Zalew „Maczuły” położony jest w województwie lubelskim, w powiecie chełmskim na obszarze wsi Horodysko. Zbiornik małej retencji od 2005 roku spełnia też funkcję zbiornika rekreacyjnego. Zalew o powierzchni 26,6 ha jest malowniczo położony i ładnie zagospodarowany oraz monitorowany przez 12 nowych kamer. Bezpieczeństwa plażowiczów strzegą ratownicy. Wzdłuż plaży jest ścieżka rowerowa z ławkami, altanami i wieżą widokową, a plażowicze mają do dyspozycji rowery wodne i kajaki. Jest ławka solarna do ładowania telefonów oraz stacja naprawcza dla rowerów z zestawem kluczy i automatycznym kompresorem oraz przebieralnie. Jest też pole namiotowe. Wszystko jest za darmo oprócz wypożyczalni sprzętu.
Weekend był lekko pochmurny, ale ciepły i duszny, więc można było się kąpać. Zdjęcia robiłam wcześnie, kiedy jeszcze było pustawo, ale potem przyjechało sporo aut i rowerów i teren zaludnił się, choć tłoku nie było.
Wzdłuż ścieżki postawiono drewniane posągi słowiańskich bogów. Tu, nad zalewem, we wrześniu odbywa się festiwal słowiański.
Od ścieżki rowerowej prowadzi ścieżka edukacyjna „Uroczysko Maczuły”.
Żółw błotny – rzeźba wykonana przez chełmskiego artystę Krzysztofa Skórę.
Oczywiście, nie oparłam się pokusie i spędziłam trochę czasu na huśtaniu się w środku lasu, w ciszy, którą przerywało tylko stukanie dzięcioła i ptasi śpiew, cudowne doświadczenie:)
Ścieżka jest niedługa, wystarczy pół godziny na przejście, chyba, że ktoś chce się pohuśtać albo posiedzieć na ławce na szlaku:)
Okolica jest bardzo malownicza i kierując się do Wojsławic, z przyjemnością pochodziłam polnymi drogami, świetny chillout i relaks.
W niedzielę w Wojsławicach odbywały się XVI Spotkania Trzech Kultur. To lokalna inicjatywa, organizowana dla mieszkańców przez Gminne Centrum Kultury, Sportu i Turystyki w Wojsławicach.
Do 1939 roku w Wojsławicach mieszkali Polacy, Rusini i Żydzi. Tak doszło do przemieszania się trzech kultur i trzech religii. Do dziś zachowały się budynki trzech świątyń; kościół rzymskokatolicki, cerkiew prawosławna i żydowska synagoga. Zachowany jest dawny układ urbanistyczny z czworobocznym rynkiem, oraz odtworzony XVIII wieczny ratusz.
Obecny murowany kościół wybudowano w latach 1595-1608 w stylu późnorenesansowym. Fundatorem był Mikołaj Czyżowski, chorąży Ziemi Chełmskiej. W ołtarzu głównym, późnobarokowym wykonanym po 1736 roku znajduje się figura Chrystusa Ukrzyżowanego z XVII w. W ołtarzu bocznym prawym wisi obraz św. Franciszka Ksawerego z XVIII w. Kościół posiada na ścianach trzy epitafia Poletyłłów, neogotyckie, wykonane z czarnego marmuru.
Synagoga wybudowana pod koniec XIX wieku, zdemolowana totalnie podczas II wojny światowej. Po wojnie służyła jako magazyn zbożowy, dopiero w latach 90-tych XX wieku odbudowana i przeznaczona na Izbę Tradycji Ziemi Wojsławickiej.
Wewnątrz zachowała się wnęka po Aron ha-kodesz (w głębi). Na środku postawiono drewnianą konstrukcję nawiązująca do bimy, która ma przypominać o dawnym przeznaczeniu budynku.
Bima to podwyższenie, z którego odczytywana jest Tora oraz księgi prorockie i prowadzone są modlitwy. Obecnie w ośrodku można obejrzeć wystawę.
Z okazji festiwalu pan kantor zagrał i zaśpiewał żydowskie modlitwy i było to bardzo fajne doświadczenie artystyczne, kontynuowane potem w domu kultury, ale tam zdjęć między ludźmi już nie robiłam.
Po występie ks. dr Jarosław Szczur z Chełma, mój ulubiony ksiądz prawosławny he he... wygłosił krótki referat na temat autokefalii i to było bardzo ciekawe, poparte dodatkowo 20-minutowym filmem.
Jednakoż
cerkiew w Wojsławicach jeszcze nie gotowa, choć już widać postęp prac od moich poprzednich pobytów
TUTAJ Finansuje UE, jakby kto pytał, na co idą te niewielkie polskie składki:)
No i tu dygresja, bo mi się coś przypomniało, a ja uwielbiam takie "smaczki" historyczne, mimo, iż tragiczne. Kilka lat temu czytałam "Księgi Jakubowe", świetne dzieło pani Tokarczuk. Bohaterem jest fałszywy mesjasz Frank Jacob Leibovitz, ostatni wielki przywódca ruchu mesjańskiego zainaugurowanego przez Sabataja Cwi. Niektórzy przedstawiciele hierarchii Kościoła katolickiego angażowali się w sprawę Franka, widząc w niej okazję do nawracania „niewiernych” Żydów. W ten proces zaangażowali się również niektórzy magnaci, jak na przykład związana z Wojsławicami rodzina Potockich.
"W 1760 roku właścicielka dóbr wojsławickich, Marianna z Daniłowiczów Potocka, zaprosiła do siebie zwolenników Jakuba Franka. Potocka przydzieliła Chanie Frank, żonie Jakuba, więzionego wówczas przez jezuitów w klasztorze jasnogórskim, dom ekonoma, położony przy drodze do Uchań. Wraz z Chaną do Wojsławic przybyło kilkuset frankistów. Spotkali się jednak z nieprzychylnym przyjęciem mieszkańców miasta, w którym sprawnie funkcjonująca gmina żydowska istniała już od XVI wieku. Wkrótce frankiści stali się przyczyną tragicznych wydarzeń. Według jednej z wielu wersji tej historii, aby skompromitować społeczność żydowską i przejąć kontrolę nad miastem, pewnej nocy frankiści wysłali do rzymskokatolickiego księdza w Wojsławicach kobietę, która przedstawiła się jako żona miejscowego rabina. Oskarżyła rabinów Sendera Zyskieluka i Herszka Józefowicza, a także Lejbę Moszkowicza ps. Sienicki i Josę Szymułowicza, a także całą społeczność żydowską, o mord rytualny na dwuipółletnim Mikołaju, synu Marcina i Katarzyny ze wsi Czarnołozy. Adam Rojecki, burgrabia miasta należącego do kasztelanii Potockich, wniósł skargę na rabinów i starszyznę gminy. Rabina i starszyznę kahału aresztowano, uwięziono w Krasnymstawie i po sfingowanym procesie z zeznaniami wymuszonymi torturami skazano na śmierć. Karą za zbrodnię było ćwiartowanie żywcem, ale za wstawiennictwem jezuitów z Krasnegostawu Żydom, którzy wyrazili chęć przyjęcia chrztu, zamieniono karę na ścięcie i pochowano z honorami na cmentarzu komunalnym. Rabin Herszko Józefowicz zdołał powiesić się w więzieniu. Jego ciało przywiązano do końskiego ogona, przeciągnięto przez miasto i spalono na stosie, a prochy rozrzucono na wietrze.
Wojsławiccy Żydzi stanęli przed wyborem - chrzest albo wygnanie z miasta. W rezultacie ortodoksyjni Żydzi musieli uciekać, a około 300 frankistów przyjęło chrzest w wojsławickim kościele. Pamięć o tych wydarzeniach utrwaliła się w lokalnej społeczności, a określenie „odszczepieńcy z Wojsławic” (jid. wojslawicer meszumedim) weszło do języka potocznego i słowników frazeologicznych języka jidysz. Po tych wydarzeniach w Wojsławicach wybuchła epidemia, którą Jakub Frank opisał w Zbiorze Słów Pańskich: „W Wojsławicach panowała ospa prawdziwa wśród dzieci z naszego ludu. Kto tylko na nią zachorował, musiał umrzeć, a nim ktokolwiek ją złapał, czarny ptak przyleciał do jego domu i stanął [tam]. To był pewny znak, że w owym domu nastąpi upadek”. Mieszkańcy miasta byli przerażeni: byli przekonani, że niesłusznie oskarżony rabin przeklął ich przed śmiercią. Zdziesiątkowani przez chorobę frankiści wkrótce opuścili Wojsławice, a Marianna Potocka kazała wybudować pięć kapliczek przy drogach wjazdowych do miasta i do pałacu. Do dziś Wojsławice chronią święci: Jan Nepomucen, stojący nad stawem i chroniący je przed powodzią; Florian, chroniący je przed pożarami; Tekla, chroniąca przed ogniem i nieurodzajem; a także Barbara i Michał Archanioł – patroni dobrej śmierci."
cytat z https://shtetlroutes.eu/

Poszłam jeszcze zobaczyć źródła, ale i tu dotknęła je susza, ciurka tylko jedno. Przypuszczam, że woda dobra, bo choć byłam krótko, to co chwile ktoś podjeżdżał z 5-litrowymi butlami i nabierał wodę bezpośrednio z ujęcia przez rurkę (tę niebieską). Podłoże, widać, że wapienne. Czytałam gdzieś, że ta woda ma podobne składniki do niektórych wód mineralnych występujących na rynku.
Ale najpiękniej było na polach...
A potem lunęło deszczem i to był koniec wycieczki:)