wtorek, 19 sierpnia 2025

Roztocze

Drogą nr 835,  kierunek Lublin - Biłgoraj, przejeżdżałam w życiu pewnie ze sto razy w obie strony, dosłownie. A mimo to okazuje się, że coś przegapiłam. Pocieszam się, że nie tylko ja, bo miejsca, które odkryłam nie ma nawet na mapach google:)




  
Za skrzyżowaniem z drogą do Turobina, ale jeszcze przed skrzyżowaniem z drogą do Gilowa zatrzymałam się na poboczu fotografować pole. W pobliżu zauważyłam kępę drzew, pomyślałam, że skorzystam z okazji:)


Weszłam w tę kępę i co znalazłam ? Przepiękny wąwóz, którego brak na mapie. Przeszłam 400 m i końca nie widać! To jest tutaj: 50.790793098800016, 22.680855179029297. 






Po wyjściu z wąwozu, wciąż podekscytowana odkryciem (już wiem, co czuł Kolumb odkrywając Amerykę he he :) przez wieś Gródki pojechałam do Gilowa.










Przepiękne roztoczańskie pola, a wśród nich kapliczka i krzyż w starym sadzie ku pamięci zamordowania  w tym miejscu przez Niemców małżonków Agaty i Władysława Wielebów z Gródek za pomoc udzieloną młodej żydówce z Turobina w czasie II wojny światowej.



W kapliczce ołtarzyk ze zdjęciem rodziny Ulmów, bo jak wyglądali dziadkowie, żyjący wnukowie Wielebów nie pamiętają, nie ma też fotografii. Jak na mój gust, mógł ktoś namalować domniemamy wizerunek Wielebów, bo z tym wystrojem ich historia tu ginie przytłoczona historią Ulmów.



A to 100-letni drewniany kościołek w Gilowie. W 1932, w obawie przed rozprzestrzenieniem się wpływów tzw. sekty Hodura (Polski Narodowy Kościół Katolicki) działającej w sąsiedniej wsi, zapobiegawczo erygowano w Gilowie samodzielną parafię, coby wierni do księdza Franciszka Hodura nie uciekli:). Kościół został wzniesiony w latach 1929 - 1932 z fundacji Kurii Biskupiej w Lublinie i inicjatywy biskupa Mariana Fulmana.

 
Wystrój kościoła ma charakter ludowy, nieco stylizowany na barok i rokoko.


Pomnik poświęcony żołnierzom zgrupowania partyzanckiego AK




W Gilowie jest jeszcze kapliczka przy prywatnej posesji poświęcona Św. Franciszkowi






 
A Gilowa kieruję się ku Hoszni Ordynackiej


Stary drewniany młyn



W okolicy kapliczki w pniu drzewa zatrzymuję się na postój, obok jest schron deszczowy ze stołami i ławkami dla turystów. Widok rewelacyjny, brzęczą pszczoły, wiatr powiewa, słońce grzeje, na niebie pokrzykują drapieżne ptaki... Cisza. Cudownie...




Ta wielka góra to Wzgórze Łysiec o wysokości ponad 300 m npm. Ta biała plama u podnóża to kamienne wyrobisko. 






Podniosłam pierwszy przypadkowy kawałek wapienia... potem drugi, na każdym ślad życia sprzed milionów lat w erze mezozoicznej. Era mezozoiczna rozpoczęła się od wielkiego wymierania pod koniec permu, a skończyła zagładą wielkich gadów, pod koniec kredy, znanego jako wymieranie kredowe. To było jakieś 145-250 milionów lat temu. Patrzę na ten ślad muszelki i nie ogarniam rozumem upływu czasu:))


 
Przeszłam się kawałek wzdłuż wzgórza i zauważyłam wąską ścieżkę w górę. Jak jest ścieżka, to przecież gdzieś prowadzi, trzeba sprawdzić:)


 
Stromo było jak czort! Miałam wrażenia, że ściana jest pionowa:) Bez kijów chyba bym się stoczyła. Trzeba się sporo namęczyć, aby pokonać tak duże przewyższenia.


 
Jest nagroda za trud. Grób z tabliczką o treści: "Tu spoczywa ormiański partyzant, poległ w 1943 r."

  
Paręnaście metrów dalej pomnik pamięci żołnierzy Czwartego Fortu AK oraz majora Hieronima Dekutowskiego "Zapora". W czasie niemieckiej okupacji major "Zapora" bronił ludność Zamojszczyzny przed represjami, a jako szef Kedywu AK w Inspektoracie Lublin-Puławy przeprowadził 83 akcje bojowe i dywersyjne. Po wojnie jeden z najsłynniejszych bohaterów antysowieckiej partyzantki. Najbardziej znany i poszukiwany przez szwadrony NKWD i UB żołnierz Lubelszczyzny.
Podczas próby przedostania się na Zachód, wskutek zdrady został aresztowany. Po trwającym ponad rok, brutalnym śledztwie, skazany na karę śmierci i 7 marca 1949 r. wraz z sześcioma podkomendnymi stracony w katowni bezpieki na ul. Rakowieckiej w Warszawie.



Ze wzgórza zeszłam przez las szlakiem rowerowym, kawałek zielonym  kawałek niebieskim, a potem wróciłam  do miejsca postoju. Zdecydowanie było łatwiej niż ścieżką, którą weszłam:)






 
Jadąc wąskimi drogami natknęłam się na mały podest widokowy w Jędrzejówce.

 
W całej okolicy można cieszyć oczy urozmaiconym krajobrazem.









 
To tytoń, jakby ktoś nie rozpoznał:)




 
Na koniec dnia chciałam wrócić do RADECZNICY, w jej pobliżu zatrzymałam się jeszcze w Zaburzu przy Kopcu Zaburskim, który usypano niedawno, aby podkreślić wyjątkowość widoku na okolicę z tego miejsca.


 
Do Radecznicy śpieszyłam się na koncerty z okazji festiwalu "Na styku kultur i tradycji". Ten dzień poświęcony był kulturze prawosławnej. Pojadłam potraw typowych dla ludności prawosławnej i wysłuchałam koncertów dwóch świetnych grup: Karczmarze i Czermeszyna.


Zespół Karczmarze wykonuje szeroko pojętą muzykę pogranicza. W ich wykonaniu można usłyszeć melodie polskie, ukraińskie, słowackie, węgierskie, bałkańskie oraz żydowskie.

 
A Czeremszyna to  zespół folkowy, inspirujący się folklorem słowiańskim, głównie podlaskim. Ceniony wśród fanów w Polsce i za granicą, gdzie często koncertuje.
Muzyki prezentowanej przez zespoły nie należy mylić z muzyką ludową:) Oto próbka z YT z innej imprezy:

Koncerty były wspaniałe! Jak i sam pobyt w pięknym nieoczywistym Roztoczu.