czwartek, 2 października 2025

Turcja - autosafari w Parku Dilek

Na kolejne dni pobytu postanowiłam wykupić wycieczki organizowane przez miejscowe biuro podróży, znalazłam dwa, które mają przewodników po polsku. Pierwsza wycieczka to był rajd safari po półwyspie Dilek, obejmującym 28 000 hektarów powierzchni, o szerokości 6 km i długości 28 km. Niegdyś należał do wojska, dzięki czemu przyroda nigdy nie została tam zniszczona. W 1966 roku wytyczono tu park narodowy. Teren parku to przede wszystkim lasy, które porasta wawrzyn, sosna czerwona i czarna, lipy, kasztanowce i dęby. Półwysep jest dość górzysty, większość gór półwyspu ma wysokość blisko 1200 m n.p.m., najwyższy szczyt, Dilek Dağı, ma wysokość około 1237 m n.p.m. Wzdłuż brzegu znajduje się kilka zatoczek i plaż. 

Pan kierowca autem terenowym przyjechał po mnie do hotelu, potem pojechaliśmy dalej, po drodze dołączyli inni turyści i inne samochody.



Ponieważ w parku jest dużo dzików, to co chwilę stały znaki ostrzegające przed zwierzętami. Jest ich tu tak wiele, że schodzą nawet na plaże w nadmorskich zatokach.



  
W pewnym momencie, na postoju, panowie kierowcy poszli do strumienia po wodę....

 
I zaczęło się !:) Totalny śmigus dyngus! Woda była taka zimna, że aż parzyła, w autach leżały psikawki na wodę dla obrony i dla odwetu, woda lała się litrami. Nikt nie był w stanie uniknąć kompletnego przemoczenia!:) Piski, wrzaski, śmiechy niosły się po okolicy, a ludzie dorośli jak te dzieci, oblewali się wodą. Wszystko miałam mokre, wszystko!:) Uczciwie muszę powiedzieć, że w programie było coś takiego jak "wodna bitwa", no ale żeby aż tak ...?:)



 
Mimo, że upał na dworze, to po tej kąpieli w lodowatej wodzie każdy szczękał zębami, potem wsiedliśmy znów do aut i cały kurz z drogi osiadł na naszych mokrych włosach, ciałach i ubraniach tworząc na nich rude błotko:)












 
Po drodze mijaliśmy kilka takich pasiek.

 
Na kolejnym postoju Turcy usiłowali nas nauczyć tańców tureckich:)


 
Ci, którym było gorąco, przystąpili do kolejnej potyczki na pistolety wodne:)



 
Widoki ze szczytu zachwycające... Spotkałam się z taką opinią o parku: "To jedno z niewielu miejsc, które nie spłonęło ani nie zostało przeznaczone pod zabudowę." To takie prawdziwe, bo jak już pisałam wcześniej, na całym wybrzeżu, jakie widziałam czyli na długości około 150 km są rozkopane wzgórza i rozgrzebane budowy, to bardzo przygnębiające. Nie wiem, jak jest gdzie indziej. A i zabytków jest mało, bo albo zostały zniszczone albo spłonęły. 




 
Na koniec zawieziono nas na barbecue i  Piana Party w barze na plaży. Na tych atrakcjach minął mi cały dzień, na koniec porozwożono wszystkich do hoteli.
Fajne to było:)