Sosnowica to wieś położona w północnej części Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego na Polesiu. Dzieje Sosnowicy związane są z rodem Sosnowskich herbu Nałęcz, których najbardziej znanym przedstawicielem był wojewoda smoleński i hetman polny litewski Józef Sosnowski. W bogatej historii Sosnowicy, w sposób szczególny wyróżniają się wydarzenia związane z postacią Tadeusza Kościuszki, który przybył w 1775 r. do sosnowickiego dworu na zaproszenie wojewody. Młody kapitan Kościuszko uczył hetmańskie córki rysunku, malarstwa, matematyki i historii powszechnej, zaprojektował także park dworski i altanę. Kościuszko zakochał się z wzajemnością w Ludwice Sosnowskiej, jednak po kategorycznym sprzeciwie hetmana wobec planów zawarcia małżeństwa, zakochani podjęli niefortunną próbę ucieczki. Młodzi zostali dogonieni przez konny pościg hetmański i rozdzieleni. Sponiewierany i pozbawiony perspektyw Kościuszko emigrował do Ameryki, a jego ukochana została zmuszona do poślubienia księcia Lubomirskiego. Część założenia dworsko-parkowego Sosnowskich z zabytkową dworską oficyną (w której mieszkał Kościuszko) zachowała się do dzisiaj, ale że jest własnością prywatną, to popatrzyłam tylko tyle, co z ulicy.
Około 1790 r. wdowa po hetmanie Tekla Sosnowska ufundowała zachowany do dziś murowany klasycystyczny kościół Trójcy Świętej.
W ołtarzu głównym znajduje się obraz Świętej Trójcy namalowany w 1795 roku przez Józefa Walla, który uczył się malarskiego rzemiosła od samego mistrza Marcella Bacciarellego.
W kościele jest pochowany Roch Jasieński, sędzia pokoju, zmarły w 1880 roku
Przy kościele znajduje się dość zgrabna dzwonnica w stylu klasycystycznym. Kiedyś (całkiem niedawno) kościół i dzwonnica były kolorowe, przemalowanie elewacji na biało dodało im dostojności i urody.
Natomiast za kościołem jest cmentarz i tam leży, między innymi, żona tego Rocha, co leży pod kościelną podłogą, pani Natalia z Cieszkowskich Jasieńska.
W 1909 r. Teodor Libiszewski wybudował w Sosnowicy duże 800 morgowe gospodarstwo rybackie i kilka stawów - istnieją do dziś. W latach 1905-1908 częstym gościem na dworze Teodora Libiszewskiego był Władysław Rejmont. Zbierał materiały do opisu unitów w Ziemi Chełmskiej, zaowocowało to książką „Z Ziemi Chełmskiej”.
Z inicjatywy Teodora Sosnowica otrzymała w 1919 roku pierwszą polską szkołę. Mieściła się w domu ogrodnika. Była to 3 klasowa Szkoła Powszechna.
Kolejnym etapem mojej wycieczki jest Kodeniec. Tu na skraju wsi, na starym cmentarzu znajduje się cerkiew pod wezwaniem Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Jest to młody obiekt wybudowany pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku. Było to nawiązanie do istniejącej w okresie niemieckiej okupacji parafii ukraińskiej, należącej do diecezji chełmsko-podlaskiej. Jej siedzibą była wówczas kaplica cmentarna oraz dom modlitwy w prywatnym mieszkaniu. Tamta parafia istniała do 1947 roku, a reaktywowano ją w 1985 roku.
W Kodeńcu jest jeszcze jedna cerkiew wybudowana w 1795 roku jako cerkiew unicka, w 1875 zamieniona na cerkiew prawosławną, a następnie rekoncyliowana w 1920 roku na kościół rzymsko-katolicki. Szpeci ją okropnie brzydka metalowa dzwonnica, więc jej nie pokażę, za to po drugiej stronie ulicy zachowała się jeszcze stara dzwonnica drewniana, już nieużytkowana.
W Kodeń
cu zachowały się jeszcze stare poleskie drewniane domy.
Następny na mojej trasie był Uhnin - tu odwiedziłam cmentarz prawosławny. Cerkwi z 1912 roku już nie ma od dawna. 20 czerwca 1938 roku cerkiew została całkowicie zamknięta, zaś na 6 lipca wyznaczono termin jej rozbiórki. Działo się to w ramach akcji burzenia cerkwi na Chełmszczyźnie, ostatniej fazy akcji rewindykacji cerkwi prawosławnych w II Rzeczypospolitej. Jeszcze przed tym terminem delegacja parafian z Uhnina udała się do Warszawy, prosząc o zachowanie świątyni, argumentując, że obiekt został niedawno odremontowany i przedstawia znaczne walory estetyczne. Jednak cerkiew została zniszczona 8 lipca 1938 przez wynajętych robotników i strażaków. Przed przystąpieniem do rozbiórki policja rozpędziła zgromadzonych wiernych. Następnie burzący zniszczyli ikonostas i inne elementy wyposażenia świątyni.
Mieszają się tu inskrypcje w języku białoruskim, ukraińskim i polskim - wszak tylko 20 km stąd jest do trójstyku granic, ludność się mieszała i żyła - czasem w zgodzie, czasem w niezgodzie...
Z Uhnina krótki wypad nad Jezioro Czarne.
Dzień się kończy, pora wracać. Droga do domu prowadzi przez wieś Babsk. Nazwa Babsk po raz pierwszy pojawiła się w księgach hipotecznych dla określenia 3-morgowego gospodarstwa Piotra Manteja, które w 1904 roku przeszło na własność jego owdowiałej żony i 12 dzieci. Wywodzi się od Babskich, którzy byli właścicielami majątku Wola Wereszczyńska z przyległościami przez okres około 100 lat. W wyniku ogromnego zadłużenia Eligiusz Babski zaproponował w 1912 roku Bankowi Włościańskiemu zbycie swoich dóbr. Nabywcami zostali żydowscy kupcy z Siedlec – Lejzor Lindenbaum, Gdala Zygelbaum i Anczel Turobiner. Ci z kolei majątek podzielili i rozpoczęli sprzedaż na pojedyncze parcele i tak została zasiedlona wieś.
Moją uwagę w Babsku wzbudził, oczywiście cmentarz:) Cmentarze bardzo wiele mówią o ludziach i o historii.
Ważnym dla mieszkańców okolicy militarnym wydarzeniem z czasów II wojny światowej była omyłkowa bitwa pomiędzy oddziałami partyzanckimi w dniu 12 marca 1944 roku. Na wieść o planowanej pacyfikacji Załucza miejscowa placówka AK pod dowództwem por. Leona Rentflejsza oraz partyzanci oddziału „Nadbużanki” zorganizowali zasadzkę. Potyczka rozegrała się jednak z dowodzonymi przez Piotra Werszyhorę partyzantami 1 Ukraińskiej Dywizji Partyzanckiej, zwanymi od organizatora Sydora Kowpaki „kowpakowcami”. Akowcy uznali ich za Niemców. Niemal wszyscy partyzanci oddziału „Nadbużanki” zginęli. Następnego dnia okazało się, że oddział Werszyhory ścigał tego samego niemieckiego wroga, na którego czekali partyzanci AK.
Za naruszenia reguł życia okupacyjnego Kazimierz Czarnecki, jeden z bogatszych gospodarzy, właściciel jeziora Sumin, przedwojenny radny gminny, przebywał w obozach koncentracyjnych przez cały okres wojny. Aleksander Czarnecki, żołnierz AK, po wojnie należał do grupy osób tworzących Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej, którzy wyposażeni w broń mieli za zadanie chronić mieszkańców przed rabunkową działalnością tzw. „leśnych ludzi” czyli partyzantów antykomunistycznych. I to właśnie z rąk polskich partyzantów z oddziału „Wolność i Niezawisłość” (WiN), we wrześniu 1946 roku zginęła rodzina Czarneckich, czyli uratowany z obozów ojciec Kazimierz i jego 2 synów – Aleksander i Zbigniew.
Partyzanci, z majątku w Czernikowie zrabowali 6 koni, 3 jałówki, wełnę owczą, oraz 1.475 złotych. Dwa dni później ponownie 50-osobowa grupa partyzantów, z tego samego majątku zabrała 2 konie, wóz, bryczkę, 16 krów, 7 jałówek, 2 źrebaki i owce. Być może te rabunki spowodowały większą koncentrację żołnierzy niemieckich, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci w dniu 5 kwietnia w Kochanowskim lesie 2 partyzantów lotnego oddziału „Nadbużanki” – Tadeusza Huberta i Tadeusza Knecia.
Józefa Milerta i jego towarzyszy – adiutanta Józefa Majewskiego ps. „Jotem” oraz strzelca Józefa Pasonia ps. „Słowik” z Czarnego Lasu zamordowała sowiecka grupa partyzancka Władimira Mojsenki "Wołodii" ze zgrupowania ppłk. Iwana Banowa "Czornego".
W ramach „Akcji Burza” bitwę z Niemcami pod Bogdanką i Puchaczowem stoczył trzeci batalion 7 pułku 3 DPAK dowodzony przez Bolesława Flisiuka pseudonim „Jarema”, „Zawisza”. Bitwa ta zbiegła się z wyzwoleniem Puchaczowa, które miało miejsce 21 lipca 1944 r. Nie wszyscy przeżyli, jak widać...
No i tak sobie idę przez ten cmentarz zadumana nad ludzkimi pokręconymi losami i w tylnym ogrodzeniu widzę coś jakby furtkę. Skoro jest furtka, to muszę ją otworzyć:) A tam... znów cmentarz! Prawosławny, stary, zaniedbany. Okazuje się, że został założony, gdy teren ten należał do majątku Wola Wereszczyńska. Pierwsza parafia greckokatolicka (nie prawosławna!) powstała zaraz po 1800 roku. Cmentarz jako jeden z nielicznych w okolicy, posiadał swoją pogrzebową kaplicę. W wyniku akcji prześladowań unitów na Podlasiu wybudowaną w 1873 roku nową cerkiew przemianowano na świątynię obrządku prawosławnego. Nie chcącego odstąpić od wiary greckokatolickiej księdza Mikołaja Charłampowicza zastąpił w 1875 roku Włodzimierz Żukowiecki. Zmarł w 1892 roku, a jego nagrobek do dnia dzisiejszego wyróżnia się na zarośniętym cmentarzu prawosławnym. To najcenniejszy z nagrobków, a zarazem najstarszy. Wykonano go z piaskowca w 1897 roku.
Podczas I wojny światowej w sierpniu 1915 roku do Woli Wereszczyńskiej sięgało prawe skrzydło silnie skoncentrowanych wojsk rosyjskich, które okopało się od Nowego Załucza, aż pod Hańsk. Poległych rosyjskich żołnierzy pochowano najprawdopodobniej w północno-wschodniej części cmentarza. Podobno jeszcze w latach dwudziestych XX stulecia na cmentarzu znajdowały się drewniane krzyże.
W 1922 roku parafia rzymskokatolicka przejęła cmentarz prawosławny, jednak zezwolono w tylnej części cmentarza na pochówki wiernych prawosławnych.
Prawosławne nagrobki, które po przesiedleniu Ukraińców do ZSRR z czasem opanowała przyroda, czy też zostały zdewastowane przez wandalów, pozostają bez opieki. W 2011 roku Stowarzyszenie Lokalna Grupa Działania „Polesie” zrealizowało projekt uporządkowania obiektu i renowacji nagrobków. Prace porządkowe prowadzili wolontariusze – strażacy z OSP Wola Wereszczyńska, natomiast renowację i konserwację nagrobków wykonali wolontariusze Towarzystwa dla Natury i Człowieka, czyli młodzież z Polski i Ukrainy. Jednak od tego czasu minęło kolejnych 12 lat i las zawładnął cmentarzem...