W okolicy wsi Justynówka, kilka km od Tomaszowa Lubelskiego jest niewielkie wzniesienie o wysokości 349 m n.p.m. To Biała Góra. Niby niewysoka, ale stroma i widokowa. W sezonie zimowym na zboczu działa ośrodek narciarski.
U stóp wzgórza jest restauracja Medno serwująca lokalne tradycyjne dania.
Na pierwszym niższym szczycie zachwycające letnie zioła i kwiaty, miło było zrelaksować się i popatrzeć na okolicę. W końcu nigdzie mi się nie śpieszyło...
Czas na właściwy szczyt, na którym ustawiony jest krzyż. Teren ten był częścią Grodów Czerwieńskich, które pełniły ważną rolę podczas historycznego kształtowania się początków państwowości Polski i Ukrainy.
Według słowiańskich legend, w XI-XIII w. znajdował się tu gród Medno, czyli "miodno". Odkryto tu grot strzały, datowany na ten okres. Mieszkańcy grodu najprawdopodobniej zajmowali się bartnictwem czyli leśnym pszczelarstwem. Gród ten otoczony był wałami, których pozostałości wprawne oko zaobserwuje w ukształtowaniu terenu. No, ale nie o tej porze roku...
Czasem mówi się o okolicy "Małe Bieszczady", tyle tu pagórków, dolinek i wąwozów. Szczególnie rozległe i atrakcyjne są te usytuowane u podnóża Białej Góry.
Bardzo przyjemnie było pochodzić po dnie wąwozów, w lekkim cieniu rozświetlonym milionami słonecznych blasków.
W odległości 45 km jest inna Biała Góra o wysokości 288 m n.p.m., w Zwierzyńcu. Na jej bezleśnym szczycie jest niewielka wieża widokowa, taras jest na poziomie 9 m.
Na łąkach u podnóża wieży prowadzona jest zachowawcza hodowla konika polskiego, ale w tym momencie nie zauważyłam żadnego.
W pobliskim lesie nazbierałam czarnych jagód, (poza Parkiem Narodowym:), będą pierogi z jagodami i słodką śmietaną na kolację, mniam!
Postanowiłam "zdobyć" jeszcze jedną górkę, zalesione Wzgórze Kamień (348 m n.p.m.), inaczej nazywane Górą Piekiełko (nie mylić z rezerwatem PIEKIEŁKO ). Nazwa pochodzi od legendy, jakoby diabeł zamierzał urządzić tu piekło, ale mu nad ranem przeszkodził piejący kur i porzucił je niedokończone;)
Zostawiłam auto przy wiejskiej drodze w Stanisławowie i poszłam pieszo.
Skały pochodzą z okresu miocenu, który trwał od 23,03 mln do 5,333 mln lat temu. To wtedy Afryka zderzyła się z Europą wypiętrzając Alpy, a Indie z Azją wypiętrzając Himalaje; gdzieś w świecie pojawiły się papugi, pelikany, gołębie, kruki, sokoły, walenie i foki... no a u nas te skałki. Nie dotykałam wcześniej niczego starszego:)
Miejsce tak wygląda na skutek eksploatacji kamienia w przeszłości; jako ostatni narobili szkód hitlerowcy w czasie II wojny światowej eksploatując kamień przy użyciu materiałów wybuchowych.
Gdybym miała wybierać, które miejsce jest najbardziej atrakcyjne, to na końcu byłoby wzgórze w Zwierzyńcu, oba pozostałe bardziej warte wizyty.
Przez malownicze roztoczańskie tereny pojechałam jeszcze do wsi Potoki Senderki.
Zaciekawiła mnie informacja, że są tu sztolnie. Senderki były kiedyś ośrodkiem obróbki kamieni na cele budownictwa. Produkowano w nim także kamienie młyńskie i browarne, na których właściciele wsi bardzo się wzbogacili. Piaskowiec wydobywano już w XVI w. Wydobycie zakończono w latach 60. XX w., gdy nie było już zapotrzebowania na koła młyńskie. Szukałam sztolni przez godzinę, w tym czasie przeszłam około 3 km zielonym szlakiem im. Wachniewskiej i kolejne 3 km niebieskim Centralnym Szlakiem Roztoczańskim, a trzeba było podejść 300 m szlakiem czerwonym w las od końca wiejskiej drogi:) Tak więc ostrzegam, nie wierzyć mapom google, trzeba odpalić czeskie mapy.cz i wszystko jasne. Nie żałuję jednak tego błądzenia, bo pogoda była świetna, a widoki zacne:)
Wydobycia kamienia w Senderkach dokonywano z głębokich podziemnych sztolni, a nie odkrywkowo, jak w innych roztoczańskich kamieniołomach. Korytarze miały wysokość zależną od wielkości i szerokości wytaczanych materiałów i od grubości i szerokości całego złoża, miały również różną długość i posiadały liczne odnogi. Podobno niektóre korytarze rozciągały się na długości około kilometra. Wiele z nich jest zasypanych, niektóre mają bardzo wąskie wejścia, ale co jest głębiej ... ??
