Kiedyś już byłam w Krośnie, wydawało mi się wtedy jakieś takie... nijakie ? Może dlatego, że padał deszcz, były pierwsze dni maja, zimne i mokre, nawet śniegiem zawiewało. Godzinny postój i decyzja: jedziemy dalej. Tym razem zatrzymałam się na cztery dni i było fajnie. O Żarnowcu już było. Zdjęcia z Muzeum Dziedzictwa Szkła też były, kto chce o tym poczytać niech zajrzy na stronę muzeum, bez sensu przepisywać o tym z witryny. Tak samo o Krośnie: jest o mieście sporo informacji w necie.
Ogólnie powiem, że miasto mi się podobało - mam na myśli starą część, w te nowe za bardzo się nie zapuszczałam, ale... Nie zgubiłam się w Berlinie, Wiedniu, w Tbilisi i innych milionowych i kilkusettysięcznych miastach, natomiast Krosna - nie rozumiem! Nigdzie nie mogłam trafić, wiecznie błądziłam, nawet z nawigacją - szczególnie z nawigacją:) W 100-tysięcznym mieście wychodziłam z hotelu ponad godzinę wcześniej, aby znaleźć miejsce, co leżało 1-2 km dalej i zazwyczaj wpadałam z jęzorem na brodzie w ostatniej sekundzie, po drodze błądząc pół godziny:) No nie wiem, jakoś to miasto działało na mnie tak, jakbym miała zaburzenia orientacji przestrzennej:)
I nie podobało mi się także to, że choć to miasto z hutą szkła, to przez trzy dni szukałam kompletu kieliszków do wina białego i czerwonego - jednakowych! - i nie znalazłam:)
Pora na parę obrazków.