Obrocz k/Zwierzyńca słynie z kajaków. Jest tu rzeka Wieprz i kilka firm wypożyczających kajaki.
Wieprz ma długość 303 km i w całości płynie na Lubelszczyźnie. Zaczyna się na Roztoczu, kończy koło Dęblina. Płynęłam pierwszy i ostatni raz kajakiem sto lat temu na Mazurach jako pasażer, pływać ani kajakować nie umiałam, ale czego się nie robi dla nowych wrażeń:) Wypożyczyłam kajak i ... popłynęłam:) Na początek przygody z kajakiem wybrałam odcinek Obrocz - Zalew Rudka nie bez powodu - trasa spływu jest malownicza i bardzo kręta, rzeka płynie zakolami pośród łąk, miejscami przybliżając się do niewielkich zagajników i co najważniejsze - Wieprz tu nie jest głęboki. Etap z Obroczy do Zalewu Rudka w Zwierzyńcu jest uznawany za jeden z najpiękniejszych odcinków Wieprza. Zdjęć mam mało, bo samemu na kajaku trudno je wykonać:)
Był dzień świąteczny, zatem ruch spory, szczególnie na zakrętach:). Po raz kolejny popłynęłabym na tygodniu.
Kto dojrzy kaczkę ?
Płynęłam 2,5 godz, na początku bywało, że tyłem do przodu:) Po godzinie miałam już opanowane samodzielnie trzymanie kajaka w dobrym kierunku, umiejętność zawracania, spłynięcia do tyłu z mielizny i inne sztuczki:) Ramiona bolały dopiero po dwóch dniach:)
Organizacja odcinków kajakowych jest świetna. W Obroczy zostawiłam auto za darmo w miejscu wydawania kajaków, wydano mi kamizelkę, sprzęt i foliowe zabezpieczenie na plecak, udzielono instruktażu, wskazano, gdzie na trasie są bary i otrzymałam wiele fajnych wskazówek i porad. Po dopłynięciu do zalewu wyciągnęłam kajak we wskazanym miejscu, zostawiłam w nim wiosła i kamizelkę. Czekał już na mnie pan w dżipie i (w cenie!) i miałam dodatkowa atrakcję: off road po puszczy i powrót do miejsca startu:)
Po tych niewątpliwych atrakcjach wyruszyłam do RPN. I tu spotkała mnie niecodzienna niespodzianka. Natknęłam się na stado koników polskich.
I akurat klaczka urodziła źrebiątko!:) Myślę sobie, Park Parkiem, ale chyba ktoś powinien wiedzieć, co tu się wyrabia:) Dzwonię do dyrekcji Parku, a pan w śmiech i wyjaśnił mi, że bardzo dziękuje za dobre wieści, ale konie radzą sobie same, żaden człowiek im nie towarzyszy w porodzie ani w pierwszych dniach życia źrebaczka. Owszem, za jakiś czas obejrzy matkę i dziecko weterynarz, jak będzie okazja. Klaczka zatem sama (nie licząc mnie i stada koni:) stała nad konikiem i on się na początku wcale nie ruszał, co mnie nieco przerażało.
Po dłuższej chwili z radością zauważyłam, że maluch wysechł, poruszył się, podniósł główkę, ale jeszcze nie mógł samodzielnie wstać, więc tylko leżał, a klaczka kończyła poród.
Wyraźnie zasłaniała małego, chroniła go, więc sobie poszłam, żeby nie przeszkadzać zwierzętom. Matki z dzieckiem pilnowało stado.
Resztę popołudnia spędziłam nad Stawem Echo.
Dzień zakończył się gwałtowną burzą, deszcz padał do następnego dnia, prawie do południa - przynajmniej można się było wyspać:) Zatem dopiero po południu pojechałam do Zamościa na Eurofolk. Nie to, żebym była fanką tego stylu, ale koncerty były na świeżym powietrzu, można było je słuchać i oglądać z kawiarnianych tarasów, a poza tym dawno już nie byłam w zamojskim parku...
Zatem nic nie będzie o historii Zamościa, żadnych opisów zabytków, bo pełno jest w internecie, tylko obrazki z 14 lipca 2024.
Kocham Zamość:) ❤️