wtorek, 20 lutego 2024

Skarby prowincji - Izbica i okolice

Ponure lutowe dni nie sprzyjają wycieczkom, ale ile można siedzieć w domu... Ruszyłam więc w teren trasą, którą przejeżdżałam kilkadziesiąt razy, ale nigdy się nie zatrzymałam. Oto rzeka, oto most... jak setki innych ? Otóż nie, to prawdopodobnie jedyne miejsce w Europie, a może i na świecie, gdzie krzyżują się cztery szlaki komunikacyjne: dołem płynie rzeka (Wolica), nad rzeką przebiega droga krajowa nr 17, nad nią linia kolejowa, a ponad nimi szlak lotniczy:) Akurat żaden samolot nie leciał, ale wierzę, że tak jest, gdyż mieszkając w linii prostej niecałe 30 km dalej, codziennie obserwuję z tego kierunku lecące samoloty jednej z tanich linii lotniczych:) Też mieszkam na ich szlaku:) 

To miejsce jest w Wólce Orłowskiej, 4 km od Izbicy.


W okolicy zauważyłam stylizowany znak muszli wyznaczający szlak Jakubowy, więc udałam się w kierunku, jaki wskazuje. Wiem, że oficjalny odcinek Lubelskiego Szlaku Jakubowego nie prowadzi tędy, zresztą znak jest domowej roboty, ale fajnie, że ktoś go ustawił, bo prowadzi do kościoła św. Kajetana w Orłowie Murowanym. Wezwanie otrzymał od imienia ostatniego właściciela dóbr orłowskich i głównego fundatora, Kajetana Kickiego, który uczynił zapis testamentowy na ten cel.


 
Kościół położony jest na wysokim wzgórzu, poza wsią. Zbudowany jest z opoki kamiennej, wygląda pięknie. Do środka nie weszłam, bo już zaczęła się msza i nie chciałam przeszkadzać, ale wiem, że jego ściany zdobią płótna autorstwa właściciela pałacu w Stryjowie hrabiego Feliksa Smorczewskiego, do którego majątku także zamierzam się udać. Zresztą przyjadę tu jeszcze pociągiem, wiosną lub latem, z rowerem, to obejrzę. Kościół znajduje się bowiem na trasie pieszo-rowerowej ścieżki przyrodniczo-historycznej o nazwie „Stryjowskie debry”. Debry to bruzdy terenowe, rodzaj wąwozów, występujące na stokach, a powstałe w wyniku erozji, jest ich w okolicy wiele.



Wróćmy do kościoła. Jak pisałam wyżej, wezwanie otrzymał od imienia ostatniego właściciela dóbr orłowskich i głównego fundatora, hrabiego Kajetana Kickiego. Budowa kościoła została zrealizowana zgodnie z jego testamentem, ale sam zapis wywołał spore poruszenie w rodzinie - Kicki przekazał cały majątek organizacji filantropijnej. W archiwum kościoła osławiony testament znajduje się w oryginale. W nim życzy sobie Kajetan być pochowany w Orłowie.  Nie udało się jednak wypełnić woli hrabiego dotyczącej pochówku, pomimo starań współczesnych mieszkańców okolicy o przeniesienie prochów z Sobieszyna, który zawłaszczył sobie hrabiego. O tym pisałam TUTAJ , a jest to bardzo fascynująca historia.


W Orłowie Murowanym znajduje się także zespół pałacowo-parkowy wybudowany w 1842 roku dla Kajetana hrabiego Kickiego (Kiccy byli właścicielami Orłowa od końca XVIII wieku), najprawdopodobniej według projektu Henryka Marconiego. Pałac nie został wykończony (miał być połączony z oficynami oszkloną kolumnadą, pełniącą funkcję zimowego ogrodu) i już za życia fundatora był w złym stanie. W1878 roku Kajetan Kicki zapisał majątek w testamencie Towarzystwu Osad Rolnych i Przytułków Rzemieślniczych. W myśl zapisu pałac miał zostać wykończony i przeznaczony na muzeum z bezpłatnym wstępem. Rada towarzystwa zarządzała majątkiem aż do II wojny światowej. W 1940 przeszedł on pod zarząd niemiecki, po wojnie został przejęty przez Skarb Państwa. W pałacu umieszczono szkołę podstawową, a w oficynach ośrodek zdrowia i urząd pocztowy. Obecnie zagospodarowana jest tylko prawa oficyna (mieści się tu przychodnia), pałac jest w rękach prywatnych.




Zachowane pozostałości dawnego założenia parkowego (z okazami starych drzew, między innymi modrzewi) pochodzą zapewne z 1. połowy XIX wieku, rezydencja była jedną z najokazalszych w okolicy rezydencji ziemiańskich. Uwiecznił ją w rysunkach m.in. M. E. Andriolli.

W okolicy znajdują się także resztki ruin starego zamku z XV w darowanego przez Jagiełłę Trojanowi h. Junosza za zasługi w walce z Krzyżakami. Teraz istnieją już tylko resztki ruiny bastionowych umocnień, pozostałości fosy i wału ziemnego położone na prywatnej posesji, a więc niedostępne. 

Udałam się zatem do pobliskiego Stryjowa obejrzeć inne ruiny. Murowany pałac w Stryjowie pierwotnie był parterowym dworem, wybudowanym zapewne na początku XIX wieku przez Jana Świeżawskiego. Na przełomie XIX i XX wieku rozbudowali go Smorczewscy (od 1879 właścicielem majątku był Medard Adolf Smorczewski). Klasycystyczny dwór przekształcili na neogotycko-renesansowy pałac. Założyli też romantyczny park. Przy wjeździe do rezydencji wzniesiono neogotycką kordegardę o cechach zameczku z basztą. Zostało z tego niewiele.


Adolf Smorczewski zapisał Stryjów młodszemu synowi Feliksowi. Chciał on odmienić majątek i nadać mu romantycznego charakteru. Świeżo po ożenku z córką Władysława Czyżewskiego i Antoniny ze Swieżewskich z pobliskiej Tarnogóry, prawnuczką Józefa, generała z okresu Księstwa Warszawskiego, wzniósł nowe stajnie, chlewy i obory, odnowił i wyposażył gorzelnię. Dokończył dzieło ojca i dobudował skrzydło zachodnie. Pałac murowany z cegły i otynkowany, frontem skierowany był na wschód. Składał się z trzech połączonych ze sobą prostokątnych budynków. 


 
Środkowy pawilon poprzedzał niewielki przedsionek z ostrołukowymi otworami okien i wejść. Pokoje reprezentacyjne otrzymały parkietowe posadzki, barwne obicia ścienne oraz obramowania drzwi o reliefach neorenesansowych w nadprożach. Po stronie prawej hallu znajdował się prostokątny salon zwany od koloru odbicia ścian - niebieskim. Pomieszczenia znajdujące się na piętrze służyły jako pokoje gościnne. 






Zdjęcia czarno-białe (źródło: fotopolska.eu) pokazują wygląd pałacu i jego wnętrze w 1920 roku.

W 1945 roku Smorczewscy wyemigrowali do Wielkiej Brytanii, a pałac wkrótce potem został zaadaptowany na szkołę i częściowo wyremontowany. Po wyprowadzce szkoły budynek niszczał, obecnie jest już w stanie zaawansowanej ruiny. W jednej z części pałacu urządzono gospodę, a potem sklep. Do około połowy lat 60. XX wieku pałac był w dobrym stanie, później po zlikwidowaniu sklepu i braku użytkownika był stopniowo dewastowany. Od lat 80-tych teren należy do spadkobierców Smorczewskich i niszczeje.

Przez lata niszczał też park, a stawy zarosły. Do majątku należała też kaplica, ale przez błotne trzęsawisko nie udało mi się dojść do niej od strony pałacu, więc objechałam wieś naokoło i dotarłam pieszo przez pola obok historycznych zabudowań dworskich.



Kaplica pałacowa miała być miejscem spoczynku ostatniego właściciela majątku Stryjów, Feliksa Smorczewskiego. Feliks był gruntownie wykształconym prawnikiem, po studiach w Pradze, Rzymie i Krakowie, rozmiłowany w sztuce, a zwłaszcza w malarstwie historycznym i pejzażu. 
Najwięcej tworzył w latach 1908-1914. podczas pobytu wraz z żoną w Paryżu. Zajął się tam studiami malarskimi. Za namową malarza Zoe, z którym zaprzyjaźnił się w czasie nauki, wystawił kilka prac w „Salon des Artistes Francais". Najlepszym uznano jego obraz przedstawiający odpust w Tarnogórze. Większość zachowanych obrazów jest dzisiaj w domu hr. Rafała Smorczewskiego w Londynie.

Kaplica powstała w latach czterdziestych XX wieku. Autorem projektu był Stanisław Podszelężny. A bo po wojnie Smorczewscy do Stryjowa na chwilę wrócili! Cały okres wojenny rodzina Feliksa spędziła we Lwowie u siotry Zofii, Róży. Niestety, po wojnie, gdy powrócili do majątku w Stryjowie, zastali go całkowicie zdewastowanym. Postanowili go ponownie odbudować. Feliks w okolicach Stryjowa poznał utalentowanego w renowacjach i rekonstrukcjach samouka Stanisława Poszelężnego, który pomógł w odbudowie majątku. Niedługo po odnowie, gdy gospodarka przeżywała kryzys, Feliks przekazał majątek synowi Władysławowi, który odziedziczył również Tarnogórę po wuju Stanisławie Czyżewskim. W wyniku reformy rolnej, rodzina Smorczewskich musiała opuścić swoje majątki, w tym pałac w Stryjowie, resztę wiemy.

Grobowiec został usytuowany na wschód od pałacu, nad stawem ogrodowym. Fasadę utrzymano w stylu neoromańskiej kaplicy, założonej na planie prostokąta. Uwagę zwraca portal z czterema kolumnami bogato ozdobiony przepięknym misternym ornamentem. Na ścianie kaplicy (w poziomie cokołu) umieszczono tablicę z czarnego marmuru z napisem: „Kto był Ojcem i Matką, a stracił ostatniego syna, pojmie ich ból”.





Ponieważ kaplica jest "młoda", to nie ma rangi zabytku, więc nikt o nią nie dba. Zawaliło się na nią drzewo, ciekawe, jak długo mury przetrwają...

 
Opuściwszy Stryjów udałam się do Izbicy. Zaraz na wjeździe, przy ostrych zakrętach, znajduje się niepozorne wejście na cmentarz żydowski.  W Polsce często można się spotkać z określeniem „kirkut”.
Jego etymologia bierze się od niemieckiego (nie jidyszowego) dialektalnego słowa Kirchkot. To z kolei pochodzi od Kirchhof („cmentarz przykościelny”) z końcówką „-kot” co znaczy „błoto”. Słownik wyrazów obcych PWN zaznacza, że etymologia tego słowa ma wydźwięk obraźliwy. Sami Żydzi (np. instytucje żydowskie) często zwracają uwagę, żeby nie używać tego określenia związanego z Kościołem (do którego zmarli wszakże nie należeli) oraz kojarzącego się negatywnie.


Izbica była miasteczkiem wyróżniającym się pod względem liczby mieszkających tu Żydów. W 1939 roku stanowili oni ponad 90% mieszkańców (4700 osób). Od 1941 roku Żydom nie wolno było poruszać się po mieście, które stało się tzw. gettem tranzytowym, gdzie byli kierowani Żydzi z Protektoratu Czech i Moraw, Rzeszy i Austrii. Polscy Żydzi, mieszkańcy Izbicy, mieli „ustąpić miejsca” Żydom zza granicy, co oznaczało deportacje do obozów zagłady w Bełżcu, a potem też w Sobiborze.  Rankiem 24 marca 1942 roku w ramach rozpoczynającej się akcji „Reinhardt”  do obozu zagłady w Bełżcu wywieziono 2200 osób. Kilkudziesięciu Żydów zostało zastrzelonych na miejscu. Ciała ofiar pogrzebano na miejscowym cmentarzu żydowskim. Deportacje odbywały się pod nadzorem oficerów ukraińskich z obozu szkoleniowego SS  w Trawnikach, Po „akcji” utworzono w Izbicy tzw. getto tranzytowe. Liczba żydowskich mieszkańców Izbicy znacznie zmalała. Mieszkania opustoszały, synagoga zaczęła pełnić funkcję magazynu, gdzie składowano zagrabione mienie deportowanych. Getto natomiast było przeludnione, panowały tam bardzo trudne warunki sanitarne oraz głód. Jedynie garstka ludzi miała możliwość zdobycia jedzenia, ze względu na przymusową pracę w majątku Tarnogóra lub też w jednym z dwóch obozów pracy: Augustówce albo Bzite. Od października do listopada zwieziono tu kilka tysięcy Żydów z Krasnegostawu, Żółkiewki i Turobina, a także z miejscowości powiatu zamojskiego. Ostatni Żydzi z Zamościa i Krasnobrodu zostali pognani do Izbicy pieszo. Marsze przebiegały bardzo brutalnie. Sprowadzono tu także Żydów z Gorzkowa. W sumie było około 6000 osób.

Wielka akcja deportacyjna w Izbicy rozpoczęła się 19 października 1942. Akcja została przeprowadzona bardzo brutalnie. Około 500 osób rozstrzelano na łące, w pobliżu stacji kolejowej. Naziści zlikwidowali ochronkę i zamordowali wszystkie przebywające w niej dzieci. Pozostałych Żydów, około 5000 osób w dniach 22–30 października wywieziono do obozów zagłady w Sobiborze i Bełżcu. Ostateczna likwidacja getta miała miejsce 28 kwietnia 1943. Ostatnich 200 Żydów załadowano do ciężarówek i wysłano do Sobiboru. Zgodnie z szacunkami przez getto tranzytowe w Izbicy przeszło od ponad 20 000 do 26 000 Żydów.

Spośród zamieszkujących Izbicę przed wojną 4000 Żydów, wojnę przeżyło najprawdopodobniej kilkadziesiąt osób.




Cmentarz żydowski zlokalizowany jest przy ul. Fabrycznej, na wzgórzu. Został zniszczony przez Niemców podczas wojny i przez Polaków po jej zakończeniu. Macewy wykorzystane zostały m.in. do budowy więzienia Gestapo. Po rozebraniu budynku wróciły na teren nekropolii. W latach 60. i 70. XX w. na cmentarzu wzniesiono obelisk i 3 symboliczne obrysy masowych grobów upamiętniające ofiary Zagłady. Obelisk z wyrytymi tablicami Dziesięciu Przykazań zawiera inskrypcję:
"Wiem bowiem, że Odkupiciel mój żyje, a w Dzień Ostateczny powstanę z ziemi. Błogosławionej pamięci najdroższych Rodziców Mariem i Mendla Griner, Sióstr Szandli i Sury oraz wszystkich Żydów zamordowanych na tym cmentarzu w listopadzie 1942 roku przez hitlerowskich gwałcicieli Przykazań Bożych pomnik ten poświęcają wdzięczni Bogu za ocalenie ks. Grzegorz Pawłowski (Jakub Hersz Griner) – Polska, Chaim Griner – Izrael".





Ksiądz infułat Grzegorz Pawłowski (prawdziwe nazwisko Jakub Hersz Griner) to Żyd ocalały z Zagłady, który został katolickim duchownym. Urodził się 23 sierpnia 1931 r. w Zamościu, jego rodzicami byli Mendel i Mariem. Podczas wojny Jakub Hersz stracił rodziców i rodzeństwo. Przebywał w getcie w Izbicy, później błąkał się po okolicznych miejscowościach, znajdując schronienie między innymi u rodziny Bajaków i Kuronów.
Po zajęciu Lubelszczyzny przez Armię Czerwoną chłopiec trafił do zakonnego domu dziecka w Tomaszowie Lubelskim, gdzie został ochrzczony. W 1952 r. rozpoczął naukę w seminarium duchownym, sześć lat później został księdzem.
Ukrywanie żydowskiej tożsamości wywoływało u Grzegorza Pawłowskiego poczucie winy. W 1966 r. publicznie ogłosił, że pochodzi z żydowskiej rodziny. W 1970 r. ks. Grzegorz Pawłowski wyemigrował do Izraela, pełnił posługę kapłańską w Jaffie. Był poetą. Historię swojego życia zawarł w książce „Sługa Mesjasza”. W 2012 r. został Honorowym Obywatelem Puław, a w 2018 r. podobny tytuł nadała mu Rada Miasta Lublina.



W 1995 r. na cmentarzu odbudowano ohel cadyka Józefa Mordechaja Leinera. Oglądałam w strugach ulewnego deszczu.






Na skwerku przy ul. Lubelskiej naprzeciwko cmentarza żydowskiego stoi pomnik w hołdzie pamięci żydowskich ofiar Holokaustu z inskrypcją: "Żydowskim mieszkańcom Frankonii, którzy w roku 1942 zostali na Lubelszczyznę deportowani i tu zamordowani". został ufundowany przez gminy Frankonii z Niemiec.

A na skwerze przy rynku kolejny wysyp pomników:) Jeden z nich poświęcony Janowi Karskiemu, napis głosi: Pamięci Jana Karskiego (właściwie Jana Kozielewskiego) który jako emisariusz polskiego państwa podziemnego w październiku 1942 roku przedostał się do getta-obozu tranzytowego w Izbicy skąd wywożono Żydów do niemieckich obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze. Raport naocznego świadka procesu ludobójstwa Żydów został następnie przekazany przywódcom Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych. Jego misja weszła do historii. W 1998 roku został za nią nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla.


Niżej ciekawostka: tablica pamiątkowa poświęcona Antoniemu Norbertowi Patkowi, która znajduje się przed remizą we wsi Piaski Szlacheckie. Patek tutaj się urodził. UWAGA. W internetach jest bardzo często błędnie powielana jest informacja, że Patek pochodzi z Piask koło Lublina, zwanych Luterskimi, ale to nieprawda. Pochodzi z Piask Szlacheckich w okolicach  Izbicy.



Obok pomnika umieszczono też tablicę informującą o kolejach losu Antoniego Patka


Cmentarz żydowski w Chorupniku. Macewy nie zachowały się.


Korzystałam z info na TeatrNN oraz z jednej takiej strony internetowej prowadzonej w Izraelu, która jest tak bardzo antypolska, że żaden znany mi akt antysemicki w Polsce jej nie dorówna, więc nie będę jej tu reklamować - korzystałam z niej niewiele:)