Niektórzy w połowie sierpnia mają długi weekend. Widziałam w necie te tłumy w górach... ja wolne zbieram na inną okazję i nie lubię tłumów, więc zorganizowałam sobie dwie jednodniówki tam, gdzie tłumu nie ma. W Zarzeczu w okolicach Przemyśla przywitał mnie mural poświęcony Włodzimierzowi Dzieduszyckiemu, wybitnemu działaczowi społecznemu, przyrodnikowi i mecenasowi kultury XIX wieku. Rok 2025 został ogłoszony w województwie podkarpackim Rokiem Włodzimierza Dzieduszyckiego z okazji 200. rocznicy jego urodzin. Projekt i wykonanie muralu jest dziełem duetu Czary-Mury, czyli Marek Grela i Marta Piróg-Helińska. W kompozycji widać symbole nawiązujące do jego działalności - słowik na palcu hrabiego symbolizuje zamiłowanie do sztuki i mecenatu, dzika gęś przypomina o jego pasji ornitologicznej i myśliwskiej, a zakładka do książki i huculski kilim o etnograficznych zainteresowaniach.
niedziela, 17 sierpnia 2025
Okolice Przemyśla - Zarzecze, Rudołowice, Ujkowice,
Mural jest namalowany na budynku naprzeciwko zespołu parkowo-pałacowego Dzieduszyckich.
Pałac w styli „empire” , tj. w stylu cesarskim powstał z inicjatywy Magdaleny z Dzieduszyckich Morskiej w latach 1817-1819. Projekt został wykonany przez Magdalenę Tabaczyńską i rysownika Józefa Tabaczyńskiego oraz architekta Chrystiana Piotra Aignera, tego od Puław. Do wnętrz klasycystycznego pałacu hrabina sama zaprojektowała meble, które wykonywali miejscowi stolarze oraz sama pomalowała i wykonała tkaniny dekoracyjne. W południowym narożniku wyróżnia się urodą okrągła baszta w stylu rzymskim. W lutym 1819 roku odbyło się pierwsze uroczyste śniadanie wydane przez hrabinę na cześć otwarcia pałacu.
Hrabina Magdalena z Dzieduszyckich Morska była bardzo ładną kobietą, nawet wg naszych współczesnych kryteriów, co nie zawsze jest oczywiste:) Ponadto była wszechstronnie uzdolniona, żywo zainteresowana otaczającym ją światem i aktywnie działająca na rozmaitych polach.
Urodziła się 1 kwietnia 1762 roku jako córka Tadeusza Dzieduszyckiego i Salomei z Trembińskich. Miała trzynaścioro rodzeństwa, jednak wieku dorosłego dożyło ośmioro. Sprawnie posługiwała się językami obcymi, zwłaszcza francuskim i niemieckim, doskonale orientowała się w literaturze i kulturze europejskiej, posiadała duże zdolności z zakresu sztuk plastycznych. Uwielbiała podróżować. Mając 21 lat Magdalena poślubiła swojego kuzyna, zamożnego właściciela dóbr ziemskich Ignacego Morskiego, brzydkiego, grubego, garbatego i niesympatycznego. Początkowo młodzi małżonkowie mieszkali we Lwowie i w Pruchniku, a następnie w Zarzeczu. Małżeństwo było raczej z tych aranżowanych i nie należało do szczęśliwych. W 1799 roku przyszło na świat ich jedyne dziecko – niestety martwe, a od 1800 roku para pozostawała w separacji. Powodem był trudny charakter Ignacego oraz jego nadmierna skłonność do romansów. Powszechnie znany był bowiem między innymi fakt, że hrabia, zauroczony awanturnicą Zofią z Potockich Czosnowską, nie tylko uczynił z niej swoją kochankę, lecz także pozostawił jej w spadku majątek Łąka.
Na mocy ugody Magdalena stała się właścicielką dóbr położonych w Cyrkule Przemyskim czyli także Zarzecza.
Los nierychliwy, ale sprawiedliwy sprawił, że życie Magdaleny uległo jednak zmianie w 1819 roku, kiedy stała się samodzielną i niezależną finansowo kobietą. Nie musiała już dzielić życia i majątku z mężem i jego kochankami, bo ten zmarł. Na miejsce swojego stałego pobytu wybrała Zarzecze, które dzięki jej pasji, wiedzy i kreatywności przerodziło się w jedną z najpiękniejszych posiadłości w Galicji. W okrągłej sali pod wieżą odbywały się słynne bale, wydawane w każdą niedzielę. Częstymi gośćmi byli: Izabella z Flemingów, Henryk Lubomirski, Michał Czacki i kronikarz życia towarzyskiego w Galicji – Ksawery Prek.
