wtorek, 7 października 2025

Turcja - wioska Sirince

Na ostatni dzień pobytu (nie licząc dnia powrotu) zakupiłam w miejscowym biurze podróży wycieczkę do Efezu+ Sirince, wycieczka była droga, bo i sam bilet do Efezu to duży wydatek - żeby obejrzeć wszystko, trzeba zapłacić w sumie za bilety 37 euro. Postanowiłam jednak zainwestować w siebie;) Jakie było moje rozczarowanie, kiedy w przeddzień wieczorem dostałam wiadomość, że z powodu braku chętnych na Efez wycieczka jest tylko do Sirince! Specjalnie nie jechałam wcześniej sama do Efezu (z przesiadką), żeby mieć możliwość zwiedzania z polskim przewodnikiem, a tu masz! Potem, a autokarze zrozumiałam - uczestnicy wycieczki to młodzież dwudziestoparoletnia albo rodziny z dziećmi, po dwoje lub po troje maluchów. Takich ludzi jakieś "ruiny" nie interesują. Trudno, oddali kasę i jedziemy.

Sirince jest wioską położoną wśród sadów oliwkowych, brzoskwiniowych, granatowych, wiśniowych ... otaczają ją malownicze wzgórza, a i sam dojazd jest atrakcyjny, gdyż droga trawersuje wzgórza i pokonuje przewyższenie 350 m npm. 



Historia wioski sięga XV wieku, była niegdyś zamieszkiwana przez Greków - taka chrześcijańska enklawa w islamskim państwie. Wieś nosiła najpierw nazwę Çirkince (Wstrętna). Podobno w tej okolicy osiedlili się greccy wyzwoleńcy czyli niewolnicy, którym zwrócono wolność i to oni nazwali swoją osadę Çirkince, aby odstraszyć innych od zamieszkania w tej przepięknej osadzie. Ludzie się tu jednak chętnie osiedlali, gdyż położenie wśród wzgórz dawało ochronę przed potencjalnym wrogiem, ale także ze względu na klimat - nigdy nie było tu malarii, na którą cierpieli mieszkańcy okolicznych miasteczek.


Do lat 20-tych XX wieku wioskę zamieszkiwali przede wszystkim Grecy, choć tereny te znajdowały się pod tureckimi rządami od XIV wieku. Ludność grecka zachowała swoją autonomię, posiadali własne świątynie i szkoły oraz prawo do wyboru własnego burmistrza. Obecna nazwa Sirince (Urocza) została nadana, gdy Gubernator Izmiru, który odwiedził wieś w latach 20. XX wieku, zachwycił się nią i okolicą. W wyniku wymiany ludności pomiędzy Grecją a Turcją w 1923 roku, dawni mieszkańcy osady zostali wysiedleni na tereny Grecji, a ich miejsce zajęli tureccy mieszkańcy Salonik. 

Obecnie Sirince ma zaledwie siedmiuset mieszkańców. Cała wioska to jeden wielki bazar z brukowanymi uliczkami i tradycyjnymi kamiennymi domami. Znana jest z wina owocowego, które stało się jej symbolem i można je kupić na wielu straganach oraz w winiarniach. Straganiarze mówią, że ich wino jest rzemieślnicze, nie to co w winiarniach i oferują trzy butelki w cenie dwóch:) Winiarze  z kolei twierdzą, że wino na straganach jest "chrzczone" i dlatego jest tańsze:) 




Wszystkie domy w Sirince mają dwie kondygnacje z muru, a rozmiary okien są takie same. Dawne greckie domostwa zachowały z zewnątrz swój tradycyjny wygląd, ale ich wnętrza są obecnie urządzone w stylu tureckim.




O wiosce świat dowiedział się w 2012 roku, kiedy pewne sekty religijne głosiły koniec  świata. Podobno świat miał się obrócić w perzynę oprócz tej właśnie wioski. Sirince leży niedaleko miejsca, gdzie według jednej z tradycji nastąpiło Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny, więc zdaniem sekciarzy przenika je wyjątkowo dobra energia. Sirince mające 400 miejsc noclegowych zostało najechane przez rzeszę amerykańskich członków sekty (tu  internet ani przewodnik nie są zgodni, bo mówi się o przyjezdnych od 2500 do 25 000 osób).  Spali w prywatnych domach, altanach, w samochodach i przyczepach oraz na waleta w pensjonatach:). Wierzyli, że zostaną przeniesieni w inną rzeczywistość kosmiczną. Lokalni sprzedawcy zwietrzyli interes i zaczęli sprzedawać "wino apokalipsy":)  Sekciarze posiedzieli dwa tygodnie, zaczął się nowy rok, a końca świata nadal nie było, więc odjechali zostawiając wzbogaconych, ale wciąż zdumionych mieszkańców:)