Sztolnie charakteryzują się niewielkim otworem wejściowym, przechodzącym w korytarz o długości kilkudziesięciu metrów, z pośrednimi komorami i niedługimi odgałęzieniami bocznymi. Wejścia do nich położone są na stokach wzgórza, a korytarze znajdują się kilka metrów pod powierzchnią gruntu.
W 1944r. na polach niedalekiej Florianki i Starej Huty organizowane były zrzuty alianckie dla oddziałów porucznika Konrada Bartoszewskiego ps. "Wir" (dowódca oddziału Armii Krajowej działającego na tym terenie), które niewykorzystane składowano w sztolniach w Senderkach. Z obawy przed Sowietami ukryto w nich wyposażenie wojskowe, broń i amunicję, a wejścia do sztolni wysadzono i bardzo dokładnie zamaskowano, możliwe, że broń nadal tam leży.
Dziur, mniejszych i większych jest dużo, podobno kilkaset. Strach schodzić ze ścieżki.
19 lutego 2017 r. w trakcie hobbystycznej eksploracji jednej ze sztolni przez grupę speleologów ze Speleoklubu Beskidzkiego w Dębicy doszło do ujawnienia w jednej ze sztolni szczątków ośmiu spokrewnionych (potwierdziły to badania genetyczne) osób, w tym pięciu dorosłych w wieku od 25 do 50 lat i trójki dzieci w wieku 9-18 lat. Kości przeleżały w sztolni od 50 do 100 lat, w komorze na końcu ok. 70 m korytarza, za murem usypanym z kamieni i były ułożone czaszkami w kierunku końca wyrobiska, stopami w stronę tunelu wyjściowego. Szczątki były w większości ułożone na sobie. Dwie czaszki posiadały otwory o średnicy ok. 6 mm i 7,8 mm przypominające przestrzeliny, wszystkie były połamane. Nie znaleziono resztek ubrań, butów lub innych przedmiotów. Z opowiadań mieszkańców wynika, że przed II wojną światową właścicielem tej sztolni była osoba narodowości żydowskiej, która w czasie wojny przechowywała członków swojej rodziny.
Wiele wskazuje na to, że te osiem osób zostało do Potoku Senderki przywiezionych lub przyprowadzonych i od razu zamordowanych, następnie ich ciała zostały ukryte w sztolni. Świadczyć o tym mogą dwie przestrzelone czaszki znalezione w jaskini, fakt iż ciała ofiar leżały jedno na drugim stopami w kierunku wyjścia (co oznacza, że nie weszli do sztolni za życia) oraz przede wszystkim zupełny brak wiedzy na temat tej historii wśród mieszkańców Potoku Senderki. Gdyby tak duża grupa osób ukrywała się w lesie obok wsi, nieuchronnie dochodziłoby do jakichś kontaktów z miejscową ludnością, a ich nagłe zniknięcie nie uszłoby uwadze. Wydaje się, że sztolnia nie była kryjówką, lecz grobem.
Jesienią 2022 r. przedstawiciele Komisji Rabinackiej weszli do sztolni po raz drugi celem zabrania wszystkich pozostających tam kości. W ciągu pięciogodzinnej akcji, w obecności rabina, piach zalegający w komorze jaskini został przesiany przez sita. Wydobyte w ten sposób szczątki ludzkie zabezpieczono i przewieziono na cmentarz żydowski w Warszawie, gdzie zostały pochowane wraz pozostałymi kośćmi znalezionymi w tym miejscu.
Aktualnie w sztolniach panują warunki zbliżone do jaskiniowych o statycznym mikroklimacie - ciepłe o wysokiej wilgotności. Sztolnie są domem dla nietoperzy - dla nocków łydkowłosych i nocków Bechsteina jako miejsce hibernacji i rojenia. Z tego powodu wzniesienie Hołda, na którym znajdują się sztolnie zostało włączone do systemu Natura 2000 jako ostoja siedliskowa.
A reszta sztolni czeka na śmiałków i zbadanie ich zawartości. Niestety, śmiałków brak i za kilka lat mogą już nawet nie być widoczne. A wieś Potok Senderki leży prawie na końcu świata, tam nie tylko diabeł mówi dobranoc, ale nawet wrony zawracają:) A gdyby tak rzucić wszystko i zamieszkać w Biesz..... ups! w Senderkach ?:)