Kiedy po wyjściu z busa skierowałam swoje kroki nad morze i pierwszym co zobaczyłam był topielec. Zaraz potem mało brakowało, a przejechałby mnie samochód policyjny,który przyjechał do topielca. Zatem pierwsze wrażenie było mało przyjemne:.Potem było lepiej:)
Między nowym a starym miastem znajduje się klasztor Świętego Jerzego. Został założony w średniowieczu, odnowiony w 1856 r. Bardzo urokliwy, spokojny, pełen uroku i zupełnie odległy od życia, które rozgrywa się za jego murami.
Wewnątrz klasztornej cerkwi znajduje się kolekcja ikon z przełomu XVIII i XIX w.
A to jest złodziejka,która dobierała się do mojego obiadu:)
Na obiad w portowej knajpce zjadłam małe rybki caca (pychota!).Część musiałam oddać wrednemu ptaszysku, bo właziło mi w talerz:)