok targowiska z widokiem na Hucułkę z fajką jest dość przyjemnym miejscem dla podróżnych:) Huculi to jedna z trzech głównych grup Rusinów Karpackich, mieszkających we wschodniej części łuku karpackiego. Huculi stworzyli oryginalną kulturę regionalną właśnie tu, w dorzeczu górnego Prutu, obu Czeremoszów: Białego i Czarnego oraz Cisy, z dala od szlaków handlowych, dróg i dużych miast. Ich tradycyjnym zajęciem była hodowla bydła, pasterstwo i myślistwo. Zajmowali się również hodowlą koni.
Skoro już mowa o Prucie, to od dworca do rzeki całkiem niedaleko i to akurat w miejsce, gdzie tworzą się bystrza, a niektórzy mówią nawet, że to wodospad.
Do prawego brzegu rzeki przylega teren zajęty przez targowisko huculskie z produktami regionalnymi, można kupić najróżniejsze produkty spożywcze i regionalną (lub udającą regionalną:) odzież, a także nalewki i inne alkohole i artykuły kosmetyczne.
Nabyłam orzechy w miodzie i herbatki z karpackich ziół.
Kupiłabym i te specjały, ale ich wwóz do Polski (czytaj: UE) jest zabroniony. A szkoda, bo są pyszne. Co kupione, trzeba było zjeść na miejscu.
Niżej inny fragment mostu sfotografowany zza szyby samochodu.
W Jaremczy można jeszcze obejrzeć XVIII-wieczną cerkiew św. Jana Miłościwego albo pójść w Skały Dowbusza/Dobosza. Wybrałam skały. W ukraińskich Karpatach znajduje się wiele takich miejsc nazwanych na cześć przywódcy opryszków Ołeksego Dowbusza (Dobosza), takiego ukraińskiego Janosika. Długość szlaku wynosi 4 km, czas wędrówki to 4 godziny, a wysokość to 570-800 m. Szlak biegnie między skałami i prowadzi na grzbiet Gorgan Zaprutsky. Wzdłuż szlaku można natknąć się na rzeźby tematyczne autorstwa Darii Hrabar.
Szlak Dowbusza tworzy pierścień, spacer można zakończyć w pobliżu wodospadu na Prucie lub na targu pamiątek. Szlak nie jest łatwy, trzeba się dużo wspinać po gładkich wysokich kamieniach. Podobno niedawno był tu wypadek, nastoletni chłopiec spadł ze skały i mocno się połamał.
Godzinę jazdy od Jaremcza leży Worochta położona u stóp pasma Czarnohory. Po drodze mijamy nową cerkiew Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Jaremczy.
Worochta w okresie międzywojennym, będąc już znanym i uznanym uzdrowiskiem, stanowiła cel przyjazdów i dla szukających wypoczynku letników, i ambitnych górskich wędrowców i coraz liczniejszej rzeszy narciarzy. 16 maja 1922 r. wyszła ustawa, że pracownikom sektora handlowego i przemysłowego należy się 14 dni płatnego wolnego urlopu, więc naród ruszył w Polskę. W Worochcie powstała wtedy skocznia narciarska - pierwszy profesjonalny obiekt tego typu w Polsce, zbudowany trzy lata wcześniej niż zakopiańska Wielka Krokiew. W dniach 4-6 marca 1922 r. na skoczni w Worochcie rozegrano pierwsze mistrzostwa Polski. Absolutną sensacją było to, że wygrała je - walcząc z mężczyznami - kobieta, Elżbieta Michalewska-Ziętkiewiczowa (1894-?), słynąca z wielkiej urody. Była jedną z pierwszych na świecie kobiet wykonujących skoki narciarskie.
Elżbieta Michalewska-Ziętkiewicz (Foto: Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji / Narodowe Archiwum Cyfrowe)
Michalewska była żoną pioniera narciarstwa wysokogórskiego, oficera Władysława Ziętkiewicza, który w armii polskiej służył w randze pułkownika, walczył w kampanii wrześniowej, a później we Francji i zginął w bitwie pod Baccarat w czerwcu 1940 r. Jego żona, wybitna już wówczas sportsmenka, która ze względu na ówczesny regulamin jako kobieta nie została dopuszczona do olimpiady w Chamonix, mieszkała w czasie wojny w Zakopanem i prawdopodobnie przyjęła status folksdojcza. Wyjechała z Polski i ślad po niej zaginął. Nie wiadomo, kiedy i gdzie zmarła. Gdyby nie podejrzenie prawdopodobnej współpracy w czasie wojny z Niemcami, jej nazwisko byłoby w encyklopediach polskich, bo jej rekord (jako kobiety) na skoczni narciarskiej w Worochcie w 1922 r. nie był pobity przez 80 lat.
Dziś skocznia raczej nie zachwyca... Czasem ktoś przyjdzie i uruchomi wyciąg, żeby z góry popatrzeć na Worochtę.
