czwartek, 24 kwietnia 2025

Roztocze - śladem historii, Zatyle i wzgórze Monastyr

Poniedziałek Wielkanocny w tym roku był bardzo słoneczny i ciepły, więc wymyśliłam sobie, że pojadę na Roztocze wschodnie w jakieś miejsce, gdzie mnie jeszcze nie było. Tym sposobem trafiłam do miejscowości Zatyle i do wsi Werchrata na wzgórze Monastyr. W linii prostej miejsca te dzieli jakieś 10 -11 km, ale Zatyle leży w województwie lubelskim, a Werchrata w podkarpackim. Moja wizyta przypadła na czas politycznej awantury, ale o tym będzie pod koniec wpisu.

Zacznę jednak od początku czyli od mordu w Zatylu z dnia 16 czerwca 1944 roku. Tego dnia rano przed 7.00 z Bełżca ruszył pociąg osobowy do Rawy Ruskiej. Oba miasta leżały wówczas w Polsce. Pociągiem jechała miejscowa ludność (polska, żydowska, ukraińska) na zakupy do miasta, do urzędów, w odwiedziny - ot, zwykły dzień, gdy ludzie załatwiają swoje codzienne sprawy. Pociąg prowadził ukraiński maszynista Zahariasz Procyk.  Kilka kilometrów za Bełżcem, w lesie, na wysokości wsi Zatyle pociąg zaatakowała Ukraińska Armia Powstańcza. Miejsce oraz czas rozpoczęcia napadu zostały z maszynistą dokładnie uzgodnione.  Bandyci z pociągu wyciągali polskie dzieci, kobiety i mężczyzn, których następnie bestialsko mordowali.  

Upowcy wylegitymowali podróżnych, by potwierdzić ich narodowość. Ukraińcy zostali puszczeni wolno, natomiast Polaków i Żydów wygoniono z wagonów. W pierwszej kolejności zaczęto strzelać z broni maszynowej do mężczyzn, następnie zabito kobiety i dzieci.

W archiwum w Kijowie ujawniono przypadkowo nagranie dźwiękowe, relację uczestnika napadu na pociąg Petra Chomyna, ps. „Pyrjan”. Podane przez niego szczegóły zgadzały się w stopniu na tyle wystarczającym z dotychczasowymi ustaleniami, że wg historyków nie budzą żadnych wątpliwości, iż napadu na pociąg dokonała bojówka okręgowa SB OUN „Borysa”. 

Podawana liczba ofiar jest różna i waha się od 41 do nawet 75 osób, w tym mężczyźni, kobiety i małe dzieci. Różnice te wynikają z tego, że nie udało się zidentyfikować wszystkich zabitych, poza tym część ciał  rodzina i bliscy zabrali zanim na miejsce mordu przybyli żołnierze polscy, w tym porucznik Armii Krajowej Tadeusz Żelechowski, który dokonał, wraz z podległymi partyzantami, dokumentacji fotograficznej i opisowej tragicznego zajścia. Widziałam te zdjęcia w internecie - tylko dla osób o silnych nerwach. Najwięcej ofiar zostało pochowanych na cmentarzach w Bełżcu oraz Tomaszowie Lubelskim.

Początkowo nieopodal miejsca zbrodni stanął krzyż zespawany z kolejowych szyn, a w 1996 roku ufundowano pamiątkowy pomnik.       




Tu, gdzie teraz szumi piękny las oraz kwitnie małe bagienko, UPO-wcy mordowali niewinnych ludzi, a ich krew wsiąkała w ziemię.



b

Teraz w Zatylu mieszka około 130 osób, przypuszczam, że wiary katolickiej, ponieważ we wsi stoi stosunkowo młody kościół z lat bodajże 90-tych XX wieku. Niedaleko kościoła widziałam też grekokatolicki stary krzyż, zadbany i pielęgnowany (przez miejscowych czy przyjezdnych) ? z takim to niby tryzubem, udającym, że to nie tryzub:)



Z Zatyla podjechałam do Huty Lubyckiej aż mi się pod lasem skończył asfalt:) Kiedyś stąd wchodziłam na KRĄGŁY GORAJ


Asfalt kończy się na skraju lasu i są stąd dwie ścieżki, na lewo koło tego krzyża na Krągły Goraj, na prawo na wzgórze Monastyr leżące na terenie wsi Werchrata, choć na całkowitym odludziu.




Po drodze mijam krzyż grekokatolicki z ukraińskimi inskrypcjami. Tuż pod szczytem nowa zbudowana wiata turystyczna z ołtarzem, w miejscu zwanym Pustelnią Albertyńską, sfinansowana przez Nadleśnictwo Lubaczów i Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Krośnie. Wg informacji umieszczonej w wiacie pod rzeźbionym w drewnie portretem Brata Alberta, w 1891 r. powstała tutaj pierwsza pustelnia założona przez Brata Alberta Chmielowskiego dla braci zakonnych albertynów na Roztoczu. Wówczas teren ten stanowił posiadłość hrabiego Ludwika Dębickiego. Pustelnię zlikwidowano w 1905 roku.



Ale wzgórze Monastyr nie bez przyczyny nosi taką nazwę. Według miejscowych opowieści właśnie na wyniosłym wzgórzu ponad wioską Werchrata miała się ukazać niespotykana dotąd kolorowa łuna, która sięgała nieba. Na wieść o tym, z niedalekiej wsi Jamnica koło Radruża przybył mnich Jowa i zwrócił się do marszałka wielkiego koronnego Dymitra Jerzego Wiśniowieckiego herbu Korybut o zgodę na budowę monasteru Ojców Bazylianów. Był rok 1678. Zakon cieszył się licznymi przywilejami od władzy, nie tylko na szczeblu wojewodów, ale nawet od króla Augusta II. Mieli zgodę na pędzenie wódki, warzenie piwa uprawę winorośli na wino, prowadzenie karczmy i handel.


W 1682 roku sprowadzono do klasztoru obraz Matki Bożej, który zasłynął cudami. Na przykład w lipcu 1688 roku przez miesiąc płatał krwawymi łzami.

W 1804 roku  zarządzono konfiskatę dóbr ruchomych i nieruchomości monasteru, więc dwa lata później mnisi przenieśli się już do Krechowa. Wykonany spis majątku był zaskakujący, ponieważ okazało się, że mnisi  zaniedbali klasztor, nie inwestowali dochodów, wszystko "przejedli" i potracili,  a wyposażenie było skromne i liche. Władze austriackie doszły do wniosku, że nic im po takim marnym majątku i zabudowania klasztorne, opuszczone, zaniedbane po prostu rozleciały się. Zostały po nich resztki ruin i lochów.





W samym centrum wytyczonego na wzgórzu placu klasztornego stała cerkiew, najpierw prawosławna, potem unicka. Nosiła wezwanie Opieki Najświętszej Maryi Panny. Została wzniesiona w 1680 roku i była zbudowana z drewna sosnowego, ozdobiona wewnątrz polichromią. Przetrwała dłużej niż zabudowania klasztorne, ostatnią świątynię rozebrano w latach 50-tych XX wieku. Wiązało się to z tym, że wówczas ludność ukraińska już opuściła wieś i nie było wyznawców religii greckokatolickiej. Teraz w tym miejscu stoi krzyż i kapliczka ze zdjęciem cudownego obrazu, mocno już sfatygowanym.



Jest też studnia - dziś częściowo zasypana - o głębokości około 4 metrów, w której rośnie drzewo. Według tradycji w studni znajdowały się dawniej źródła rzeki Rata.


Na placu klasztornym po I wojnie urządzono mały cmentarzyk wojenny austriacko-niemiecko-rosyjski.




Napis po ukraińsku: Tu spoczywają mieszkańcy wsi Monastyr, którzy zginęli tragicznie 5 marca 1944 roku ( 12 nazwisk). Co tu się działo tego dnia ? Po której stronie stanęli mieszkańcy ? Niektóre nazwiska są typowo ukraińskie, a niektóre polskie np. Emil Baran.
 
Jednakże najbardziej interesująca jest ta mogiła - powód sporów na szczeblu międzynarodowym, rządowym. Tak wyglądała 21 kwietnia 2025 roku po południu. Od kiedy tak wygląda - nie wiadomo, ale nie dłużej niż kilka dni.  Jak rano przyszli tu pogranicznicy - zapewne przez kogoś powiadomieni - to "tak już było". Potem przyszli policjanci, obfotografowali, opisali  i tak zostawili.
 

Jest to pomnik Ukraińskiej Powstańczej Armii – upamiętnienie nagrobne znajdujące się w domniemanym miejscu pochówku członków UPA poległych w boju z NKWD. Czy tu leżą czy nie leżą, a jeśli leżą to nie wiadomo ilu, ponieważ nikt tego nie sprawdzał. Jest podejrzenie, ze nie ma tu grobu i ciał, a mogiła jest tylko pomnikiem ku czci banderowców. Mówi się też, że pogrzebany jest tutaj członek bojówki SB OUN „Borysa” – Osyp Bzdel, który 16 czerwca 1944 r. w Zatylu brał udział w napadzie na pociąg. Co kolejna dekada, to podobno leży ich tu coraz więcej - czego to nie robi propaganda...
Niemniej faktem jest, że w dniach 2–3 marca 1945 w wyniku obławy przeprowadzonej przez wojska graniczne NKWD we wsiach Mrzygłody i Gruszka zginęło kilkudziesięciu członków kurenia Ukraińskiej Powstańczej Armii. 

Pierwszy pomnik postawiony na górze Monastyr, był przedsięwzięciem nielegalnym, zainicjowanym przez Dymitra Bogusza ze Związku Ukraińców Podlasia (ZUP). Podkarpacki Urząd Wojewódzki stwierdził, że Bogusz naruszył ustawę o grobach i cmentarzach wojennych, a także przepisy leśne i budowlane. Równie kontrowersyjny i budzący wiele wątpliwości był napis umieszczony na pomniku, który głosił, że w tym miejscu spoczywa 45 partyzantów z sotni „Szuma” zastrzelonych przez NKWD. 

       

W internecie znalazłam powyższe zdjęcie, najstarsze, do jakiego udało mi się dotrzeć. Nie wiem, kto jest autorem, występuje na wielu stronach www bez podania źródła. Poniższe 4 zdjęcia też z internetu, powszechnie wykorzystywane jako ilustracyjne.

Protesty lokalnej ludności i wielu polskich organizacji skłoniły polskie władze do podjęcia decyzji o rozebraniu pomnika, ale decyzja ta została zmieniona, ponieważ ZUP zobowiązało się do legalnego postawienia nowego  pomnika. Ostatecznie w 2010 roku położono pytę z nazwiskami 62 członków UPA - na koszt państwa polskiego, co wobec treści tablicy jest mocno kontrowersyjne.

Na tablicy był napis: "Tu spoczywa 45 ukraińskich powstańców z sotni Szuma, którzy zginęli 3 marca 1945 roku w walce za wolność i niepodległość ukraińskiego i polskiego narodu. Przez zdradę, oni,  najdorodniejszy kwiat Ukrainy  osaczeni w Monasterskich lasach przez Bolszewików i UB bronili się zawzięcie i nie poddali się, jak przystało godnym synom Ukrainy. Przechodniu stojący na tej ziemi naszych  ojców, wspomnij o nich w swojej modlitwie, bo oni nam nieśli wolność".

Wystarczy wrzucić w internet hasło "sotnia Szuma", żeby zobaczyć, jacy to byli "bohaterowie" i ile krwi mieli na rękach.


W 2015 roku nieznani sprawcy rozbili tablicę z nazwiskami członków UPA i pomalowali krzyż na polskie barwy narodowe.

Pięć lat później, w 2020 roku, pomnik ponownie został zdewastowany. Tablica, ta wcześniej uszkodzona, została całkowicie rozbita, a jej fragmenty wrzucono do dołu. Jakiś czas później umieszczono nową, dwujęzyczną tablicę bez nazwisk członków UPA z tekstem: Zbiorowa mogiła Ukraińców, którzy zginęli w walce z sowieckim KWD w lasach monasterskich w nocy z 2 na 3 marca 1945 roku.”

W tym roku nieznane osoby wymieniły tablicę na inną, bardziej adekwatną do historycznej prawdy. „Zbiorowa mogiła Ukraińców, członków UPA odpowiedzialnych za terror i ludobójstwo na bezbronnej ludności polskiej, ukraińskiej i żydowskiej. Panie Boże, miej miłosierdzie dla nich i nie poczytaj im ich strasznych czynów jakich się dopuścili na swoich braciach. Przebaczenie nie oznacza zapomnienia, ale uzdrowienie bólu'.”

Oprócz tablicy, na krzyżu zamiast tryzuba pojawił się krzyż chrześcijański czyli także unicki. Dodatkowo na pniu wysokiego drzewa zostały umieszczone trzy kamery monitorujące ruch w okolicy pomnika.

No, a teraz jest jak na wstępie tematu (niżej to już moje zdjęcie z 21 kwietnia 2025 r.). To żółte, co wystaje z lewej strony to blaszana tabliczka z krzyżem prawosławnym (!) i treścią: "Ś.P. Obywatele Polski narodowości ukraińskiej polegli w walce z NKWD 2/3 marca 1944. Wieczna im pamięć."

Sprawą zajmuje się policja z Lubaczowa, która ustala, kto dokonał wymiany tablicy i gdzie jest ta poprzednia.

23 kwietnia resorty Polski i Ukrainy wyraźnie potępiły incydent, wskazując na jego szkodliwy i prowokacyjny charakter. Wydały oświadczenie o treści: „Stanowczo potępiamy akt wandalizmu dokonany wobec jednego z ukraińskich miejsc pamięci w Polsce. Nielegalnie umieszczone napisy i znaki muszą zostać niezwłocznie usunięte. Mamy do czynienia ze świadomą prowokacją, która służy m.in. interesom państwa-agresora – Rosji – i ma na celu zakłócenie konstruktywnego dialogu, który w ostatnich miesiącach rozwija się pomiędzy naszymi krajami.”

Hmmm....

Odnowienie pomnika/mogiły ma być jednym z warunków, jakie Ukraina postawiła w zamian za zgodę na prace ekshumacyjne na Wołyniu. Rzecznik ukraińskiego MSZ potwierdził powołanie polsko-ukraińskiej grupy historyków, którzy mają wypracować wspólne rozwiązania w kwestii miejsc pamięci. Ukraińcy żądają  wymiany tablicy na taką, która była przed 2015 roku czyli z nazwiskami członków UPA. 

Cytat znaleziony w Internecie na podsumowanie sprawy: "Banderowcy na Monastyrze to ludobójcy, nie żadni bohaterowie, żaden pomnik im się nie należy." 

Bohaterowie nie walczą z dziećmi, kobietami, rolnikami. Walczą z wojskiem, które zagraża wolności ich kraju, tak jak teraz na froncie w czasie wojny z Rosją.

Korzystałam najwięcej z informacji na stronach: zlubaczowa.pl oraz suozun.org