niedziela, 31 sierpnia 2025

Bukowel i Halicz, Ukraina

Bukowel w Ukrainie w swoim czasie wzbudził w Polsce dużo emocji za sprawą filmu na YT pokazującego, jak się bawi młodzież w czasie ferii w górach, gdy w zachodniej Ukrainie giną żołnierze. Nie każdy pamięta, że terytorium Ukrainy, które dziś znajduje się pod okupacją Rosji, stanowi 19% powierzchni Ukrainy oddalonej od takiego np. Lwowa o 1300 km. To tak jak z Warszawy do Brukseli. Nie ma się co dziwić, że w tej skomplikowanej i tragicznej sytuacji ludzie starają się żyć normalnie. A Bukowel powstał na długo przed wojną, jeszcze nawet przed 2014 rokiem.

Tylko, że Bukovel to nie jest normalne ukraińskie miasto. To ośrodek, który powstał - jak ja to mówię - na surowym korzeniu. Czyli na polu, a raczej w lesie w pasmie górskim. Nie było tu wsi ani miasteczka. Wszystko powstało od zera. Wyrąbano las, rozkopano górę, zlikwidowano strumienie, bo przeszkadzały. Ucierpiało na tym środowisko naturalne. W Polsce nie mamy ośrodka w tym stylu i możemy sobie o takim tylko pomarzyć. Może znalazłby się gdzieś w Szwajcarii albo Austrii... ale nawet tam na wyciągi dojeżdża się busikami, a w Bukowelu budzisz się w luksusowym hotelu, zakładasz buty z nartami i za drzwiami holu wsiadasz na wyciąg i jedziesz na zbocze:) Bukowel położony jest na trzech górach, dzięki czemu kompleks narciarski ma 65 km tras o wszystkich poziomach trudności, o długości od 300 do 2350 m i spadku od 40 do 285 m. Trasy przebiegają po stokach o podłożu trawiastym, są armatki śnieżne i osłony przeciwsłoneczne. Trzy stoki są oświetlone. Jednocześnie na stokach kompleksu może jeździć do 15000 osób. 16 wyciągów ma łączną przepustowość 34700 osób na godzinę (13 krzesełkowych, 1 talerzykowy, 2 multiwindy).

Mało ? Bike Park w Bukowelu jest wyposażony w trasy dla różnych dyscyplin kolarstwa górskiego, cross-country, downhill. Oferuje 10 tras o różnym poziomie trudności i długości: od tras przeglądowych do downhill i Super D. Łączna długość tras dla jazdy na rowerze to 46,7 km, a długość tras dla szybkiego zjeżdżania - 4,7 km.

Są tu ogromne hotele i mniejsze apartamenty i wciąż się budują nowe, przewiduje się, że będzie mogło tu przebywać jednocześnie do 40 000 gości. Bary, fast foody i restauracje znajdują się przy dolnych i górnych stacjach wyciągów, są też karczmy i bufety. Są eleganckie sklepy, salony odnowy, centra medyczne, sanatoria.

Ceny ? Całkiem dla Polaków przystępne, więc przyjeżdża tu ich naprawdę sporo. Zimą jest oczywiście dużo drożej, ale latem pokój ekonomiczny w hotelu ze śniadaniem kosztuje równowartość 150-200 pln,/2 osoby, w hotelu ze spa 300 -500 pln/2 osoby. Ekskluzywne obiekty biorą za pokój 700-900 pln/2 osoby. Dom można wynająć za 1000-1300 pln/ doba. Dojazd własnym samochodem albo pociągiem ze Lwowa, a z dworca kolejowego poza miasteczkiem odbiera specjalny busik i odwozi do hotelu.

Pomysłodawcą i głównym inwestorem w Bukowelu jest Jurij Dobrowolski. W 2010 r. Dobrowolski został na jakiś czas aresztowany za sprzedaż działek budowlanych dla Bukowela po znacznie zaniżonych cenach - gromada wsi Polanica, do której należały działki, straciła na tym ponad 66 milionów hrywien. Mówi się, że związany jest z mafią.

Początkowe inwestycje o wartości 125 mln dolarów umożliwiły pozyskanie specjalistów od budowy stacji narciarskich z Kanady oraz zakup nowoczesnych wyciągów w Austrii. W 2012 roku Bukowel został uznany za najszybciej rozwijający się kurort narciarski na świecie. W 2014 roku zbudowano w Bukowelu największe sztuczne jezioro na Ukrainie - Jezioro Młodości, które posiada ekologiczny systemem ogrzewania, a temperatura wody wynosi 20–22℃. Jezioro ma powierzchnię ponad 6 hektarów, ponad 750 metrów długości, 140 metrów szerokości i do 15 metrów głębokości.  Przy plaży można wypożyczyć kajak, narty wodne, a także skorzystać z oferty szkoły nurkowania.

W Bukowelu nie płaci się za parkingi. Autobusy i toalety też są bezpłatne.




zdj. jeziora bukovel.com

Nad jeziorem można skoczyć na bungee, jak ktoś lubi.


Osobiście wolałabym mieszkać w jakiejś chałupce zamiast w hotelu, ale one niestety są 3-4 razy droższe:) Każda nawet ma swój garaż.









Najbardziej jednak podobał mi się ośrodek glampingowy, marzenie... budzić się i od razu mieć takie widoki na początek dnia!:)







Jak widać, pogoda zmienną była, nawet momentami delikatnie mżyło, ale i tak skusiłam się na piesze wejście tam, gdzie jeździ wyciąg czyli na górę Bukowel. Widoki bardzo zacne.







 
Czas szybko mija, pora wracać, ale po drodze do domu warto zobaczyć jeszcze Halicz.

 
Pierwotnie, przed tysiącem lat leżał tu zamek wchodzący w skład Grodów Czerwieńskich. W XIII wieku na tronie w Haliczu zasiadł Daniel Halicki, popierany przez księcia krakowskiego Bolesława Wstydliwego. To ten sam Daniel, co  rządził ze swej rezydencji w Chełmie, a około 1251 założył obronny gród Lwów, nazwany od imienia jego syna Lwa. W kolejnych wiekach rządzili tu Węgrzy, ale w roku 1387 Jadwiga Andegaweńska, król Polski (zwana królową Jadwigą, ale przecież nie tylko królową - żoną króla była, tylko królem koronowanym najprawdziwszym) ogłosiła akt przyłączenia Rusi Halicko-Włodzimierskiej do Korony Polskiej i pogoniła węgierskich starostów.
Po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 Halicz przeszedł w ręce austriackie, do Polski wrócił 15 marca 1923 roku, ale 16 sierpnia 1945  zagarnął go ZSRR - Polaków przymusowo wysiedlono (mało się o tym mówi).
Dla nas, Polaków, ważny w Haliczu jest Zamek Halicki króla Kazimierza Wielkiego z XIV wieku, przebudowany przez Franciszka Corazziniego z Awinionu w XVII w., a od zdobycia go przez Turków w roku 1676 w ruinie, dodatkowo część murów rozebrano na rozkaz Austriaków w roku 1796. 





Szału nie ma... ale dobrze jest, że cokolwiek jest i ktoś to odbudował i pilnuje..







Do zamku przylega dawne podzamcze, teraz park.



A u stóp zamkowego wzgórza rozłożyło się współczesne miasto Halicz.



Przekraczamy w Haliczu Dniestr i ruszamy do domu, bez ukraińskiego sera, nabiału i mięsa:) I dobrze, bo oczekiwanie i tzw. "trzepanie" na polskiej granicy wraz z prześwietlaniem bagaży i tak trwało 4 godziny, to strach myśleć, co  by było jakby polscy celnicy coś znaleźli z listy produktów zakazanych. Po stronie ukraińskiej odprawa trwała 15 sekund: Poliaky ? Turysty ? Jidtie! 

Do następnego razu:)

sobota, 30 sierpnia 2025

Howerla - najwyższy szczyt Ukrainy

Na Ukrainie krąży legenda: dawno temu żyła piękna, młoda dziewczyna o imieniu Howerla, córka Króla Gór. Nieopodal mieszkał młody pasterz o imieniu Prut, który zakochał się w Howerli. Nie pochwalając ich związku, Król Gór zamienił swoją córkę w górę. Miejscowy czarownik powiedział Prutowi, że aby ją odmienić, wystarczy dotrzeć na szczyt góry przed wschodem słońca. Prut wspiął się tak szybko, jak tylko mógł, pragnąc ponownie ujrzeć swoją ukochaną, ale góra była zbyt wysoka. Dotarł na szczyt za późno i zaczął rozpaczliwie płakać. Wkrótce zamienił się w rzekę. Teraz Prut i Howerla są nierozłączni.

Góra Howerla (2061 m n.p.m.), najwyższa góra Ukrainy, leży na terenie Karpackiego Parku Narodowego i sąsiedniego Karpackiego Rezerwatu Biosfery, w północno-zachodniej części masywu Czarnohory. U podnóża góry przepływa rzeka Prut, stanowiąca ostoję dla tego ekosystemu.

Suma wzniesień wynosi ok. 820 m. Długość trasy: (tam i z powrotem) wejście zielonym szlakiem a zejście niebieskim około 8 km. Szacunkowy czas dotarcia na szczyt wynosi 3-4 godziny i tyle samo z powrotem. Żeby jednak dostać się do szlaku, trzeba przejechać 9 km po takich wertepach, jakich dotąd nigdzie indziej w życiu nie widziałam! Oczywiście można przejść pieszo, nie byłoby dużo wolniej, ale jest 30 stopni, więc dodatkowe 18 km w nogach to ogromny wysiłek, nie ma co ryzykować.

Idziemy w góry z Andriejem, przewodnikiem górskim. Jeszcze na dole podpowiada, że dobrze by było mieć kijki i pożycza mi od znajomej. Prorocze słowa, bez kijów byłoby podwójnie ciężko.


Karpacki Narodowy Park Przyrodniczy założony w 1980 roku i rozciągający się na powierzchni 51 570 ha  jest pierwszym i największym parkiem narodowym na Ukrainie oraz największym obszarem chronionym w regionie Karpat. Park chroni co najmniej 48 gatunków ssaków, 110 gatunków ptaków, 11 gatunków ryb, 10 gatunków płazów i 6 gatunków gadów. 32 z nich znajduje się w Czerwonej Księdze Gatunków Zagrożonych Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody. Na Howerli bywają wilki, nie ma niedźwiedzi. 
No to idziemy:) Ruszyliśmy z bazy Zaroślak.



 
Prut z czystą wodą bywa czasem ratunkiem. Spotkaliśmy dziewczyny ukraińskie, w białych adidasach i obowiązkowych obcisłych leginsach, które wyszły bez wody. Ktoś dał im pustą butelkę i mogły nabrać wody, woda z Prutu na Howerli jest czysta i nadaje się do picia. Bez wody można by tu stracić życie.


Przed II wojną światową przez szczyt przechodziła południowa granica Rzeczypospolitej Polskiej, pierwotnie granica polsko-czechosłowacka, a po aneksji Rusi Podkarpackiej w marcu 1939 r. granica polsko-węgierska, która istniała formalnie do 31 grudnia 1945 roku. Widać literę P jak Polska i rok postawienia słupka 1928. Podobnych słupków jest jeszcze po drodze kilka.




Zaczynają się widoki. Z nieba leje się żar:) Mijałam nastolatka, który ledwo powłóczył nogami, ale wokół niego było sporo dorosłych, więc pomyślałam, że po prostu buntuje się i ostentacyjnie pokazuje, co myśli o dalszej wspinaczce:) Nie miał przy sobie niczego, ani plecaka, ani butelki z wodą. Po kilku minutach napotkałam kobietę, która mówiła do innej osoby po ukraińsku, że nie wie, "gdzie on jest". Coś mnie tknęło, zapytałam czy chodzi o młodego chłopca i pokazałam go z daleka. potwierdziła, że tak. Powiedziałam, że on ledwo idzie, że bardzo osłabł i nie ma wody. Nie przejęła się.  Powiedziała: aha, usiadła, napiła się wody i czekała. Oglądałam się potem za nimi. Młody dowlókł się jakoś, rzucił się bezwładnie na ziemię i przyssał do butelki z wodą. Widać było, że był wykończony, oczywiście bez czapki. Nawet tego  nie komentuję.



Pierwsze udokumentowane wejście na najwyższy szczyt Ukrainy jest datowane na 16 marca 1897 roku. Zdobywcą tej góry był Józef Schneider, pionier narciarstwa w Karpatach Wschodnich. Swoje wejście na szczyt opisał w pierwszym polskim podręczniku narciarstwa.


 
Paweł i Irina, przyszli świętować na szczycie Howerli sylwestra, po noclegu zginęli 1 stycznia 2009 roku. Na tej stromej ścianie szlaku zielonego zimą często zdarzają groźne lawiny.





Pod Małą Howerlą (1762 m n.p.m.) podejście staje się coraz bardziej strome. Za przedwierzchołkiem droga nieco wypłaszcza się, ale ostatni odcinek to kolejna stromizna.







W cieniu trwającej wojny Howerla stała się nie tylko celem górskich wycieczek, ale też symbolem siły, nadziei i narodowej tożsamości, co widać wyraźnie na szczycie.





 
Tablice upamiętniają poległych na wojnie.
















Pora wracać, trasa jest bardzo ciężka. W tłumaczeniu z języka rumuńskiego Howerla oznacza „trudną do zdobycia”. A bo zapomniałam napisać, że Rumunia jest stąd o rzut beretem - stojąc na szczycie po jednej stronie patrzymy na Ukrainę, a po drugiej na Rumunię.
Jest też teoria, że nazwa góry pochodzi z języka węgierskiego i oznacza w wolnym tłumaczeniu śnieżną górę (Hóvár). Jedno i drugie by się zgadzało.



Bardziej stromy i mniej widokowy szlak niebieski także przebiega północnym grzbietem Howerli. Ta trasa jest bardziej wymagająca, więc nadaje się dla osób z nieco lepszą kondycją. Droga omija Małą Howerlę, a w zamian prowadzi przez Plecze.


 
Te białe budynki z czerwonym dachem w środku połaci lasu to baza meteorologiczna. Ponieważ  na Howerli nie ma schroniska, czasem pozwalają tam zanocować, mają pokoje gościnne.
Przy bazie turystycznej Zaroślak skąd ruszaliśmy na szlak, w 1881 roku stanęło schronisko o nazwie „Schronisko w Czarnych Górach pod Howerlą”. W 1909 roku budynek spłonął. Odbudowano go w 1912 roku, ale cztery lata później rozpętał się kolejny pożar. Kolejna odbudowa jest datowana na 1927 rok, jednak w czasie II wojny światowej schronisko kolejny raz zostało strawione przez ogień. Wtedy Howerla nie leżała już w Polsce, a sowietom było wszystko jedno, oni w góry nie chodzili.

Zdobywanie Howerli to duży wysiłek.  To była normalnie wyrypa!! Teraz zdałam sobie sprawę, że to  moja najwyższa zdobyta góra, ale pójdę kiedyś jeszcze raz, tylko innym szlakiem, żółtym do jeziora, a potem czerwonym na szczyt. Może już za rok.