W Jastkowicach - Kochanach, w głębi Janowskich Lasów założono Żywe Muzeum Wsi i Rzemiosła Polskiego. Jest to inicjatywa Jastkowickiego Stowarzyszenia Kulturalno – Historycznego Dziedzictwo i Pamięć, która ma na celu popularyzację zanikających zjawisk kultury ludowej oraz zachowanie i kontynuacja tradycji regionalnych Kochan i Jastkowic. Celem mojego pobytu było "Prawdziwe Betlejem w Kochanach".
Podaję za stroną Stowarzyszenia: Spektakl pierwszy raz został wystawiony w 2014 roku zanim jeszcze powstało Stowarzyszenie. Od tego czasu co roku, w biblijne role wcielają się młodsi i starsi mieszkańcy Jastkowic i okolic (łącznie prawie 60 osób). Aktorzy występują w misternie wykonanych strojach szytych na miarę, oraz wyposażeni są w realistyczne atrybuty. Dzięki temu kreacje odzwierciedlają historyczny i biblijny klimat przedstawienia. Specjalnie na potrzeby widowiska, zbudowane i wyposażone zostały specjalne obiekty: karczma z kuchnią pełniąca również funkcję synagogi, scena i dekoracje raju, komnata Heroda, warsztat stolarski Józefa, izba Marii, szałas pasterzy, stajenka, zagroda dla zwierząt, widownia z zadaszeniem. Specyficznego uroku całości dodaje wieczorowa pora, światło płonących pochodni, prószący śnieg oraz występujące w wielu scenach zwierzęta. Wszystkie te elementy powodują iż Betlejem w Kochanach staje się dla widzów niezapomnianym przeżyciem. Widowisko jest nawiązaniem i przypomnieniem pięknej tradycji kolędowania.
Dojazd był dodatkową atrakcją:) Nigdy wcześniej nie byłam w tej wsi. Ponieważ to ponad 100 km, to wyjechaliśmy z zapasem czasowym, który straciliśmy na błąkanie się po lasach zgodnie ze wskazaniami nawigacji. Na miejscu pani powiedziała, że z nawigacją nikt jeszcze do nich nie trafił:) My trafiliśmy, ale emocji było co niemiara, w każdej chwili spodziewaliśmy się na leśnej drodze wilków lub żubrów (są tam i jedne, i drugie:) A potem okazało się, że można tam dojechać nową szutrową drogą zbudowaną w tym roku, której nie ma na mapach... wykorzystaliśmy ją na powrót:)
Całą imprezę skradł... diabeł:) Dzieci piszczały, gdy je straszył, kobitki robiły sobie z nim zdjęcia. Poza tym był orszak trzech króli z trzema wielbłądami, ryczący osiołek, na którym Maryja jechała na spis ludności, ogniska, cieplutkie proziaki i mnóstwo zabawy. Mistrzem drugiego planu został kot, który w momencie sceny Zwiastowania przybiegł sobie beztrosko z lasu i pobiegł środkiem do stajni. Tę doniosłą chwilę zakłócił chóralny głos kilkunastu dzieciaków: mam/tato popatrz, kot! :)