Po klęsce powstania listopadowego hrabina Morska wycofała się z życia towarzyskiego. Poświęciła się działalności charytatywnej na rzecz uchodźców z Księstwa Warszawskiego, goszcząc ich u siebie i wspierając finansowo. Przywdziała symboliczne czarne szaty, z którymi nie rozstawała się już do śmierci. Odtąd w Zarzeczu panowała atmosfera ascetyzmu, a pałac nieodmiennie kojarzono z ową przepojoną duchem narodowym matroną.
Zmarła w 1847 r. w Zarzeczu i tam została pochowana, potem poszukam miejsca pochówku. Hrabina nie miała potomstwa, a swe dobra zapisała bratu Józefowi, który też zaraz zmarł i majątek dostał się jego synowi, owemu Włodzimierzowi wymienionemu na wstępie, który stał się jednym z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi w Galicji. Nie zajmował się osobiście administracją gospodarczą, sporo czasu poświęcał na realizacje swych pasji przyrodniczych i na podróże po Europie. Nie osiadł na stałe w Zarzeczu, a najczęściej przebywał w zakupionym we Lwowie pałacu przy ul. Kurkowej.
Potomkowie dawnych właścicieli zrzekli się roszczeń wobec majątku, co nie dziwi, bo po historycznych przejściach wymagał ogromnych nakładów, stawiając jednocześnie warunek, by obiekt służył polskiej kulturze. Dziś we wnętrzach mieści się muzeum. Wyposażenia pałacu nie udało mi się zobaczyć, choć jest udostępnione do zwiedzania. Wejście co godzinę, a ja byłam pod drzwiami na sam koniec pobytu 7 minut po pełnej, musiałabym długo czekać, a byłam umówiona gdzie indziej.
Sentymentalny, romantyczny park Magdaleny Morskiej zajmował malowniczo ukształtowane wzgórza nad stawem i starorzeczami Mleczki. Górny park pełnił funkcje reprezentacyjne. Dolny park krajobrazowy, przeznaczony do spacerów, leżał nad stawem z wyspą.
Niektóre z tych platanów maja nawet po 200 lat.
Park w stylu angielskim, pełen sędziwych i nierzadko egzotycznych okazów drzew i krzewów nadal zachęca do spacerów.
W niedalekiej odległości od zespołu pałacowo-parkowego położony jest Kościół pw. Świętego Michała Archanioła. Jego budowę rozpoczęła hrabina Magdalena Morska, a dokończył w latach 70-tych XIX wieku Włodzimierz hrabia Dzieduszycki wg nowych projektów, innych niż wybrała Magdalena (nawiązujących do greckiego antyku). Budynek ma styl neoromański.
Obeszłam kościół wokoło i zobaczyłam drzwi. A jak drzwi są, to trzeba wejść:)
No i proszę, tablice nagrobne Magdaleny oraz Paulinki, córki Włodzimierza. To tu leży hrabina... Dotknęłam Historii...:)
A tu leży Józef, brat Magdaleny i ojciec Włodzimierza oraz matka Włodzimierza.
Tablica nagrobkowa Antoniny Grabińskiej z Grabna herbu Pomian, Rościszewska po mężu Franciszku Junoszy Rościszewskim z Rościszewa herbu Junosza. Jej matka pochodziła z Morskich, co uzasadnia przeniesienie szczątków do tego miejsca. Urodzona w 1740, wyszła za mąż późno, bo w 1770 roku, zmarła w 1790, a więc miała 50 lat w chwili śmierci. Przez 20 lat małżeństwa urodziła 9 dzieci, w tym raz urodziła bliźniaki, a dwa razy dwójkę dzieci w tym samym roku - jedno w styczniu, drugie w grudniu. Przez połowę małżeństwa chodziła w ciąży, a przez drugą połowę niańczyła niemowlęta... ciężko sobie nawet wyobrazić, jak trudne miała życie i jak jej to zrujnowało zdrowie, nawet jak miała mamki i służące. Została po niej tylko kamienna tablica...
Opuszczam Zarzecze i jadę dalej. Po drodze widzę z daleka kościółek w Rudołowicach.
Do XVII wieku poprzednią parafię w Rudołowicach prowadzili Bożogrobcy czyli zakon kanoników, osób duchownych, wywodzący się z założonej w 1099 r. przez Gotfryda z Bouillon kapituły, utworzonej celem sprawowania liturgii w Bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie oraz otaczania opieką duszpasterską pielgrzymów. Niestety, w 1624 roku tereny około Przemyśla najechali Tatarzy, spalili kościół i uprowadzili w jasyr proboszcza. To jest ten czas, kiedy Tatarzy pod wodzą Kantymira splądrowali całą środkową Małopolskę, a potem Stefan Czarniecki rozniósł w proch tatarską hordę.
Nowy kościół postawiono ponad 20 lat później i oto tak stoi prawie 400 lat (z małymi poprawkami po pożarach i podczas remontów).
Z Rudołowic jadę do Ujkowic zobaczyć monastyr.
Prawosławny Monaster Św. Cyryla i Metodego w Ujkowicach położony przy samej drodze, zajmuje sporą posesję. Bramy zamknięte, czemu właściwie się nie dziwię, skoro to monastyr. W 1986 roku dwaj braciszkowie kupili tu gospodarstwo rolne i założyli męski klasztor (zresztą, za zgodą samego Glempa). Dziś mieszka ich tu trzynastu.
W ogóle to bardzo ciekawa historia. Jak się już zadomowili w gospodarstwie i wyszło, że klasztor chcą zbudować, powstał popłoch, że oto Ukraińcy przyszli się rządzić na polskiej ziemi. Dodatkowo wyszło, że niegdyś byli księżmi rzymskokatolickimi!
Wieś protestowała, biskup protestował, sprawa trafiła do sądu, a w sądzie się okazało, że to nie greckokatoliccy Ukraińcy tylko rzymskokatoliccy Białorusini, którzy poszli w kierunku prawosławia! Powództwo odrzucono. Wtedy CCCP zwany ZSRR-em oraz PRL miały się jeszcze dobrze, bratniemu białoruskiemu bratu (nawet wierzącemu) się nie odmawia. Jednak przez władze kościelne ojcowie zostali uznani za osoby niepożądane, w związku z czym wszystkim duchownym zabroniono kontaktowania się z nimi. Nakazano wywiesić we wsi na znak protestu polskie flagi z czarną wstążką i hasła wzywające duchownych do odejścia. Rozpoczęła się burza pomówień i oskarżeń, m.in. o zdradę polskości i prawdziwego Kościoła katolickiego oraz o moskalofilstwo.
Wiosną 1994 roku do Ujkowic przybyła Komisja św. Synodu z Jego Wysokopreoswjaszczeństwem Sawą, arcybiskupem białostocko-gdańskim i Jego Preoswjaszczeństwem Adamem, biskupem przemysko-nowosądeckim, która podpisała porozumienie w sprawie przystąpienia monasteru w Ujkowicach i jego mieszkańców do Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
W dniu 29 czerwca 1994 roku w sanockiej katedrze Trójcy Świętej ojcowie ihumen Nikodem i hieromnich Atanazy oraz bracia z ujkowickiego monasteru zostali uroczyście przyjęci na łono Cerkwi prawosławnej.
W styczniu 1998 roku dotarła tu kopia starej ikona Watopedzkiej Bogarodzicy, pisanej w rosyjskim monasterze Watopedia na greckiej Górze Atos dla Rosji. Zasłynęła specjalną łaską, tj. wypraszaniem potomstwa dla rodzin czekających na dziecko. Ikona watopedzka pochodzi z monasteru zwanego inaczej „Krzewem Dziecka”. Mnisi watopedzcy przesłali kopię tej ikony, relikwie dwóch świętych – Agapita i Nikodema Watopedzkich, oraz kamień z Watopedu z prośbą, aby wmurować go w ścianę przyszłego katolikonu na znak duchowej jedności obydwu monasterów.
Przeszłam się jeszcze po wsi, trochę po pobliskim lesie i koniec wycieczki, czas na inne sprawy tego dnia. Zadowolona jestem, że tu trafiłam.
Labels:
Monastyr,
pałac,
Podkarpacie,
podkarpackie,
Polska,
Rudołowice,
Ujkowice,
Zarzecze
Location:
37-713 Ujkowice, Polska