 
To nie są owoce, to mydło:)



Dondurma to tradycyjne tureckie lody znane z rozciągliwości oraz widowiskowych metod ich serwowania. Jeden ze składników - salep, pochodzi z bulw dzikich orchidei rosnących w tureckiej Anatolii i nadaje lodom  specyficzną konsystencję. Inny składnik - mastyks to aromatyczna żywica z drzew pistacjowych rosnących na greckiej wyspie Chios, która zapewnia lodom lekko żywiczny posmak. Dondurma nie topnieje tak szybko jak klasyczne lody, a ciągliwa konsystencja pozwala na wykonywanie spektakularnych pokazów podczas serwowania. typu; ajajaj, zaraz spadnie ! - a jednak nie spada:) Lody te wyrabia się ręcznie, rozciągając masę i dokładnie ją mieszając, a następnie mrozi się w niskich temperaturach. Dzięki temu lody są bardziej zwarte i dłużej zachowują swój kształt. Czy smakują lepiej niż te tradycyjne ? Kwestia gustu, ale nie są złe:)


 
Na większości straganów nie ma cen. Sirince to wioska dla turystów, przeważnie zagranicznych. Panie sprzedające "na czuja" oceniają klienta pytającego o cenę i podają taką wziętą "z  sufitu", zależnie od tego, jak klienta oceniły. Zapłaci, to pełny sukces. Targuje się, to jest  z czego opuścić, a i tak przepłaci:)




Prawie na każdym domu i straganie jest jakiś Ataturk, mniejszy lub większy, namalowany lub wyrzeźbiony, ale jest.


Kawa "z piachu". Piasek na środku jest bardzo gorący. Gdy zamawia się kawę, rozpoczyna się rytuał parzenia, osobno dla każdego klienta. Kawa jest mocna i zazwyczaj bardzo słodka, jeśli się nie uprzedzi zawczasu o preferowanej ilości cukru. Oczywiście pije się tylko czarną kawę. Ma specyficzny smak. Dla mnie za mocna, aż mi kubki smakowe obumarły podczas picia:)


Biel i błękit zapożyczone z tradycji greckiej.




Zastanawia mnie ta skóra w cętki... Chyba nie jest prawdziwa ? 









Kot jest prawdziwy, czarny:)





 
A to jest dawna grecka szkoła, teraz zamieniona na restaurację. W Sirince są jeszcze dwa zabytki. pierwszy z nich to kościół prawosławny pod wezwaniem świętego Jana Chrzciciela, obecnie  odrestaurowany. W jego wnętrzu można obejrzeć wypłowiałe freski, które pochodzą jeszcze z czasów bizantyjskich.









 
Figura ustawiona jest na studzience z wodą przed kościołem, a na dnie niecki znajduje się dziurka. Kto wrzuci monetę i trafi do dziurki, temu spełni się marzenie:) Mało kto trafia, wynika to z samej konstrukcji niecki.

Drugim zabytkiem w Sirince jest Kościół Świętego Demetriusza zbudowany prawdopodobnie w XVII wieku, a same fundamenty i podpiwniczenie są jeszcze starsze. W latach 20-tych XX wieku, kiedy we wsi zamieszkali muzułmanie, Kościół Świętego Demetriusza i Kościół Jana Chrzciciela zostały opuszczone i stopniowo popadały w ruinę. W przypadku Kościoła Św. Demetriusza doszło nawet do zawalenia się dachu.  Częściowy remont przeprowadzony w 2015 roku nieco uratował kościółek. Można jeszcze zobaczyć kawałki ikonostasu. 






Jako materiały budowlane wykorzystano ciosany kamień i drewno, a marmurową posadzkę kościoła przywieziono z kościoła św. Jana i meczetu Isa Beja w Selçuku. 


 
Ze świątynią sąsiaduje bar z zabawnymi stolikami. Obie świątynie są tak obstawione straganami, lokalami, że trudno objąć aparatem całą bryłę budynku. Tak samo w przypadku meczetu. Cały - prawie - budynek meczetu widać tylko z góry, w tym przypadku spod bocznych drzwi kościoła Jana Chrzciciela.






Uliczka przy meczecie cała zajęta przez stragany.



Cały dzień w Sirince, to za wiele, wystarczy 2-3 godziny - no, może z obiadem i zakupami 4 godz. Codziennie na te kilka godzin przyjeżdża do wsi około 3000 turystów. I raczej nikt nie wyjeżdża z pustymi rękami. Utrzymanie tradycji w tym przypadku to dobry biznes.