Także tutaj w latach 20. XX wieku Jarosław Iwaszkiewicz napisał jedno ze swoich pięknych opowiadań "Pod Howerlą". Howerla jest najwyższym szczytem w Czarnohorze, pójdę tam jutro.
W Worochcie przez pewien czas przebywał u swej przyjaciółki, leczącej się tam poetki Oleny Teligi, ideolog ukraińskiego nacjonalizmu Dmytro Doncew. To jego chore idee zapłodniły wyobraźnię Stepana Bandery.
Polski Związek Narciarski myślał o uczczeniu setnej rocznicy mistrzostw Polski, które odbyły się na terenie dzisiejszej Ukrainy. Ostatecznie te plany nie zostały wprowadzone w życie, bo z powodu rosyjskiej inwazji planowanie imprezy zostało zakończone na samym początku.
W drodze do Worochty, po lewej stronie widać tzw. Skałę Słonia, która jest niczym innym jak odsłoniętym fliszem, choć wygląda jak twórczość Jarosława Koziary z Lublina:)
W Worochcie zauważam cerkiewkę przy drodze. To Cerkiew Narodzenia Najświętszej Marii Panny, jedna z najstarszych świątyń regionu Huculszczyzny, położona na szczycie wzgórza. Zbudowana we wsi Jabłonica w XVII-XVIII w na planie krzyża greckiego, z ośmioboczną kopułą, do Worochty została przeniesiona w roku 1780.
Najbardziej jednak podobają mi się mosty. Pierwszy z nich, most kolejowy nad Prutem ma długość 204 m i 32 m wysokości. Jest już nieużywany, a foto zrobione w tajemnicy, choć mogli mnie za to zastrzelić:) O tym dowiedziałam się później. Ta kropka na moście nowszym widoczna w prawym przęśle mostu starszego to uzbrojony żołnierz. Dopiero jak się minie most, to widać tablicę o zakazie fotografowania i chyba raczej chodzi o ten nowszy most, którym idą transporty na zachód.
Pod koniec XIX wieku rzeka wyglądała inaczej. Podróżując po Czarnohorze trzeba ją było wiele razy przekraczać, co było dość uciążliwe. W końcu w 1890 roku zapadła decyzja o budowie magistrali łączącej Królestwo Węgier z Galicją Wschodnią . Trasa miała łączyć Stanisławów z Marmaros-Szigiet na Węgrzech, a realizację projektu powierzono genialnemu polskiemu inżynierowi - projektantowi i budowniczemu tej historycznej, obrosłej legendą magistrali kolejowej - Stanisławowi Rawicz-Kosińskiemu. Trasa, licząca w sumie 96 km, prawie w połowie przecinała dolinę rzeki Prut, którą aż czterokrotnie na odcinku 40 km przekraczała. Były tam zwały potężnych bloków skalnych, a na niektórych odcinkach dziesiątki ton wyrwanych z korzeniami drzew zmieszanych z mułem, które naniósł Prut do swoich zakoli.
Pocztówka przedstawiająca most z 1929 roku, Źródło: Biblioteka Narodowa
Pod Worochtą zbudowano imponujący most o ostrołukowych przęsłach. Trasa ta stała się od początku budowy wizytówką Galicji. Trafiła na tysiące widokówek i fotografii prywatnych, które zgodnie z panującą wówczas modą rozsyłało się do rodziny i znajomych. Konstrukcja mostu na długie lata stała się wzorem dla budowniczych kamiennych mostów na trasach kolejowych w Alpach austriackich i włoskich.
Niżej inny fragment mostu sfotografowany zza szyby samochodu.
Nocleg mam w Polanicy nad strumieniem Prutec Jabłonicki. W pobliżu wsi znajduje się ośrodek narciarski Bukowel, którego zwiedzanie jest zaplanowane na ostatni dzień. W czasach II Rzeczypospolitej ulokowana była tu placówka Straży Celnej „Polanica” w gminie Jabłonica.
Kiedy bawiłam się z pieskami, nadeszła para ludzi w średnim wieku. Oni po ukraińsku, ja po polsku i świetnie się dogadywaliśmy. Przyjechali do córki, sami mieszkają w Rachowie 50 km dalej, zapraszali do odwiedzin, aż żałowałam, że muszę odmówić:) Potem sprawdziłam, jakie są tam atrakcje i zrobiło mi się słabo, że tego nie zobaczę, eh...! I w tej rozmowie i w innych przeprowadzonych w czasie tych kilku dni przebija nienawiść do Putina i.. Jewriejów, Zełenski nie ma poparcia na ukraińskiej prowincji... nie chciałam być niemiła i proponować zamiany za naszego, co niedawno zasiadł na stolcu...:)
Kapliczka w Polanicy na terenie nadleśnictwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz