Leżajsk. To już Podkarpacie. Dolina Sanu w pobliżu. Bogata historia. Nastawiłam się na kirkut. Tyle się naczytałam o tym Elimelechu Weissblumie z Leżajska, że postanowiłam zacząć właśnie od cmentarza żydowskiego. Napotkana pod Zus-em pani zapytana, gdzie jest kirkut, wytrzeszczyła oczy i powiedziała, że o niczym takim nie słyszała. Wyjaśniłam, że chodzi mi o cmentarz żydowski. Aaa... - przyjęła ze zrozumieniem - to gdzieś tam, i machnęła ręką. Cóż, jak nie sprawdza się koniec języka za przewodnika, to trzeba odpalić mapy google. Trafiłam. I rozczarowałam się. Na podstawie przeczytanych informacji nastawiłam się na zadbany reprezentacyjny cmentarz i wypasiony ohel. Zobaczyłam taki oto widok:
Ohel to budynek nad grobem rabina lub cadyka oraz jego potomków. Elimelech Weissblum żył w 18 wieku, był cadykiem, napisał jedną z wielkich ksiąg chasydyzmu pt. "Łagodność Elimelecha”. Jeszcze za życia miał leczyć nieuleczalnie chorych i rozmawiać ze zwierzętami, na jego temat powstało wiele legend. W marcu, w rocznicę śmierci, przyjeżdża na jego grób wiele tysięcy Żydów (w tym roku 17 marca).
Za WIKIPEDIĄ:
"Pierwszy drewniany, kryty gontem ohel powstał w XIX wieku. W 1940 roku Niemcy zburzyli go i rozkopali grób cadyka, z nadzieją że znajdą drogocenne przedmioty. Według podań podczas rozkopywania grobu cadyk spojrzał na prześladowców smutnymi oczami, poprzez co wystraszeni uciekli i dalej nie niszczyli grobu, jak i całego cmentarza. Szczątki cadyka leżały kilka dni pod jednym z drzew. Wkrótce zostały ponownie pochowane w białym ręczniku przez Feliksa Wagnera i kilku innych Żydów.
Po zakończeniu wojny, w latach 60. XX wieku ohel został odbudowany z inicjatywy Borucha Safira i ówczesnego burmistrza Leżajska Kazimierza Gduli. Przez długi czas rabin Friedman z Wiednia, absolwent Krakowskiej Szkoły Rabinackiej zbierał pieniądze wśród amerykańskich Żydów na ten cel. Ohel składa się z trzech części: centralnej z nową macewą cadyka, otoczonego kutą kratą i dwóch pomieszczeń, jednym dla mężczyzn, drugim dla kobiet. Do dnia dzisiejszego zachowała się oryginalna macewa cadyka Elimelech z Leżajska z 1776 roku."
Oczywiście nie dane było mi zobaczyć, bo ohel otwierany jet tylko w wyjątkowych sytuacjach. Z tym otwieraniem ohela wiąże się pewna opowieść. Po odbudowie był tylko jeden klucz znajdujący się w posiadaniu Borucha Safira. Kiedy wyjechał, nikt nie mógł dostać się do grobu rabina Elimelecha. Zdarzyło się, że nie było go dłużej, a Żydzi chcący się pomodlić odchodzili z niczym. Podczas takiej jednej wizyty rodziny z chorym dzieckiem Polka mieszkająca w pobliżu wezwała milicję i w obecności funkcjonariuszy włamała się środka dając szansę pomodlić się oczekującym Żydom. Kobieta nazywała się Janina Ordyczyńska. Po tym zdarzeniu Baruch Safir powierzył jej opiekę nad ohelem na 30 lat. Zmarła na progu ohelu otwierając go kolejnym wiernym i jej rolę przejęła jej córka.
Tu jest ciekawy artykuł o ohelu i jego strażniczce: https://www.tygodnikprzeglad.pl/strazniczka-grobu-cadyka/
W marcu 2008 roku ohel cadyka został sprofanowany i pokryty antysemickimi napisami, co zdarzyło się po raz pierwszy w powojennej historii Leżajska. Ohel jest obecnie najliczniej i najchętniej odwiedzanym grobem cadyka w Polsce, a nawet i Europie. Macewy z cmentarza są zebrane w jednym miejscu i wyeksponowane przy ohelu.
Znacząca większość kirkutu porośnięta jest drzewami i krzakami, pośród których z ziemi wyglądają resztki pokruszonych macew.
Zaraz za cmentarnym murem, po drugiej stronie ulicy jest jakaś szkoła żydowska. Przez okna słychać było modlitewne zawodzenia, przyznaję, że stanęłam i dłuższą chwilę przysłuchiwałam się zgranym męskim głosom.
Opuściwszy ul. Górną udałam się w kierunku centrum.
Muzeum Ziemi Leżajskiej w zespole Dworu Starościńskiego, obejmujące także ekspozycję związaną z Browarem Leżajsk.
Kościół pod wezwaniem Św. Trójcy i Wszystkich Świętych
Odlany z brązu pomnik króla Władysława Jagiełły znajdujący się na Rynku w Leżajsku.
Ratusz z wieżą zegarową.
Dawna cerkiew greko-katolicka pw. Zaśnięcia Bogurodzicy.
A na koniec pojechałam na przeciwny skraj miasta do klasztoru Bernardynów z bazyliką Matki Bożej Pocieszenia, uważaną za najważniejsze w diecezji przemyskiej sanktuarium maryjne. I jak to w miejscu kultu, nie może zabraknąć legendy:) Otóż pewnemu pracownikowi browaru, niejakiemu Tomaszowi Michałkowi, w 1590 roku objawiła się matka Boska żądając miejsca, gdzie by mogła swoje cuda okazywać. Sam Michałek niewiele mógł zdziałać, ale do postawienia krzyża władze namówił, a potem od krzyża do kapliczki, od kapliczki do kościołka, aż w 1608 roku z fundacji Łukasza Opalińskiego rozpoczęto budowę 3-nawowego, murowanego kościoła posiadającego cechy renesansowe i barokowe. Cudowny wizerunek Matki Bożej, ujęty w hebanową ramę - dar króla Władysława IV - umieszczono w południowej nawie (to ten obraz cały złoty, bo rama z hebanu też gdzieś przepadła). Podczas potopu szwedzkiego przez krótki czas mieszkał w klasztorze król Karol Gustaw, przez co klasztor ocalał. Po zakończeniu działań wojennych kompleks obtoczono murami obronnymi. Kult Matki Bożej doprowadził do koronacji obrazu papieskimi koronami w 1752 roku, ale zaraz ktoś je ukradł. Nie znalazły się do dziś:)
No i są tam jeszcze te słynne organy ufundowane przez Potockich , które pochodzą z II połowy XVII wieku. Mają razem 75 głosów oraz kukułkę, bęben, ptaszki i piszczałki horribilis. Największa piszczałka ma ponad 10 m długości. Cztery szafy organów głównych połączone z dekoracją chóru stanowią ogromną fasadę wypełniającą zachodnią ścianę bazyliki aż po sklepienie. Organy główne mają w ten sposób 15 m wysokości i 7,5 szerokości, jednak są połączone z dwoma sąsiednimi instrumentami w nawach bocznych, tworząc jeden zespół organowy, na którym może grać 3 organistów równocześnie.
Co roku w czerwcu, lipcu i sierpniu w bazylice odbywają się koncerty w ramach Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej.
Po wyjściu przez powyższą bramę znalazłam się na początku różnych świętych dróżek, ale mnie bardziej zainteresował... no co ? Cmentarz, oczywiście:) Chodzi mi o cmentarzyk, na którym chowani są braciszkowie Bernardyni.
Cmentarz znajduje się w lesie poza klasztorem, na górce i jest ogrodzony. Nagrobki wszystkie prawie takie same pod względem wyglądu i stoją karnie w równych rzędach. Pierwsze pochówki w lasku miały miejsce po I rozbiorze Polski, kiedy to władze austriackie zabroniły dalszego chowania zmarłych w kryptach kościelnych ze względów sanitarnych.
Jest taka strona w necie, gdzie sobie można sporo o zespole klasztornym, poczytać: